Nr 29 (40)
z dnia 12 października 2002
powrót do wydania bieżącego
 
wybrane artykuły | autorzy | archiwum     
 

WYPEŁNIĆ PRZEZNACZENIE
   
Dariusz Nowacki

   
   
Dzisiaj nie tylko kupuje się licencję na przekład książki wraz z jej (książki) propagandowym oprzyrządowaniem (to oczywiste), ale też pewna ścieżka kariery, pewna struktura tzw. sukcesu została perfekcyjnie opanowana i przy byle okazji powielana. Wygląda to mniej więcej tak: Niemcy, co to „znają się na Holocauście”, najpierw dmuchają balon na swoim podwórku. Balon leci przez Atlantyk, gdzie rzecz dopompowują Amerykanie. W końcu po paru latach ów balon z napisem „arcydzieło” przylatuje do nas. No i zawsze jest tak samo: tutejszy wydawca zapewnia, iż zachodnioeuropejscy i amerykańscy krytycy uznali książkę (tu: powieść Imre Kertésza) za dzieło wybitne. Właśnie dlatego polskiej edycji Losu utraconego towarzyszy (bo towarzyszyć musi!) hasło wyjęte z niemieckiej gazety: „Dokument i arcydzieło literackie zarazem”. To na pierwszej stronie okładki. Na odwrocie książki znajdziemy podobne opinie. W porządku, święte prawo marketingu i reklamy. Tyle że w tej konkretnej sytuacji szalenie ryzykowne to zapewnienia, wpędzające polskiego czytelnika w konfuzję. Jeśli bowiem powieść węgierskiego autora opatrzymy mianem arcydzieła, to jak wówczas nazwiemy prozę obozową Tadeusza Borowskiego?



 
    PAKIET

Inga Iwasiów

   
   
Nikt normalny nie będzie czytał i chodził do kina. Normalni i dzisiaj się tym nie zajmują. Książki czytają głównie filateliści, jak nazywał wszelkich upartych intelektualnych hobbystów Leopold Tyrmand. Inni: chyba że dostają je za darmo. To dotyczy także pism kulturalnych. Podstawowymi ich odbiorcami są partycypanci listy gratisów, innym szkoda paru złotych polskich; wyjątek stanowią znajomi królika, którego/której tekst znajduje się w środku. Kiedy uczestniczę w nadętych dyskusjach o kulturze regionalnej, mam zawsze ochotę zapytać: a kto z Państwa kupił ostatnio za pieniądze jakiś wytwór tej kultury? I jestem pewna, że nikt. A przecież zasada działania kultury, nawet regionalnej, jest prosta: jedni wytwarzają, inni nabywają. Nie wszystko może być dotowane, nie można dotować w stu procentach uczestnictwa. Nie można prowadzić działalności charytatywnej dla konsumenta.