„Szamanizm jednostki to doświadczenie totalne” – przypomina Przemysław Jędrowski, a poza tym twierdzi, że współczesny artysta konceptualny to szaman. Ciekawa opinia, niepozbawiona uroku oraz kilku punktów zaczepienia, które poznać można dzięki magazynowi o sztuce „ARTeon” nr 2/2004, a konkretnie: zamieszczonemu w nim artykułowi Negatyw. Otóż przyjęło się sądzić, że artysta pragnie kreować, mierzyć się z rzeczywistością, bo podejrzewa słusznie, że ma ona (rzeczywistość) coś więcej do zaoferowania, niż udostępnia zwykłemu śmiertelnikowi. Artysta jednak przeważnie nie ma pojęcia, jak dostać się do jej następnych warstw. Szaman to wie. Dzięki wieloletniej nauce, dzięki życiu, które poświęca sztuce istnienia. Wie, bo funkcjonuje na pograniczu świata materialnego i duchowego. Zapewne skuteczny twórca często balansuje na pograniczu tego i owego, ale nazywanie artysty konceptualnego szamanem, to chyba lekka przesada. Nawet jeśli szamana weźmiemy w chybotliwy nawias współczesności.
Wędrujący pomiędzy światami
– oto co oznacza dosłownie słowo „szaman”. Syberyjscy Jakuci wierzą, pisze Jędrowski, że osoba naznaczona przez duchy do bycia szamanem może zrezygnować z tej drogi tylko za cenę życia. Artysta, prawda, nierzadko płacił sobą za prawdziwe dzieło (a nawet palił się do tego, patrz: Faust), ale jest to romantyczna wizja kwestii ujętej przez autora artykułu nieco inaczej. Bowiem „współczesnego szamana i artystę łączy obecność w świecie materialnym, który jest obcy i podrzędny w stosunku do ich misji.” I z tym zgoda! Ale szaman ma wiele ważnych zadań porządkujących życie tu i teraz, nie tylko własne, np. ma za zadanie wiązać zwykły, świecki czas ze świętym czasem mitycznego początku i wskazywać współplemieńcom odpowiedni moment działania. W dodatku w każdej dziedzinie. „Ten świat” i „tamten świat” są swoimi lustrzanymi odbiciami, odwrotnościami (Mircea Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych), czego artysta ze swoją szczególną wrażliwością może doświadczać, ale nie musi rozumieć, a już na pewno – wykorzystywać owego faktu dla dobra społeczności, co jest głównym zajęciem szamana.
Szaman jest organicznie wpisany w obręb własnej kultury, przypomina Jędrowski, i tylko jako taki może być analizowany z punktu widzenia antropologii. Jest łącznikiem pomiędzy światem duchów a światem zwykłych ludzi. Przy czym posługuje się przedmiotami, czyli sztuką. Autor przywołuje też Josepha Kosutha z jego ideą artysty jako antropologa. I pisze: „tak jak szaman wyznacza granice własnych form duchowości, artysta dochodzi do jednostkowego języka, kodu, za pomocą którego porozumiewa się z własnym światem form idealnych”. Tyle że szaman sam nie wyznacza granic. Powstały one dzięki pracy pokoleń. Artysta zaś często nie ogarnia całości, a europejski artysta nade wszystko dba o wyjątkowość (unikatowy przekaz na przykład). W sztuce (nie wiem, czy w konceptualnej, ale zaryzykuję twierdzenie, że też) chodzi przecież o wspominany przez autora kod, język; sedno informacji bywa drugorzędną sprawą.
Wędrując po świecie zdominowanym
przez konsumpcję, zauważyć można, że sztuka stara się być łącznikiem między indywidualną wrażliwością twórcy a wrażliwością konkretnego widza (mniej lub bardziej świadomie, stawiam na mniej). W ten sposób spełnia funkcję magiczną.
„Szaman działa jak artysta konceptualny, stwarzając ideę przedmiotu sztuki, którą najbardziej predysponowana osoba obleka w formę” – uważa autor artykułu. Ale szaman doskonale wie, jak ta idea działa i dlaczego należało ją stworzyć. Ona nie jest pytaniem, tylko odpowiedzią, gdy tymczasem współczesna sztuka raczej stawia pytania. Odpowiedź szamana rozumieją ci, którzy umieją czytać jego język, czyli „współplemieńcy” albo wtajemniczeni. No i kilku badaczy. Sztuka jest podobnie elitarna, ale niepodobnie celowa. Rzeczy szamańskie, rzeźby itp. oraz działania artystyczne uznanych twórców mogą, zdaniem Jędrowskiego, pełnić tę samą funkcję, np. oszukiwać śmierć. Autor przypomina o drzewach obwiązanych kolorowymi szmatkami na progu tajgi, które mają siłę, jakiej poszukiwali artyści z kręgu sztuki ziemi, np. Christo. Zaś sztuka Josepha Beuysa, który za młodu został zestrzelony jako pilot Luftwaffe i trafił do uzdrowicieli, teraz odwołuje się do praktyk szamańskich, dopisując im „nowe emanacje”. Nie twierdzę, że artyści pomylili się co do źródła, tylko podejrzewam, że raczej nie płyną z prądem (w sensie: zgodnie z prawem grawitacji).
