Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 3 z dnia 30 września 2001

Manewry z dźwiękami

„Gazeta Muzyczna” – „Ha!art” – „Gadki z Chatki”

     WIADOMOŚCI Z LINII FRONTU
     „Gazeta Muzyczna” (9/2001) zmieniła logo. Zmieniła też szatę graficzną. „Gazeta Muzyczna” zaczęła właśnie dziesiąty rok istnienia. A to najwyraźniej zmienia. Na szczęście (dla czytelników) nie zmieniły się działy tematyczne i tak, można nadal tu znaleźć świeże wieści z takich dziedzin jak: Clubbing, Fonografia, Radio i Technika.
     Dla fanów clubbingu jest w tym numerze nade wszystko informacja o Paradzie Wolności SPIKE, na której wystąpiło kilkudziesięciu DJ-ów z Polski i z zagranicy, radiowcy dowiedzą się o dziewiątej edycji Radio Conference Poland, zaś w dziale fonograficznym czeka czytelników miła wiadomość, że polscy wykonawcy sprzedają się najlepiej (sic!). Poza tym technika jest w nieustannym rozwoju, co znawcy będą mogli odczytać i obejrzeć adekwatne ilustracje, a w ramach tegoż rozwoju dziesięcioletni miesięcznik dodatkowo będzie tygodnikiem on – line.
     We wszystkich szanujących się gazetach w których jest cokolwiek o muzyce, jest w tym sezonie też coś o „Depeche Mode”. W „Muzycznej” tekst spisany został w konwencji przypomnienia co, jak, kto i kiedy. Bez podsumowań.
     Fonograficzne wydarzenia zaś to: „Brathanki” za granicą, notka o „Ich Troje” i trochę więcej o Monice Sewioło, która wyszła z domu Wielkiego Brata i trafiła do Koch International Poland. Na następnej stronie znajduje się (na odtrutkę) wywiad z Andrzejem Smolikiem. Nie odkrywczy, ale dla fanów artysty – w sam raz.
     Dalej - zawsze przydatne kalendarium muzyczne, wyczerpujące, ciekawe, na każdy dzień września. Można świętować na okrągło. Jest też kącik z filmem - konkretnie: z „Moulin Rouge”. O muzyce do tego filmu zachęcająco pisze Tomasz Buza. Za filmem zaś znajdują się trzydzieści dwie recenzje najnowszych albumów polskich i niepolskich, zapowiedzi ciekawszych debiutów (Dual Sound, wschodząca gwiazda naszej kameralistyki). Zwracają też uwagę podsumowania listy przebojów 30 ton i innych list. Jest też spore wspomnienie o Niebiesko – Czarnych jako o prekursorach folk rocka.
     „Muzyczna” poleca też różne ważne audycja radiowe, przypomina słuchaczom o radiu Eska i to z grubsza by było na tyle. Zresztą pismo jakby udziela wieści z pierwszej linii frontu muzycznego, który przetacza się po słuchaczach.
     W szacie graficznej zaś opis wydarzeń muzycznych podzielony został czymś, co ma nawiązywać do wyglądu strony internetowej, lecz nie jest specjalnie komunikatywne, ani po prostu ładne. Jest dużo kolorowych, bardzo branżowych reklam, które ładnie wyglądają, bo „Gazeta Muzyczna” wydawana jest na dobrym papierze. I to naprawdę tyle.
     
     WIADOMOŚCI ZE SZTABU
     Na szatę graficzną pisma „Ha!art” nr 2 (7) 2001 nie można kręcić nosem, bo tu artyści działali, ci z innej bajki i z pomysłami jak się patrzy. Co widać, słychać i czuć.
     A w najświeższym „Ha!arcie” wśród tematów dotykających sztuk wszelkich jest i muzyka. Cały rozdział. Niemały. Zaczynana się ten temat na stronie 46. od tego, co młodzi prozaicy sądzą o muzyce, czego słuchają i w ogóle - jak tam u nich z dźwiękami. Z wypowiedzi wynika jasno, że różnie, w stylistyce nade wszystko. Na apel interdyscyplinarnego magazynu kulturalno-artystycznego studentów i doktorantów odpowiedziało dziewięciu pisarzy. Najwięcej napisał Wojciech Kuczok, a najbardziej obcojęzycznie – Neal Stephenson. Warto do tych wypowiedzi zajrzeć w poszukiwaniu odbicia klimatu próz prozaików lub chociażby z czystej ciekawości, czego się słucha, jeśli się pisze.
     Agnieszka Sobol, która dział z muzyką redaguje, osobiście przypomniała czytelnikom o cybermuzyce. Wywód poparty został tekstem wczesnocybrepunkowego utworu „Mekkanikk” grupy The Legendary Pink Dots, który „niemal w całości zanurzony jest w cyberprzestrzennych tonacjach”. Następnie Piotr Grzesik, człowiek zajmujący się sztuką w teorii i praktyce, twórca zespołu „Klandestein” tłumaczy zawiłe zasady istnienia muzyki zespołu i formułę jego działania. Dla kogoś, kto ma niezbyt wielkie pojęcie o współczesnej muzyce na pewno będzie ciekawa wycieczka w krainę dźwięków. A ponieważ sam zespół jest jakby na pograniczu sztuk wizualnych, więc opis zawartości ich najnowszej płyty jest również nieco nietuzinkowy.
     „Ha!art” proponuje też czytelnikom tekst Grzegorza Janowicza o tym, co jest „między poezją i muzyką”. Autor opiera się na pismach Dicka Higginsa, najbardziej wszechstronnego artysty Fluxusa, grupy artystycznej powstałej na początku lat 60. w USA i w Europie. Ogólnie rzecz ujmując chodzi o intermedia, dziedzinę, która wzbudza coraz większe zainteresowanie wśród twórców i odbiorców. Jest to próba wytłumaczenia tego, co znaczy działanie intermedialne i z czym się to je. Najczęściej z techniką, ale to nie jest wcale takie proste.
     O tym zaś, że hip-hop też prosty nie jest pisze Igor Stokfiszewski, zastrzegając, że jego wywód powstał na bazie niepokoju, a nie chemii. Zastrzeżenie owe ma sens, gdyż budowa tekstu jest wielce intrygująca, co nie znaczy że nie jest czytelna. Para-poetyckie frazy m.in. głoszą, że: „(...) najważniejszą cechą hip-hopu zdaje się być silne poczucie tożsamości (...)”, że „(..) etyka hip-hopu jest prywatna (...)”, i że „(...) rzecz nie w tym, by w hip-hopie dostrzec nowy paradygmat kultury... rzecz w tym, by w gąszczu pytań pamiętać, że istnieją jeszcze rewiry wielkiej herezji (...)”.
     Aby totalnie zmienić tonację, można się udać w cudowny i wysmakowany świat oper Giuseppe Verdiego. Rok 2001 to jego rok, gdyż mija 100–lecie śmierci kompozytora. O tym i o dwóch wykonaniach opery „Otello” przejmująco i wyczerpująco pisze Daniel Cichy. Autor był też świadkiem XIII Międzynarodowych Dni Muzyki Kompozytorów Krakowskich „Młodzi kompozytorzy u progu nowego wieku”. O imprezie wyraża się dobrze, przypomina, kto wart jest posłuchania w przyszłości i co jest istotą kompozycji współczesnej, żeby była współczesna. Na samym początku zaznacza, że są to jego bardzo subiektywne refleksje. Dobrze się je czyta, nawet jeśli jest się pozbawionym drastycznego zacięcia muzykologicznego lub wrodzonego melomaństwa.
     
