|
|
Był taki film Być jak John Malkovich (Spike'a Jonze’a), w którym wskakują ludziska w aktora by nim pobyć. A potem zmieniają mu życiorys. A można przecież mniej drastycznie przeżywać cudze sprawy, od czego są bowiem diariusze, blogi, zwykłe dzienniki powszednie? I żeby nie trafić w byle kogo, warto dla wprawy wpasować się w Iwaszkiewicza. I nie wpasowywać się po przygodę, tylko po starość i nie po sukcesy tylko po równię pochyłą, zresztą Być jak John Malkovich nie jest filmem kasowym, lecz alternatywno-niekomercyjnym, dla wrażliwych.
|
|
|
|
|
Kino islandzkie, zwłaszcza twórczość Fridrikssona, prezentuje się jako rzeczywiście niezwykłe zjawisko. Szkoda tylko, że na razie raczej możemy o tych filmach czytać, a nie je oglądać. Jest jednak nadzieja, że skoro nasi dystrybutorzy pokochali kino azjatyckie i irańskie, to może przyjdzie kolej i na Islandię.
|
|
|