Jędrowski ujął całą sprawę tak: „Na zasadzie podglądania fotograficznego negatywu ukrywającego pozytyw, sztuka współczesna ukaże swój pierwotny szamański aspekt”.
I kto by pomyślał, że w naszym ludzkim działaniu, także na polu sztuki, czarne to czarne, a białe to białe? Wystarczy się dobrze przyjrzeć.
Wędrując wzdłuż i wszerz wszelkich porównań
należy pamiętać, że szaman spełnia wiele praktycznych funkcji, np. leczy, przeprowadza dusze zmarłych, poza tym spełnia funkcję plemiennego barda – chodzącej pamięci poprzednich pokoleń, jest składnicą mitów i legend mówiących o pochodzeniu i początkach świata oraz danego plemienia. Dzięki temu wzmacnia więzi wewnątrz grupy i poczucie jej tożsamości. U nas artyści tego typu nazywani byli wieszczami i odeszli wraz z epoką romantyzmu (przynajmniej na polu literackim). I jakoś specjalnie nie ma na ten typ społecznego zapotrzebowania – w naszych czasach, bo 60 lat temu jeszcze był. Jak porównać pracę szamana z zadaniami, które czekają artystę współczesnego? (hm, może Gaudi…)
A przedmioty magiczne, które według autora są sztuką (sednem jakby), to zaledwie preteksty pomagające czytać rzeczywistość poza rzeczywistością. Współczesna sztuka może i odwołuje się do tego, co pierwotne, bo jako ludzkość mamy jakiś wspólny mianownik zarówno w materii, jak i duchowości, ale szamanizm jest jeszcze czymś innym, czymś więcej. Dużo więcej.
Szaman nie kreuje ambitnie czasoprzestrzeni, jak robi to artysta, szaman ją czyta, bo się tego długo uczył i uczyli się tego jego nauczyciele, on nie stwarza świata i „nie mnoży bytów ponad ich konieczność” (patrz: Parmenides), on świat tłumaczy. Pomagają mu w tym duchy, artyście zaś z pewnością – intuicja, i tu by było ciepło, ciepło. Lecz błyskotliwe odniesienie działań artysty do szamanizmu jako sposobu kontaktowania się ze źródłem jest już przesadą (zimno, zimno).
Współczesny artysta to zaledwie (i ewentualnie) cień szamana, czasem bardzo dobry, wiele mówiący, i pełen dodatkowych znaczeń. Uczciwie należy przyznać, że nie o oglądanie negatywu chodzi nam, ludziom, ale o doznanie (nawet symboliczne) Prawdy przez duże „P”, i koloru - w końcu epoka czarno-białej kliszy minęła bezpowrotnie, prawda? I nie o teatr cieni dbać należy jakoś szczególnie, ale o kontakt z tym, co nas ukształtowało i mimo galopującego postępu wciąż kształtuje – z naturą: ludzką/człowieczą, przyrodniczą/biologiczną… hm… społeczną, indywidualną, naturą rzeczy, słów, gestów, prawdziwą naturą poszczególnych uczuć, więzów i jaką kto sobie tam jeszcze życzy. Z naturą koloru także.
W „ARTeonie” obejrzeć też można fotografie przedstawień duchów-opiekunów karmionych papierosami (kultura Tuenków – papieros w snopku, święte drzewo szamańskie całe w skrawkach materiałów), pochówek szamanki na wysokich palach (Jakucja) i wyrzeźbione drzewo życia – kilkuramienny, wielki świecznik ze skierowanymi w niebo ramionami (kultura Sacha).
Ot sztuka. Do obejrzenia.
PS. „Możliwe, że ten 'świat' jest po prostu głęboką warstwą naszej psyche, a nie jakąś przestrzenią zewnętrzną względem ludzkiej świadomości. Naukowo, czy nienaukowo, jedno jest pewne, to, że szamanizm rzeczywiście działa, i to bardzo skutecznie” - Martine Ashe, Szaman naszych czasów.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- Gorące problemy
|
|