Nr 35 (46)
z dnia 12 grudnia 2002
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

KOMPUTER DO PODUSZKI?
     
   

     Śledzenie zapisów na ekranie zamiast wieczornego wertowania książki? Technoentuzjaści zapewne powiedzieliby „dlaczego nie?”, ba, niektórzy już dziś z laptopem na kolanach czytają internetowe wydanie ulubionego pisma albo powieści. Niestety, mój „pecet” jest duży i nieporęczny, więc przed snem korzystam z wytworów technologii postgutenbergowskiej. Powiedzmy, że mam wybór (tj. laptopa ze stałym łączem) – czy będę wolała wtedy literaturę tradycyjną (druk) czy liternet? (Tu uwaga: liternet oznacza zarówno internetowe wydania pism, utworów literackich, gdzie sieć to dodatkowe medium, jak i swoiste gatunki, powstałe dzięki możliwościom internetu.) W wyborze opcji może pomóc najnowszy „Ha!Art” (2002/2-3), poświęcający sporo miejsca związkom literatury z internetem. Czy niebezpiecznym? Zobaczmy.
      Powieść nad powieściami, uniwersalna biblioteka,ale i opowieść spełniająca się w multisensorycznym środowisku, współtworzona przez czytelnika – oto elementy mitu książki idealnej przyświecającemu tworzeniu hipertekstów, o czym pisze Mariusz Pisarski (Powieść jako zwierciadło umysłu). W swoim tekście przybliża 3 klasyczne hiperteksty – A further Xanadu Adriana Roberta, afternoon. a story Michaela Joyce’a i Patchwork Girl Shelley Jackson – pokazując na ich przykładzie, iż hiperfikcja pozwala odkrywać obszary literackiej wrażliwości, które marginalizowała epoka druku. Wielogłosowość hipertekstu odpowiada w jakimś stopniu wielotorowości naszej świadomości, układanie opowieści poprzez wybór wariantów pozwala czytelnikowi czuć się współpiszącym – oto niektóre zalety tej formy. Zgadzam się z Pisarskim, że hipertekst wzbogacił literaturę i odświeżył powieść, ale podzielam też jego obawy, że bogactwo środków, jakimi dysponuje, może doprowadzić do przerostu formy nad treścią i tym samym zbanalizować przekaz albo wprowadzić chaos – a czyż nie sięgamy po tradycyjną powieść m.in. po to, by znaleźć się w uporządkowanym świecie? Nie przesadzałabym też z interaktywnością czytelnika hipertekstu – nasza swoboda wyboru jest ograniczona. To trochę jak w irytującym programie „Decyzja należy do Ciebie”, gdzie niby pozwala mi się zdecydować, czy Krysia powinna odejść od niewiernego męża, czy nie, ale tak naprawdę ktoś już wcześniej wybrał, co dla Krysi najlepsze.
      Internet ma też swoje liryczne oblicze, zdawałoby się, że szczególnie przyjazne wobec poetyckiej braci, bo jego demokratyczny charakter stwarza szansę tym, którym nie daje jej tradycyjny system wydawniczy. Może w tym miejscu należałoby dodać – niestety... Prawie każdemu zdarzyło się w życiu popełnić wiersz, ale najczęściej te płody kulawej muzy lądowały na dnie szuflady i większość z nas wierszoklectwo zalicza do okresu osobistych błędów i wypaczeń. Dziś sytuacja się zmieniła, bo Internet rodzi pokusę podzielenia się z innymi swoją twórczością. Respektowana w sieci anonimowość niweluje nieśmiałość i lęk przed krytyką, jaką odczuwałby poeta prezentując swoje utwory potencjalnemu wydawcy. W internecie – jak zauważa Włodzimierz Karol Pessel (Stygmat szuflady a poetyka liternetowego banalizmu) – gdy znudzą nas frazy opisujące egzystencjalny ból, po prostu klikamy i zmieniamy stronę. Nie musimy niczego komentować (choć czasem możemy), poeta nie musi się tłumaczyć, stąd niewesoły wniosek autora tekstu, że „internetowa indyferencja nie będzie sprzyjać rafinowaniu się talentów”. Wśród grafomanii znajdzie się kilka perełek, ale te pewnie chciałyby stosownej oprawy, którą jest tradycyjny tomik, bo druk ciągle nobilituje. Internet to medium egalitarne, a my, wyznając ideał demokratycznej równości, po cichu marzymy o byciu elitą.
      Z pewnością część z nas pisze bądź pisała pamiętnik – może nawet ukradkiem, nocą, pod kołdrą przy świetle latarki. Tradycyjne sztambuchy to już chyba przeszłość – przemawia za tym np. imponująca liczba blogów, czyli kolejnego przejawu liternetu. Od razu powinnam jednak zastrzec – za badaczką zjawiska, Marią Cywińską-Milonas (Blogi – ujęcie psychologiczne) – że blog nie jest, jak się go najczęściej klasyfikuje, elektronicznym dziennikiem albo lepiej: nie jest wyłącznie nim. Traktowanie bloga tylko w kategorii odmiany reality show, publicznego ekshibicjonizmu to niesprawiedliwe generalizowanie, zakładające, że blogowicze to osoby z – łagodnie to ujmując – zaburzeniami osobowości. Oczywiście istnieją blogi obliczone na efekt, zaistnienie dzięki prowokacji, skandalowi, ale to tylko procent całości. Autorka proponuje przyjrzeć się blogowi jako nowemu kanałowi komunikacyjnemu, pisze o rodzajach blogów, relacji nadawca – odbiorca, charakteryzuje dwie strony procesu komunikowania. Po co nam blog? By dać upust naszemu ekshibicjonizmowi albo przezwyciężyć introwertyzm, który w „realu” utrudnia nasze kontakty z innymi, dla autoterapii, autopromocji, poczucia wspólnoty, której kontakty nie muszą ograniczać się do pisania albo komentowania cudzych zapisków. Interesująco też wygląda, w kontekście blogów, kwestia internetowej anonimowości: sprzyja szczerości czy manipulacji? Z tekstu wynika, że raczej tej pierwszej, ale pewności nie mamy.
      Blogi można potraktować jako antidotum na swoisty autyzm naszego społeczeństwa. Jest też tak, jak mówi w wywiadzie Ash, którego w „Ha!Arcie” przepytuje Jan Sowa: ludzie piszą blogi, bo mogą. Podobnie jest z całym liternetem: możemy korzystać z jego form, ale nie musimy, bo to tylko alternatywa wobec tradycyjnej literatury, alternatywa z wielu względów (dostęp do sieci, jego koszt) wybierana przez mniejszość. Zatem związki literatury z internetem tej pierwszej nie zagrażają, to po prostu romans, miejscami nawet ekscytujący. Z czasem liternet zyska wielbicieli, ale nawet wtedy układ liternet – literatura tradycyjna, przypominać będzie relację e-mail – normalny list: możliwości poczty elektronicznej, zwłaszcza szybkość, są nieocenione, ale jak przyjemnie rozrywa się kopertę i przebiega wzrokiem po zapisanych gęsto kartkach...
     
     
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
Z DOLNEJ PÓŁKI
NA USŁUGACH CIAŁA
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO