Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
wydanie wakacyjne z dnia 20 lipca 2001

Szanujmy wspomnienia

„Twórczość” – „Kafka” – „Kwartalnik Artystyczny” – „Dziennik Portowy”

     W ilustrowanych tygodnikach przekonują, że wyjeżdżając na wakacje trzeba zabrać ze sobą książki lekkie, łatwe i przyjemne. Żeby przypadkiem człowiek się nie zamartwiał w lipcu i sierpniu, nie umęczył lekturą i nie nakombinował jak koń pod górę. Ponoć szarym komórkom też należy się chwila wytchnienia. Mam inną propozycję – czytajmy w czas kanikuły wspomnienia. Pamiętniki tudzież wszelkie inne relacje z przeszłości mile widziane. Dlaczego? Ano dlatego że w ten sposób zawieramy mądry kompromis: wypoczywamy i nie wypoczywamy jednocześnie. Wspomnienia to na ogół lektury poważne i przejmujące, dające godziwe zajęcie szarym komórkom oraz angażujące emocje, a zarazem relaksacyjne, gdyż mowa w nich – mimo wszystko – o cudzych radościach i smutkach. Trafiają do nas, a jednak nas nie dotyczą. Cóż za ulga… A jeśli w naszej walizce zabrakło miejsca na książki wspomnieniowe, a to z uwagi na konieczność zabrania zapasowych kąpielówek i ciepłego swetra, zawsze możemy odnaleźć kiosk z gazetami lub najbliższą gminną czytelnię czasopism. W prasie kulturalnej wspomnień sporo.
     W lipcowej „Twórczości” znajdziemy pierwszy odcinek wspomnień Henryka Markiewicza pt. Mój życiorys polonistyczny – z historią w tle. Zachwyca odautorski wstęp do Mojego życiorysu. Tylko autentyczna znakomitość, postać naprawdę wybitna może sobie pozwolić na taką oto samoocenę: „Nie uważam moich osiągnięć na polu naukowym za tak cenne, by dzieje ich powstawania warto było upamiętnić. W moich pracach nie ma wielkich nowych pomysłów; ich mocną stroną jest krytyczna synteza lub faktografia, a takie prace szybko się starzeją i ulegają zapomnieniu”. Być może właśnie dlatego tytuł wspomnień Markiewicza wydaje się nieco mylący – więcej tu „historii w tle” niż „życiorysu polonistycznego”. Jedno i drugie – zapewniam – niebanalne. Uwagę moją zwróciła imponująca lista poważnych lektur, jakie gimnazjalista Markiewicz czytał (z własnej woli!) w celu wzbogacenia szkolnej edukacji polonistycznej na chwilę przed wybuchem II wojny światowej. Pewnie nie jest specjalnie ważne, ile przeczytał, lecz ile z tego zapamiętał. A z pamięcią bywa różnie: „Przeczytałem w życiu tysiące książek, rozmawiałem z setkami ludzi, z dziesiątkami się przyjaźniłem, przemierzyłem kawałek świata i bywałem w różnych dziwnych miejscach. Z tego wszystkiego powinna powstać jakaś synteza, jakaś nauka na przyszłość. Nic takiego jednak się nie dzieje” – zwierza się Andrzej Stasiuk w eseju Pamięć („Kafka. Kwartalnik środkowoeuropejski” 2001, nr 2). Jak łatwo się domyślić, fenomen pamięci jest, wedle eseisty, niewytłumaczalny, podszyty tajemnicą, do której na próżno próbujemy się dobrać. Ale też w pamięci ocalenie – powiada Stasiuk. Kiedy wszystko stanie się (już się stało!) przedmiotem handlowej wymiany, „bardzo możliwe, że tylko pamięć, osobista, kapryśna i fragmentaryczna nie znajdzie nabywcy, ponieważ dla kogoś drugiego będzie kompletnie bezwartościowa”. Czyżby? Ciekawe rzeczy mówi autor Jak zostałem pisarzem (próby autobiografii intelektualnej).
     Pamięci nie da się tak łatwo wyjąć z ram ekonomii. Kto jak kto, ale pisarze wiedzą o tym najlepiej. W dziesiątym odcinku zapisków z cyklu Ujrzane, w czasie zatrzymane („Kwartalnik Artystyczny” 2001, nr 2) Zbigniew Żakiewicz przywołuje swoje pierwsze nieudane próby literackie. Przełom nastąpił właśnie w chwili, gdy do głosu doszły wspomnienia: „Cofałem się w czasie o lat dziesięć, dwadzieścia, bo z tej perspektywy rzeczywistość stawała się kartą zamkniętą, gotową do spointowania. Gdy znów przekraczałem dramatyczną barierę czasową: wyjazdu z Wileńszczyzny – cofałem się o lat trzydzieści, a czasami i więcej”. Na szczęście nie wszyscy artyści mają aż tak śmiertelnie poważny stosunek do zdarzeń wydobytych z głębokiej przeszłości. Na przykład w trzecim numerze (2001) wydawanego przez Biuro Literackie Port Legnica „Dziennika Portowego” Darek Foks przepytuje Krzysztofa Siwczyka na okoliczność niegdysiejszych spraw i sytuacji. Pyta Foks: „Chodziłeś do przedszkola?”. Odpowiada Siwczyk: „Tak. Pamiętam ciągły strach przed pewnym ryżym kolegą, który postanowił pokazać mi, czym w swej istocie jest edukacja”. Pamięć autora Dzikich dzieci obejmuje też przyjemniejsze tematy: „Od kiedy pamiętam, kobiety kojarzyły mi się z kolejkami: czekasz, czekasz i nie dostajesz, albo dostajesz to, na co nie czekałeś”.
     Cóż jednak po wspomnieniach, z których nie można wyciągnąć dla siebie jakiejś nauki… Dlatego warto pochylić się nad pogawędką, jaką w tym samym numerze „Dziennika Portowego” ucięli sobie Bohdan Zadura (pytany) i Andrzej Sosnowski (przepytujący). Mówi autor Ciszy: „Świetnie pamiętam swoją psychiczną sytuację przed debiutem prasowym w 62 roku, to znaczy oczekiwanie, że twój pierwszy wydrukowany wiersz zmieni twoją sytuację, sytuację świata i sytuację ciebie w świecie, i właściwie wszystko ulegnie jakiemuś obrotowi, który jest nieprzewidywalny, ale niewątpliwie nastąpi (…) i się nagle okazuje, że nic się nie zmieniło. I to złudzenie, że poezja jest jakąś siłą sprawczą do zmieniania rzeczywistości, choćby wewnętrznej, zostało już zakwestionowane w momencie debiutu – nie książkowego, a prasowego”. Wspomnieniom tego rodzaju, czyli wspomnieniom mogącym (przy sprzyjających wiatrach) rozwiać czyjeś dzisiejsze złudzenia, należy się szacunek szczególny.
     

Dariusz Nowacki





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
wydanie wakacyjne z dnia 20 lipca 2001