Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 8 z dnia 20 listopada 2001

Od rytuału do boiska piłkarskiego

– „Dialog” –

     Wirtualną wędrówkę przez pisma teatralne wydawane w Polsce rozpoczynam od „Dialogu” (nr 10/2001). Jest to miesięcznik, który ukazuje się praktycznie bez przerwy od 1956 roku. W artykule programowym pisma czytamy: „Będziemy drukowali sztuki współczesne - polskie i obce - nowele filmowe, słuchowiska radiowe, libretta operowe, utwory różnego kalibru ideowego i artystycznego - i będziemy je krytykowali, opierając się na konkretach. W krytyce będziemy rozwijali szeroki wachlarz opinii”. I tak też się stało. Po blisko 50 latach „Dialog” ani na chwilę nie podaje się presji, gwałtowności współczesnego rynku medialnego. Redakcja z godną podziwu solidnością co miesiąc przygotowuje obszerny zeszyt. Kiedy przed rokiem ukazała się książka Richarda Schechnera Przyszłość rytuału wydawało mi się, że przeszła prawie bez echa. Celebrowali ją w wąskim gronie jedynie koneserzy. A tu niepostrzeżenie Paweł Goźliński pisze artykuł Schechner - rytuał czy moralność?. Tytuł sugeruje polemikę. Schechner w swej książce jednym zdaniem niszczy trwającą dwa tysiące lat tradycję metafory theatrum mundi, stwierdzając że banalizuje sztukę i życie codzienne. Co oferuje w zamian? Oczywiście rytuał, który widzi w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności: w przedstawieniach teatralnych, w rozbieraniu muru berlińskiego, w święcie młodzieży na placu Tian'anmen w 1989 roku, w ramlili ramagarskiej oraz w meczach Pucharu Świata. Goźliński stara się udowodnić, że pogańskie widzenie świata jako sceny jest prostym i szczerym określeniem miejsca człowieka we wszechświecie. Przy czym wytacza przeciwko Schechnerowi działa dużego kalibru, zaczynając od cytatu z Listu świętego Pawła do Koryntian, a kończąc na Imago Dei w człowieku. Jasność i precyzja wywodu zgubiła się w przywoływanych odniesieniach. Goźliński jest autorem o dużym doświadczeniu i jego teksty nie raz błyszczały od erudycyjnych zakrętasów. Ale zawsze charakteryzował go umiar i precyzja. Pojęcie rytuału u amerykańskiego teatrologa jest nie do końca jasne. Dlatego wydaje mi się, że ostrze krytyki należało wymierzyć prosto i celnie w mgławicę znaczeniową, w której Schechner lekko sam się zagubił.
     Ale z pomocą Goźlińskiemu i Schechnerowi przyszedł autor sąsiadującego tekstu: Jacek Jan Pawlik SVD Lalka: scedowane człowieczeństwo. Punktem startowym prowadzonych rozważań, jest piłka do siatkówki o imieniu Wilson, która stała się jednym z bohaterów filmu Roberta Zameckisa Poza światem. Główną postacią obrazu jest rozbitek na bezludnej wyspie - Chuck Noland, który z resztek niepotrzebnych w takiej sytuacji rzeczy stwarza sobie towarzysza niedoli. Pawlik rozpoczyna grę z teoriami teatru i rytuału. Pokazuje prosto i zwięźle podstawową różnicę, o jakiej powinniśmy mówić. W obrzędzie mamy do czynienia z przenikaniem się sacrum i profanum. Publiczność jest aktywnym uczestnikiem zdarzeń, których wiarygodności nie podważa. W teatrze jest duża sfera umowności. Istnieje kurtyna, która oddziela widzów od świata fikcji. Nawet jeżeli mamy do czynienia z teatrem awangardowym, to jednak podział na dwie strefy nie zostaje zatracony. I najważniejsze: jest aktor, który nigdy nie pozwoli zawładnąć sobą przez jakieś tajemne moce, rozumie co robi i może kontrolować swoją grę.
     Po jasno określonym polu rozważań Pawlik wprowadza lalkę jako element widowiska kulturowego. Kim ona jest? Może to jest tylko manekin, uczestnik obrzędów i teatralnych widowisk, byt pośredni? Przenikliwie opisuje lalkę Unil, która dla ludu Basari jest znakiem człowieka umarłego. Jej wędrówka utożsamiana jest z duszą zmarłego, a ona sama staje się jego własnym wizerunkiem zamkniętym w umownym znaku. I znowu pojawia się piłka Wilson. Dla Pawlika jest to po prostu: „wykorzystanie antropomorficznych przedmiotów w celu przezwyciężenia śmierci i odnowy życia”. To bardzo trafna konkluzja. Zabrakło mi w tych rozważaniach podjęcia problemu kreacji żywego fantomu ludzkiego, który w widowiskach współczesnych twórców teatralnych jest bytem odmiennym od lalki i odmiennym od istnienia aktora na scenie. No, ale może to początek zupełnie innych dociekań…
     W październikowym „Dialogu” pojawia się jeszcze jedna piłka - lejtmotyw całego numeru. Jeżeli tyle mówiliśmy o rytuale, to nie mogło oczywiście zabraknąć piłki nożnej. Pojawia się ona w dwóch odsłonach. W drukowanej sztuce Stanisława Bieniasza Transfer oraz w felietonie Wojciecha Majchereka Wyznania nieuleczalnego kibica piłkarskiego. Pamiętam przypadkowo spotkanego parę lat temu gdzieś w świecie Włocha, który ucieszył się, że poznał Polaka. Krzyczał: „Zibi Boniek”, a dopiero potem dodał: „Papa”. Możemy przyjąć, że amok piłkarski zaczął się w roku 1863 w Anglii, kiedy to powstał pierwszy związek piłkarski. Wiek XX to okres narastającej fali szaleństwa. Dla bohaterów Bieniasza futbol to sposób na życie, ale też sposób na ucieczkę od realnego życia. Dla Majcherka piłka jest pociągającym narkotykiem. Autor rozpoczyna swój zgrabny tekst od przywołania wyjazdów krytyków-jurorów konkursu na najlepszą inscenizację polskiej sztuki współczesnej. W gronie tuzów analizowano oglądane mecze, formę poszczególnych piłkarzy etc. Widać piłka spowodowała trwałe odurzenie, bowiem krytycy zapomnieli, że w ich towarzystwie była kobieta, która stała się widzem omawianych rozgrywek na trasach pociągowo-samochodowych całej Polski. Narkotyki jak wiadomo bywają niebezpieczne…

Tymoteusz Kostecki





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 8 z dnia 20 listopada 2001