Nr 34 (81)
z dnia 12 grudnia 2003
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

WYBIJA PÓŁNOC?
     
   

     „Mamy 5 lat” — głosi napis na fioletowej okładce najnowszego, numeru pisma „Undergrunt” (2003 [10/11]). Rocznica nie bez przyczyny sygnalizowana, w sytuacji, gdy czasopisma padają jak muchy, gdy po boomie czasopiśmienniczym została jedynie nostalgia, a kolejny miesiąc, kwartał, rok istnienia niszowego, w dodatku młodoliterackiego, wydawnictwa graniczy z cudem. Jego byt jest niewątpliwie wypadkową determinacji i donkiszoterii redaktorów, którzy, wbrew komercyjnej i ekonomicznej logice, są w stanie „wypuścić” kolejny numer.
      Jednak wyjątkowość najnowszego „Undegruntu” ma jeszcze innych charakter — oto pismo, po okresie „burzy i naporu”, objawiającym się w różnego rodzaju przepychankach, wojenkach i zadymach, wyciszyło „tonację czepialską”, wzmogło zaś dźwięki harmonijne, zmierzające do budowania syntez w najnowszej literaturze. Tą próbą syntezy jest na pewno temat wiodący numeru, poświęcony „prozie północy” lub, żeby być ścisłym — „młodej prozie północy” wraz z prezentacją dorobku jej przedstawicieli. W tekście wprowadzającym „Północ Pany!” Robert Ostaszewski dokonuje szkicowej systematyzacji tego zjawiska, zaznaczając, iż bieżące, indywidualne lektury książek młodego pokolenia uczyniły go z miejsca „ojcem założycielem” terminu, a nawet i „szkoły”. Do „prozy północy” Ostaszewski zalicza twórczość Daniela Odiji, Tomasza Białkowskiego, Joanny Wilengowskiej, Miłki Malzahn, Filipa Onichimowskiego, no i, że wspomnę (ale tylko dla celów statystycznych), moją. Najważniejszym spostrzeżeniem Ostaszewskiego, z jakiego może brać początek myślenie o nowym, odmiennym nurcie w młodej literaturze, jest rezygnacja w „prozie północy” z „budowania tekstualnych światów”, zerwanie z egotycznym, posuniętym do granic narcyzmu, opisywaniem rzeczywistości. Wymienieni prozaicy przekraczają hermetyczne roszczenia własnego „ja”, dokonując radykalnego zwrotu ku rzeczywistości. W obronie „dehumanizowanego” człowieka, w imię buntu przeciwko konsumpcji z jednej strony, a narastającej nędzy, przemocy z drugiej. Jak zaznacza Ostaszewski, „proza północy” ma swe egzystencjalne i społeczne źródło, nie wyrasta z papierowych fascynacji, z biblioteczno-erudycyjnej wieży, lecz rodzi się dzięki obserwacji i doświadczaniu życia na marginesach, w „miejscach zasiedlonych przez ludzi wykluczonych z konsumpcyjnego raju”. A przy tym „twórcy północy” zachowują odmienność pisarskiego temperamentu. Po przeczytaniu w numerze tekstów „północnych” trudno szukać podobieństw między jak zwykle eleganckim, „subtelnym” stylem Malzahn (opowiadanie „Veritas”), a gawędziarską zawiesiną „Niemców” Onichimowskiego. Na antypodach słowa leży twórczość Wilengowskiej i Białkowskiego, którego „Dłużyzny”, wyliczankowe, neurotyczne, przywołują na myśl pisanie spiralne. W tym kontekście „Tartak” Odiji jest najbardziej neutralny stylistycznie, ale też z konkretnych powodów – ma wzmagać „chłód nieczułości i okrucieństwa”.
      Nie wiem, czy to czytelnik ulega autosugestii, wyprowadzonej z działu „północy”, czy też jest to świadoma strategia redaktorów pisma, ale w dalszej części „Undegruntu” wątek zaangażowania, socjologicznych i egzystencjalnych diagnoz człowieka w społeczeństwie, znajduje swoją kontynuację. Chociażby w prozie Wojciecha Giedrysa „Miasto stać będzie wiecznie”, w której młody autor próbuje komunikować losy ludzi w mitologizowanej przestrzeni świata, szepczącego własną historię miejsc, ulic i rzeczy. Chociażby w poezji Wojciecha Ważnego, który czyni bohaterami swych wierszy osoby „zdegradowane”, odepchnięte przez wspólnotę (wiersze „Rufus” i „Gniazda”). Nawet w tłumaczeniach utworów Frances Chung, gdy świadomy swej odmienności kulturowej i rasowej człowiek doświadcza śmieszności, bólu i rozdarcia powodowanego niemożnością dialogu. W utworze „Moje koleżanki Włoszki” poetka wyznaje:
     
     Moje koleżanki, Wloszki, stroiły się na niedzielę w sukienki
     i buty na obcasach. Mówiły mi, że po spowiedzi idą na
     chińszczyznę. Myślałam, że tak nazywają czyjś dom albo
     restaurację. Wiedziałam tylko tyle, że szły w kierunku
     Chinatown. Nie miałam pieniędzy i nigdy też nie chodziłam
     do kościoła, więc nie przyłączałam się. W niedzielę nasze
     drogi rozchodziły się.
     

     Można by powiedzieć, że każdy ma swój dom i swoją chińszczyznę. Problem w tym, czy można znaleźć przestrzeń dialogu między tymi światami. Zmaga się z nim, na gruncie obserwacji środowiskowych, Karol Maliszewski w tekście „O tym, jak mnie zaczęła przerastać sytuacja itd.”. Pisze o „życiu w gromadzie literackiej”, o środowiskowych sympatiach i antypatiach, zauważając, że dialog ten musi odbywać się na poziomie tekstów, a krytyk „powinien pozostać w samotności” (środowiskowej, towarzyskiej). Z kolei Tamara Bołdak-Janowska w niezwykle emocjonalnym eseju „Robercie” wadzi się z własnym wydawcą, broniąc się przez zapędami różnej maści redaktorów, korektorów itp. Czyli też o świadomości „ja – świat” tu mowa.
     „Undegrunt” uwidacznia sytuację, w której młoda literatura zaczyna się przegrupowywać — przenosi akcenty na sprawy dotychczas pomijane lub pozornie oczywiste. Orbituje wokół zaangażowania w życie społeczne, analizy i oceny rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, dotyka chimerycznego statusu twórcy, literackiego środowiska i jego pułapek. Redaktorzy pisma, chyba po raz pierwszy, postawili tak wyraźnie na teksty, które dialogizują świat, wykraczają poza getto hipochondrycznych bolączek „twórcy”. Oczywiście nie chcę generalizować całej zawartości numeru. Przeciwwagą dla mojej „czytelniczej tendencyjności” jest niewątpliwie proza Piotra Siweckiego „Rage Against Loud Love”, mocno psychologizowana, neurotyczna opowieść o „kochankach w czasie ponowoczesnym”, gdy język uczuć staje się intertekstualną kliszą, maską, matrycą. Kontrą mogą być również retuszowane impresyjnie wiersze Macieja Roberta, klasycystycznie Wojciecha Hieronima Borkowskiego, czy „bruLionowe” w dykcji utwory Adama Błażejewicza. Jednak ten sposób lektury odpowiada mi najbardziej. To niewątpliwy atut jubileuszowego numeru.
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
Sen o Gombrowiczu