Śledzenie zapisów na ekranie zamiast wieczornego wertowania książki? Technoentuzjaści zapewne powiedzieliby „dlaczego nie?”, ba, niektórzy już dziś z laptopem na kolanach czytają internetowe wydanie ulubionego pisma albo powieści. Niestety, mój „pecet” jest duży i nieporęczny, więc przed snem korzystam z wytworów technologii postgutenbergowskiej. Powiedzmy, że mam wybór (tj. laptopa ze stałym łączem) – czy będę wolała wtedy literaturę tradycyjną (druk) czy liternet? (Tu uwaga: liternet oznacza zarówno internetowe wydania pism, utworów literackich, gdzie sieć to dodatkowe medium, jak i swoiste gatunki, powstałe dzięki możliwościom internetu.) W wyborze opcji może pomóc najnowszy „Ha!Art” (2002/2-3), poświęcający sporo miejsca związkom literatury z internetem. Czy niebezpiecznym? Zobaczmy.
Powieść nad powieściami, uniwersalna biblioteka,ale i opowieść spełniająca się w multisensorycznym środowisku, współtworzona przez czytelnika – oto elementy mitu książki idealnej przyświecającemu tworzeniu hipertekstów, o czym pisze Mariusz Pisarski (Powieść jako zwierciadło umysłu). W swoim tekście przybliża 3 klasyczne hiperteksty – A further Xanadu Adriana Roberta, afternoon. a story Michaela Joyce’a i Patchwork Girl Shelley Jackson – pokazując na ich przykładzie, iż hiperfikcja pozwala odkrywać obszary literackiej wrażliwości, które marginalizowała epoka druku. Wielogłosowość hipertekstu odpowiada w jakimś stopniu wielotorowości naszej świadomości, układanie opowieści poprzez wybór wariantów pozwala czytelnikowi czuć się współpiszącym – oto niektóre zalety tej formy. Zgadzam się z Pisarskim, że hipertekst wzbogacił literaturę i odświeżył powieść, ale podzielam też jego obawy, że bogactwo środków, jakimi dysponuje, może doprowadzić do przerostu formy nad treścią i tym samym zbanalizować przekaz albo wprowadzić chaos – a czyż nie sięgamy po tradycyjną powieść m.in. po to, by znaleźć się w uporządkowanym świecie? Nie przesadzałabym też z interaktywnością czytelnika hipertekstu – nasza swoboda wyboru jest ograniczona. To trochę jak w irytującym programie „Decyzja należy do Ciebie”, gdzie niby pozwala mi się zdecydować, czy Krysia powinna odejść od niewiernego męża, czy nie, ale tak naprawdę ktoś już wcześniej wybrał, co dla Krysi najlepsze.
Internet ma też swoje liryczne oblicze, zdawałoby się, że szczególnie przyjazne wobec poetyckiej braci, bo jego demokratyczny charakter stwarza szansę tym, którym nie daje jej tradycyjny system wydawniczy. Może w tym miejscu należałoby dodać – niestety... Prawie każdemu zdarzyło się w życiu popełnić wiersz, ale najczęściej te płody kulawej muzy lądowały na dnie szuflady i większość z nas wierszoklectwo zalicza do okresu osobistych błędów i wypaczeń. Dziś sytuacja się zmieniła, bo Internet rodzi pokusę podzielenia się z innymi swoją twórczością. Respektowana w sieci anonimowość niweluje nieśmiałość i lęk przed krytyką, jaką odczuwałby poeta prezentując swoje utwory potencjalnemu wydawcy. W internecie – jak zauważa Włodzimierz Karol Pessel (Stygmat szuflady a poetyka liternetowego banalizmu) – gdy znudzą nas frazy opisujące egzystencjalny ból, po prostu klikamy i zmieniamy stronę. Nie musimy niczego komentować (choć czasem możemy), poeta nie musi się tłumaczyć, stąd niewesoły wniosek autora tekstu, że „internetowa indyferencja nie będzie sprzyjać rafinowaniu się talentów”. Wśród grafomanii znajdzie się kilka perełek, ale te pewnie chciałyby stosownej oprawy, którą jest tradycyjny tomik, bo druk ciągle nobilituje. Internet to medium egalitarne, a my, wyznając ideał demokratycznej równości, po cichu marzymy o byciu elitą.
Z pewnością część z nas pisze bądź pisała pamiętnik – może nawet ukradkiem, nocą, pod kołdrą przy świetle latarki. Tradycyjne sztambuchy to już chyba przeszłość – przemawia za tym np. imponująca liczba blogów, czyli kolejnego przejawu liternetu. Od razu powinnam jednak zastrzec – za badaczką zjawiska, Marią Cywińską-Milonas (Blogi – ujęcie psychologiczne) – że blog nie jest, jak się go najczęściej klasyfikuje, elektronicznym dziennikiem albo lepiej: nie jest wyłącznie nim. Traktowanie bloga tylko w kategorii odmiany reality show, publicznego ekshibicjonizmu to niesprawiedliwe generalizowanie, zakładające, że blogowicze to osoby z – łagodnie to ujmując – zaburzeniami osobowości. Oczywiście istnieją blogi obliczone na efekt, zaistnienie dzięki prowokacji, skandalowi, ale to tylko procent całości. Autorka proponuje przyjrzeć się blogowi jako nowemu kanałowi komunikacyjnemu, pisze o rodzajach blogów, relacji nadawca – odbiorca, charakteryzuje dwie strony procesu komunikowania. Po co nam blog? By dać upust naszemu ekshibicjonizmowi albo przezwyciężyć introwertyzm, który w „realu” utrudnia nasze kontakty z innymi, dla autoterapii, autopromocji, poczucia wspólnoty, której kontakty nie muszą ograniczać się do pisania albo komentowania cudzych zapisków. Interesująco też wygląda, w kontekście blogów, kwestia internetowej anonimowości: sprzyja szczerości czy manipulacji? Z tekstu wynika, że raczej tej pierwszej, ale pewności nie mamy.
Blogi można potraktować jako antidotum na swoisty autyzm naszego społeczeństwa. Jest też tak, jak mówi w wywiadzie Ash, którego w „Ha!Arcie” przepytuje Jan Sowa: ludzie piszą blogi, bo mogą. Podobnie jest z całym liternetem: możemy korzystać z jego form, ale nie musimy, bo to tylko alternatywa wobec tradycyjnej literatury, alternatywa z wielu względów (dostęp do sieci, jego koszt) wybierana przez mniejszość. Zatem związki literatury z internetem tej pierwszej nie zagrażają, to po prostu romans, miejscami nawet ekscytujący. Z czasem liternet zyska wielbicieli, ale nawet wtedy układ liternet – literatura tradycyjna, przypominać będzie relację e-mail – normalny list: możliwości poczty elektronicznej, zwłaszcza szybkość, są nieocenione, ale jak przyjemnie rozrywa się kopertę i przebiega wzrokiem po zapisanych gęsto kartkach...
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- Papier kontra ekran
- MAŁA, UNIWERSALNA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
|
|