|
|
No i przekonaliśmy się, że społeczeństwo, które się odwróciło od narodowej literatury, wcale nie jest fantazją. Fantastami natomiast okazali się oponenci Kingi Dunin, bo to ona już w roku 1994 odważyła się zapytać, czy rodzima poezja i rodzima proza są nam jeszcze do czegokolwiek potrzebne. Wówczas pytanie trafiło w próżnię, w najlepszym razie – uznano je za prowokację ekscentrycznej felietonistki, gotowej prawić o wyższości importowanej kultury masowej nad tą arcypolską, górną i poważną. Tymczasem ambicje Dunin były dużo większe. Wydanie Karocy z dyni, książki gromadzącej najcelniejsze wystąpienia tej publicystyki, to dobra okazja, by przypomnieć tamto wezwanie: „Przestańmy w końcu uważać, że literatura polska musi istnieć.
|
|
|