|
|
Interesując się losem Dagny Juel, żony Stanisława Przybyszewskiego, głównie z okazji jej udziału w bohemie berlińskiej lat 1893-1896, w której kręgu obracali się wówczas także August Strindberg i Edward Munch, nigdy nie przypuszczałem, że będę świętował setną rocznicę jej tragicznej śmierci w Tbilisi, przy jej grobie, i na konferencji polsko-norwesko-gruzińskiej, poświęconej jej życiu i twórczości. W dodatku patronat honorowy nad konferencją objęły ambasady Polski i Norwegii, odsłonięto tablicę pamiątkową na ścianie dawnego Grand Hotelu, w którym 5 czerwca 1901 zastrzelił Dagny Władysław Emeryk, popełniając następnie samobójstwo.
|
|
|
|
|
Wśród licznych współczesnych powieści, które w nadmuchaną, postmodernistyczną strukturę wprowadzają barwy retro, Zmierzchy i poranki, na pozór zanurzone w tym samym kolorze, są czymś odmiennym. Bo nie używającym świata do ozdoby, nie inkrustującym go przeszłością, nie żerującym na sentymentach do starych pocztówek. Są też – nieważne: zamierzonym czy mimowolnym, ważne, że sugestywnym – manifestem. Artystycznym? Jeśli sztuka jest stwarzaniem świata, to tak. Jeśli stwarzać, znaczy ocalać: tak. Cokolwiek na ten temat powiedzieli inni. A mówili zazwyczaj, że ocalenia nie ma.
|
|
|