Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 8 z dnia 20 listopada 2001
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
– „Rita Baum” –
Istnieją trzy elementy, które (odkryłam to niedawno za sprawą „Rity Baum” nr 4 /2001/ i zacytowanego przez Krzysztofa Matuszewskiego zdania Bataille'a) w sposób niezaprzeczalny łączą się ze sobą: myślenie, ruch i sukienka. I chyba nie jest to przypadek, że przy okazji tego połączenia napotykamy wszystkie rodzaje: męski ruch, nijakie myślenie i żeńską sukienkę. Szybko jednak wprawione w ruch rodzaje wymkną się spod rygorów gramatyki, bo przecież może być także: ta ruchliwość i ta myśl. Sama żeńskość. Z Bataille'a nic nie zostaje: to kara za przypisywaną kobietom (przenoszoną na nie) nieprzyzwoitość: „Myślę tak, jak dziewczyna unosi sukienkę. U kresu swego ruchu myśl jest bezwstydem, czystą obscenicznością”. Ciekawi mnie, dlaczegóż to rozpinanie przez mężczyznę koszuli nie wywołuje takiego zamieszania?
Czy będę bliska prawdy mówiąc, że do tego rodzaju pytań (obiecuję, że na tym jednym się nie skończy) skłoniła mnie trójka męskich bohaterów (D.A.F. de Sade, G. Bataille i G. Bachelard)? I, oczywiście ich teksty, które w „Ricie Baum” znalazłam: odpowiednio Rozprawa Clairwil o apatii, Radość w obliczu śmierci, Nadracjonalizm? Jeden sprowokował, drugi poddał temat (choć wcale nie śmierci ani radości), trzeci podpowiedział, że myśleć to także ryzykować („Jeśli w doświadczeniu nie gra się swym rozumem, to nie warto przeprowadzać takiego doświadczenia.”). Ja oczywiście nie ryzykuję, bo chroni mnie przecież przestrzeń zapisu, poza którą nie wychodzę (kurczowo jej się trzymam), a która jest (jak cały numer pisma) nieco kpiarska, dadaistyczno-nadrealistczna. Choć, jak utrzymuje tłumaczony w tym numerze Philip Leger (Dada XXI wieku), nikogo już nie stać na dadaistyczne z ducha wygłupy, bo nikogo nie stać na zakpienie z samego siebie. Tak jakbyśmy coś innego robili przez całe życie!
I proszę nie wysnuwać z połączenia trzech rzeczy i trzech mężczyzn wniosku, że tylko ktoś, kto (u)nosi sukienkę może myśleć, albo że myśleć może tylko ktoś, kto się rusza (bo jest jeszcze Nietzsche – prawem czwartego bohatera – na którego powołuje się Karolina Królikowska w tekście Ruch jest aktem myśli, i u niego ruch jest przede wszystkim tańcem, dzięki czemu poddaje się wizualizacji). Choć właściwie ideałem pozostaje cały czas owa sukienka w ruchu (i pewnie to, co odsłania się, gdy się ją unosi), w wielkim podniesieniu. Mężczyźni zawsze mają skłonność do przesady i nie zwracają uwagi na szczegóły. O tym, co najważniejsze autor tego jakże twórczego i koedukacyjnego połączenia nie pisze; zapomniał?
A jak (myślę sobie całkiem niewinnie, by odróżnić się od nieprzyzwoitej dziewczyny Bataille`a) sukienka jest zbyt krótka, albo zbyt długa, to co? Proszę zauważyć, jak długość sukienki zmienia postać rzeczy i myśli. A wydawałoby się, że tak poważne sprawy wielkich i poważnych filozofów nie powinny zależeć od sprawy tak błahej. Czy myśl, zahaczona o sukienkę, nie zsunie się razem z nią? Zastanawiam się, skąd to przekonanie, że zawsze to, co zakryte jest lepsze i atrakcyjniejsze od tego, co nam się powierza samo? A co gdy, na przykład, okaże się, że – pod sukienką – nici z wyczekiwanego bezwstydu i spodziewanej obsceniczności? Niestety nic (też) o tym w tekście ani samego Bataille`a (Radość w obliczu śmierci), ani w komentarzu do niego, napisanym przez Krzysztofa Matuszewskiego (Bataille – praktyka ekstazy) nie ma. No, cóż – mogę pomyśleć, że jednak ta sukienka nie powinna być za długa. Cierpliwość nie jest mocna stroną, zwłaszcza tych, którzy patrzą na unoszący się materiał i wiele się po jego uniesieniu spodziewają. Stąd pewnie te ciężkie, ospałe myśli – wyczekane, wyproszone, gniotące się długo w oczekiwaniu na ujrzenie światła dziennego. O tych Bachelard pisze, że są „cierpliwie szeregowane, chciwie konserwowane”. Ale też z innych powodów nie może być ona za długa.
Otóż i sukienka, wyobraźmy ją sobie. Stworzona przez Bataille`a. Powinna zostać najsłynniejszą sukienką na świecie. Raz podniesiona, powstrzymuje raczej ruch myśli, o który cały czas tu przecież chodzi. Musi więc być podnoszona i bezzwłocznie opuszczana, a w długą sukienkę łatwo się zaplątać, nogę można skręcić, albo i coś gorszego można sobie (i innym przy okazji) zrobić. Co wtedy ze strzelistym aktem myśli, zaplątanym w falbany i drapowania? I czy sukienka z aksamitu wywołuje inny rodzaj myśli niż, powiedzmy, sukienka z jedwabiu? Albo, gdy dziewczyna ma tylko jedną rękę, którą nieporadnie zsuwa tę uwielbioną, że znowu o niej wspomnę, sukienkę? Bataille się mylił: obsceniczność nie jest po stronie tej, która sukienkę unosi, on chce, żeby tam była i chce, by pod ubraniem też coś, co sam wymyślił, było.
Myślenie nie może obejść się bez myślenia o obsceniczności, którą mężczyźni lokalizują w kobietach. Przychodząc w sukurs Bataille'owi, Kurt Schwitters w tekście Banały z języka chińskiego dodaje na temat kobiet (obydwaj posługują się metaforyką garderobianą): „Każda kobieta ma fartuch”. Z każdej kobiety można coś zdjąć. Myślenie mężczyzn nie może więc obyć się bez kobiet, podczas gdy ta, która sukienkę unosi, wcale nie interesuje się tym, kto przed nią stoi. Czasem więc myśl (chyba jednak tylko kobieca) obywa się bez lustra. Nie jest tak zawsze, ale ktoś może pomyśleć (pomylić się przez swoje zapatrzenie w wydumany gest unoszenia sukienki), że należy kategorycznie i za każdym razem doprowadzić myśl do końca, owego bezwstydnego kresu, uwięzić ją w języku, zamiast pozwolić sobie na bycie przez nią (tę myśl oczywiście) uwodzonym, podrywanym, porzucanym. Problemem pozostaje oczywiście sposób jej wyrażenia i tu „Rita Baum” podpowiada (na własny użytek) język dadaistów, który pogodzi zwaśnione strony rewolucjonistów, terrorystów, anarchistów i innych -istów.
Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 8 z dnia 20 listopada 2001