Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 7 z dnia 10 listopada 2001

O potrzebie rastryzmu

– „Raster” –

      „Raster” już jako wydawany na papierze nieregularnik narobił sporo zamieszania. Chyba też po raz pierwszy w powojennej Polsce, określone pokolenie artystów (tu głównie roczniki 70. - tak jak i redaktorzy tego magazynu), miało do dyspozycji pismo interesujące się żywo tworzoną przez nich sztuką. Analogowy „Raster” nie tylko zamieszczał relacje, recenzje i popularyzujące artykuły o najmłodszej plastyce, ale też od początku dość zdecydowanie wskazywał jej mniej lub bardziej potencjalnych „wrogów”. Redaktorzy pisma w osobach Łukasza Gorczycy i Michała Kaczyńskiego z powodzeniem zastosowali w tym celu chwyty przejęte z politycznej agitki i komercyjnej reklamy. Tak więc, czasem ewidentnie niszowe artystyczne akcje kreowane były na zjawiska o znacznie szerszym niż w rzeczywistości zasięgu oddziaływania. „Wrogowie” natomiast niszczeni byli w sposób konsekwentny i bezwzględny. Przywołanym z imienia i nazwiska najczęściej w bardzo złośliwy (co wcale nie oznacza, że nietrafny!) sposób wytykano wszelkie potknięcia i obsuwy. Takim celom służyła między innymi żywo i przenikliwie redagowana - Wielka rastrowska kronika sztuki. Podobne zadanie spełniał (i zresztą spełnia do dzisiaj) wymyślony przez Gorczycę i Kaczyńskiego Słowniczek Artystyczny Rastra.
      Glosariusz ten, zajmujący czołowe miejsce w internetowej wersji pisma, które w międzyczasie z typowego nieregularnika stało się systematycznie wydawanym w sieci tygodnikiem, bezproblemowo wprowadzi nas w artystyczne preferencje jego redaktorów (a co za tym idzie - w znacznej mierze także w dominujące estetyczne upodobania pokolenia roczników 70.). Najlepiej więc przytoczmy w tym miejscu kilka terminów ze „słowniczka”:
      ARTE POLO - gatunek we współczesnej plastyce polskiej o specyfice zbliżonej do disco polo w muzyce. Wartości czysto artystyczne zostają w nim zastąpione wartościami komercyjno-rozrywkowymi. Popularny jednak - odmiennie niż disco polo - także wśród elit społecznych, od niewyrobionej publiczności po niektóre kręgi kolekcjonerów, galerników i krytyków.
      BŁOTO - szeroko rozpowszechniony gatunek malarski cechujący się techniką tzw. „grzęznącego pędzla” - dłubania w brudnej farbie niczym w błocie, rozchlapywania połamanych kolorów w bezmyślne, niespójne formy. Wyrasta on z koloryzmu oraz z modernistycznej tradycji malarstwa abstrakcyjnego w formie i treści.
      DUPA - skrót od nazwy Dom Upadłego Plastyka Artysty. Właściwa nazwa galerii mieszczącej się w siedzibie Związku Polskich Artystów Plastyków w Warszawie przy ul. Mazowieckiej słynnej z kompromitującego poziomu wystawianych prac (por. także BŁOTO).
     GLUT - analogiczny do BŁOTA w malarstwie gatunek rzeźbiarski cechujący się formowaniem niekształtnych figur ze źle obrobionego brązu, ceramiki i innych klasycznych materiałów rzeźbiarskich. W tym nurcie wzniesiona została także większość polskich pomników. Robienia GLUTÓW rzeźbiarze uczą się od różnego rodzaju rzemieślników, kamieniarzy, plastyków amatorów, producentów gipsowych krasnali.

