Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 15 (97) z dnia 22 maja 2004

BO INACZEJ NIE UMI…


     Coś mi ostatnio nie do śmiechu. Poprosił mnie na przykład pewien dobrze starszy profesor, doktor medycyny zainteresowany sprawami wychowania młodzieży, żebym wypowiedziała się, jako tzw. „osoba mediów”, na temat naprawy polskiego społeczeństwa: jakie cechy powinni posiadać idealni obywatele i jak spowodować, żeby te cechy się u nich wykształciły bądź ujawniły – pytał. Zareagowałam pozytywnie i ochoczo rozpisałam się na ten temat, jako że mnie żywo interesuje; rzuciłam na papier szereg refleksji dotyczących pracy z młodzieżą, prowadzenia warsztatów, walki z nudą, powodowania, że dzieci czują się dowartościowane, roli organizacji pozarządowych w tym procesie itp., ale ku mojemu zdziwieniu profesor nie był usatysfakcjonowany. Brakowało mu jakiegoś praktycznego sposobu, który spowodowałby, że rodzice bardziej przyłożyliby się do wychowywania swoich dzieci, nim będzie na to za późno. Spytał mnie, czy nie przyklasnęłabym jego pomysłowi, by wprowadzić do szkół system nagradzania specjalnymi dyplomami rodziców dobrze wychowujących swoje dzieci. Działałoby to, jego zdaniem, motywująco na tych, którzy zaniedbują swoje obowiązki rodzicielsko-wychowawcze… Och, nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Jeżeli profesor medycyny, pedagog, człowiek wrażliwy i aktywny (mimo ponad dziewięćdziesięciu ukończonych wiosen), szanowany przeze mnie nestor polskiej służby zdrowia ma tylko taki pomysł na uczynienie „ludzi” z młodych Polaków, to nie dziwota, że jesteśmy, jacy jesteśmy. Jak ten system motywacyjny miałby działać? Otóż wyobrażam sobie syna alkoholików, który zwraca się do swoich rodziców z następującą propozycją: „kochana mamusiu, kochany tatusiu, odłóżcie flaszki, ruszcie tyłki z wyra i weźcie się wreszcie, k…, za moje wychowanie, to dostaniecie u mnie w szkole taki wyczesany dyplom”.
     Na szczęście dziennikarze „Tygodnika Powszechnego” (nr 21 z 23 maja 2004), którzy zajęli się podobnym tematem, oraz ich rozmówcy wykazują więcej realizmu (Andrzej Brzeziecki, Mateusz Flak: Warsztat diabła. Przemoc wśród młodzieży – kto jest winien). „Nastolatek pozbawiony rozmowy, odpowiednich wzorców zachowań ze strony rodziców i wychowawców, własnych zainteresowań, zaczyna się nudzić. Mimo różnych dobrodziejstw kultury, jakie miasto dostarcza, młodzież się potwornie nudzi – mówi Małgorzata Leśniak z Instytutu Socjologii UJ. – A leniwe ręce są warsztatem diabła”. Fakty na temat rosnącego poziomu agresji wśród młodzieży (zwłaszcza kibiców i blokersów) mówią same za siebie. Dr Przemysław Piotrowski z Instytutu Psychologii Stosowanej UJ zauważa, że w Polsce nie ma właściwie profilaktyki, a cały nacisk kładzie się na strategie represyjne. „Owszem, powinno się odgradzać pseudokibiców, izolować agresywnych. Ale represje byłyby niepotrzebne, gdyby już w podstawówce, gimnazjum zastosować psychopedagogikę, terapię, warsztaty dla rodziców”. Oczywiście, te metody wymagają czasu, ale są w dłuższej perspektywie tańsze i bardziej skuteczne. Istnieją organizacje, które prowadzą efektywne programy dla młodzieży (na marginesie, bynajmniej nie są to tylko dzieci z rodzin patologicznych, lecz i z tych „dobrych”, w których zamiast emocji i rady otrzymuje się jednak wyłącznie „żarcie i ciuchy”), ale – jak ze smutkiem przypomina Paweł Stechnij, dyrektor ośrodka opiekuńczo-wychowawczego w Nowej Hucie – realizują one tylko te programy, na które mają środki. Skąd te środki brać? Nie bardzo wiadomo.
     „Subkultur nie można wyeliminować – konstatuje Małgorzata Leśniak – można tylko ograniczyć agresję. Dialogiem, edukacją. Z każdym człowiekiem można rozmawiać, to tylko kwestia metody, socjotechniki”. Cóż, wychowanie to tak naprawdę nic spektakularnego. To wiele małych kroków we właściwym kierunku.
     Być może ta represyjność ma jakiś związek z zagadnieniem poruszanym przez Janusza Poniewierskiego w tekście Droga światła. „Bardziej przemawia do nas tajemnica Męki niż tajemnica Zmartwychwstania” – twierdzi Poniewierski. I dochodzi do wniosku, że należałoby przestawić akcenty, bo to przecież Zmartwychwstanie jest centralną tajemnicą wiary. Jak naucza Jan Paweł II w Novo millennio ineunte: „Kontemplacja oblicza Chrystusa nie może zatrzymać się na wizerunku Ukrzyżowanego. Chrystus jest Zmartwychwstałym!” W zrozumieniu tej prawdy pomóc ma nabożeństwo (właśnie owa Droga światła), którego interesującej i bardzo wyczerpującej interpretacji dokonuje w tym numerze „Tygodnika” ksiądz Grzegorz Ryś.
     W kontekst tych wszystkich przemyśleń na temat kondycji i mentalności naszego społeczeństwa wzruszająco wpisał się wiersz Pawła Marcinkiewicza z tomu real:
     

     Rano w dzień wejścia do Unii z kranu szła czarna woda.
     Blokom pękały płyty po całonocnych obchodach.
     
     Śmietnik przeżuwał worki i dyszał na wietrze.
     Było jakby pochmurno, lecz w sumie słonecznie…
     
     (…)
     
     I wciąż był ten sam ranek. Dzień wejścia do Unii…
     Pan Gienek pociągał z flaszki, bo inaczej nie umi.

     

Klara Kopcińska





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 15 (97) z dnia 22 maja 2004