     WIADOMOŚCI Z ZAPLECZA
     Nie dla melomanów są „Gadki z Chatki” nr 32 (2001). To wybitnie folkowe pismo. I w szacie graficznej również jest folkowe, w dobrym tego słowa znaczeniu. Oszczędne. Monochromatyczne. Bo też odbiorcy nie wymagają komercji i „fajerwerków”, lecz wyraźnie cenią sobie wiedzę. I tak oto mają wiadomości z pierwszej ręki o teorii folkloru i folku, czyli o tym, co było najpierw, i co szaleństwom dźwiękowym zaplecze tworzy. Prof. dr hab. Anna Czekanowska pisze o folklorystyce drugiej połowy dwudziestego wieku, o pierwszym i drugim bycie folkloru, o „wypełnianiu dusz przez sztukę”.
     Można też tu znaleźć ciekawy tekst o tegorocznym Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia „Nowa Tradycja”. Jury oceniało czternaście zespołów i było zadowolone z poziomu, jaki prezentowały. Laureatem został lubelski zespół „Ania z Zielonego Wzgórza”, z którym Agnieszka Kościuk przeprowadziła długą rozmowę o muzyce i śląskich pieśniach. Co do samego festiwalu, z tekstu dowiedzieć się można m.in. tego, kto zagrał, co zaśpiewał i czy było to dobre. Klimat festiwalu był różny od wielu innych festiwali, co nie znaczy że nie było sympatycznie.
     Jeżeli ktoś nie wie, kim jest Tom Daun, to się z „Gadek z Chatki” dowie. A jest to nie byle kto, wirtuoz harfy. Z mistrzem długą rozmowę przeprowadził Łukasz Talarek. Bardzo fachowo.
     Dowiedzieć się można z „Gadek” też wielu ciekawych rzeczy o festiwalu, którego pełna nazwa brzmi: „Czas Folkloru. Czas Folku. Czas Odnawiania Tradycji.” Festiwal ten zorganizowany został przez Stowarzyszenie Czas Kultury i Instytut Muzykologi UAM. Impreza składała się z dwóch części: naukowej i koncertowej, i o obu pisze Tomasz Janas. W podsumowaniu tego wydarzenia autor zwraca uwagę przede wszystkim na to, że część sesyjna festiwalu była „ważną (bodaj pierwszą w kraju) próbą publicznego dialogu na temat tradycji ludowej, jej dzisiejszej kondycji i pomysłów na interpretację, reinterpretację”.
     Prezentowana jest również sylwetka Wojciecha Mazurkiewicza, tablisty. Rzecz jest o początkach, o podróżach, graniu, i prozie życia tablisty. Wszystko zamknięte w formule rozmowy. Z naprawdę ciekawym człowiekiem.
     Jest też duża recenzja najnowszej płyty Ukraińca Michaiła Alperina Prayer. Przy okazji dowiedzieć się też można, czym różni się muzyka ludowa od muzyki ludu, jakim artystą jest Michaił Alperin i skąd czerpie inspiracje.
     Jest też opowieść o tym, jak się powraca do muzyki miasta (o Cicala MVTA – uzdolnionych, skośnookich rebeliantach z Japonii), są też „Jawornikowe wspomnienia” Tomasza Rokosza, czyli notatki ze wsi, gdzie się muzykuje.
     Poza tym: recenzja książki Andrzeja Bieńkowskiego „Ostatni wiejscy muzykanci”, którą Remek Mazur-Hanaj kończy tymi słowy: „Kto z tej pracy nie skorzysta, a zajmuje się tą tematyką, ten kiep, leniuch, i jedno cymbał brzmiący”.
     I nawiązując do brzmień (niekoniecznie cymbałów) przeczytać należy ciekawą rzecz o folku w metalu, gdzie pod folkowym kątem ogląda takie zespoły jak „Sepultura”, „Meltrad”, i „Hoven Droven” niejaki Ziutek.
     Poza tym: felieton o naszych rodzimych wykonawcach, którzy chcą być jeszcze bardziej folkowi, lecz im to nie wychodzi najlepiej (nawet Kayah).
     Są też wiadomości ze świata, w tym tekst o grupie „Incredible String Band” i fińskim pogaństwie muzycznym trzech Szwedów z zespołu „Poganie”. Zapoznać się można z ich dorobkiem fonograficznym i ogólnie prześledzić drogę artystyczną. Ciekawe. Pouczające. Zachęcające.
     Trzeba przyznać, że pismo rzetelnie informuje o imprezach folkowych w kraju, promuje młode grupy (np. „Odpust Zupełny”), recenzuje nie tylko płyty, ale też koncerty (np. Antoniny Krzysztoń w Teatrze Małym), i zamieszcza relacje ze spotkań i warsztatów. Wśród recenzji jest notka o płytach takich grup jak „Trebunie Tutki”, „Skrzypek”, „Orkiestra Dni Naszych”. „Gadki” pięknie tłumaczą niedociągnięcia albumu pt. Patataj „Brathanków”. Bez umizgów, z klasą, z folkowym zacięciem i z ładną pointą, którą warto zapamiętać: „A młodym wielbicielom «Brathanków» radzę się zainteresować, kim był Frank Zappa.” Otóż to. I na tym się gadki kończą.
     
     
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 3 z dnia 30 września 2001