      Oczywiście takie „prześmiewcze” (jak by powiedział któryś z polskich krytyków literackich, np. Jarosław Klejnocki) i dość trafne zarazem określenia nie stanowią wyłącznej zawartości pisma. Głównym celem internetowego „Rastra” jest informowanie o interesujących wystawach i artystycznych wydarzeniach w Polsce i za granicą, a także o ich niezawsze chętnie ujawnianych kulisach. Tego też rodzaju artykuły, relacje oraz newsy znajdziemy w cotygodniowej edycji magazynu. Tym jednak, co różni „Rastra” od innych polskich pism artystycznych, niekoniecznie ukazujących się wyłącznie w sieci, jest silne „emocjonalne” zaangażowanie redaktorów, co często owocuje dość dosadnymi i (jeszcze to raz podkreślę!) trafnymi diagnozami. Czegoś takiego bardzo brakuje w pismach literackich. Co prawda „Raster” w czasie współpracy z wydawcą „Lampy i Iskry Bożej” Pawłem Dunin-Wąsowiczem był (jeszcze jako magazyn papierowy) periodykiem artystyczno-literackim, ale niestety tylko przez kilka numerów. Szkoda, że ta współpraca się urwała, bo być może mielibyśmy wreszcie na rynku periodyk żywo reagujący na wydarzenia oraz daleki od akademickiej politycznej poprawności i wzajemnego prawienia sobie krytyczno-literackich duserów.
     Mniej więcej na początku sierpnia 2001 na stronie „Rastra” umieszczona została wypowiedź Władysława Kaźmierczaka (znanego artysty performera oraz dyrektora BWA w Słupsku) na temat uprawiania krytyki sztuki w Polsce. Tekst ten, być może w pewnych miejscach nieco utopijny w swych „pretensjach” wobec autorów plastycznych recenzji, nie pozostawia suchej nitki na ich doraźnej, prasowej działalności. Dodatkowo, Kaźmierczak wzorując się na przytaczanym już „słowniczku” dzieli krytyków na dwie grupy: jastrzębi i pingwinów. O ile drapieżniki, jakimi są jastrzębie, służą tutaj za wzorzec pozytywny, to pingwiny (skądinąd bardzo sympatyczne i dzielne ptaki, szczególnie np. Pingwiny Adeli) uosabiają wszelkie negatywne cechy krytyka sztuki. Najlepiej więc będzie przytoczyć w tym miejscu „definicję” autorstwa Kaźmierczaka:
     Pingwin jest też ptakiem, ale takim, któremu Ziemia wydaje się płaska. Nielot. Bezlot mówią inni. Ptak domator. Oportunista. Nigdzie nie podróżuje. Nie zna języków obcych. W kółko powtarza: tak, tak, tak jak w reklamie Ery, czyli bezkrytycznie i uparcie powiela zasłyszane opinie. Nawet po 25-ciu latach. Teksty pingwinów są napisane literacko poprawnie, ale kompletnie pozbawione sensu i ducha czasu. Pingwin źle znosi zbyt swobodną dyskusję, zwłaszcza dyskusję z własnymi poglądami. Pingwin nie wydatkuje energii, chociaż sprawia wrażenie, że jest zawsze bardzo zajęty i aktywny. Udaje pracowitego, chociaż dłubie tylko w przeszłości nie ruszając się od swojego gniazda. Żyje w skupiskach. Boi się i nie lubi innych ptaków, właściwie ich nie rozumie. I nie wie dlaczego latają. Jest oczywiście bardzo sympatyczny, trochę śmieszny, ale pożytku z niego niewiele. Na swój sposób ambitny i zawzięty. Typowy karierowicz. Psuje polską sztukę.
      Pomijając dość nieznośną dawkę antropocentryzmu obecną w tej wypowiedzi, nie sposób nie zgodzić się z zawartymi w niej obserwacjami. Mało tego, przytoczona „definicja pingwina” doskonale odnosi się także do wielu rodzimych krytyków literackich. Kaźmierczak w „Rastrze” przedstawia polskich „pingwinów”, dokonując przy okazji stosownej charakterystyki każdej z tych osób – wymienionych niestety jedynie z inicjałów (tylko „jastrzębie” są wskazane z imienia i nazwiska). Nawet jeżeli niektóre z jego określeń są nie do końca trafne, mamy tu do czynienia z czymś, czego bardzo, bardzo brakuje na polskim rynku czasopism artystycznych. Wszechobecność „pingwinów” w wysokonakładowej prasie oraz w tej „niszowej”, drukowanej dzięki ministerialnym dotacjom i grantom z rozmaitych fundacji, jest zjawiskiem mocno niepokojącym. „Pingwiny” bowiem są nie tylko producentami typowej recenzenckiej mowy-trawy, ale także tworzą dość stabilnie funkcjonującą koterię, skutecznie uniemożliwiającą działanie „jastrzębiom” oraz zdolnym i niebanalnym artystom. Obserwując kilkuletnie, bezkompromisowe poczynania redaktorów „rewolucyjnego tygodnika artystycznego Raster” (no cóż, taka nazwa pisma do czegoś zobowiązuje!), nie sposób zauważyć dotkliwego niedoboru „rastryzmu” w znacznie liczniejszej od plastycznych, grupie pism literackich.
     

Wojciech Wilczyk





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 7 z dnia 10 listopada 2001