Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 7 (89) z dnia 2 marca 2004

KOGO MASUJĄ MEDIA?


     Marshall McLuhan, autor zdania Medium is the message, które obiegło całą globalną wioskę, jest także autorem książki po tytułem Medium is the massage!, według niego bowiem przekaźnik jest zarówno przekazem, jak i masażem. Przekaźnik stanowi przedłużenie zmysłów odbiorcy, a jednocześnie dostarcza mu bodźców. Zmysły odbiorcy potrzebują masażu mediami, trzeba je pobudzać. Współczesne media nadzwyczaj chętnie to robią. Komu jednak zależy na tym masażu: dziennikarzom czy odbiorcom przekazów? A może uczonym?
     Próbą odpowiedzi na powyższe pytania są dwa teksty zamieszczone w numerze 2/2004 „Odry”. Tekst autorstwa Magdaleny Bajer zatytułowany Nauka a media to komentarz do odczytów otwierających dyskusję między uczestnikami konferencji „Medializacja nauki”, zorganizowanej przez Fundację na Rzecz Nauki w październiku 2003, natomiast tekst Andrzeja Mencwela Magia i nauka jest przedrukiem jego wystąpienia.
     Magdalena Bajer w swoim komentarzu przedstawia najistotniejsze kwestie związane z opozycją nauka – media, starając się jednocześnie pokazać, że niekoniecznie musi to być układ przeciwstawny, że może to być wzajemnie wspierająca się relacja. Media mogą przysłużyć się nauce w popularyzacji, a ona odpłacić się im jako atrakcyjny temat.
     Zastanawia się więc, na ile współczesne media są szansą, a na ile zagrożeniem dla nauki. Sytuacja wydaje się prosta: nauka chce wykorzystać media do tego, żeby prezentowała jej dorobek, składa więc rodzaj zamówienia na usługi popularyzatorskie. Oczekuje, że świadczenia zostaną wykonane na najwyższym poziomie. Społeczeństwo otrzyma rzetelną informację o tym, co aktualnie dzieje się w świecie nauki, nad czym pracują ośrodki badawcze, co z tego może mieć przeciętny człowiek. Informacja ma być kompetentna (pełne zrozumienie zagadnienia), uczciwa (bez przeinaczania faktów), przystępna (by zrozumiał ją laik). Jeśli media wywiążą się z powierzonego im zadania, nauka będzie mogła zaistnieć w szerszej świadomości społecznej, pojawi się szansa, że wysiłek uczonych zostanie doceniony, a jego efekty zrozumiane i że znajdzie to konkretny wyraz w postaci dotacji wspierających ośrodki badawcze. Jeśli media nie sprawdzą się w roli popularyzatora, stanie się coś odwrotnego – społeczeństwo zniechęci się do nauki, gdyż będzie ona postrzegana jako niewiarygodna, nastawiona na chwilowy sukces, tak samo efekciarska jak inne dziedziny.
     Nie chodzi zatem o to, że czego w telewizji nie ma, to nie istnieje. Raczej o świadomość, że media koniecznie potrzebne są nauce do tego, by informowały społeczeństwo o jej przedsięwzięciach. Z trudności wynikających z takiej relacji zdają sobie sprawę zarówno naukowcy, jak i dziennikarze zajmujący się nauką. Na konferencji „Medializacja nauki” zastanawiano się więc wspólnie przede wszystkim nad tym, jak najlepiej obie strony mogą współpracować. Magdalena Bajer zaś pod koniec swego komentarza wywołuje jeszcze jedną kwestię: publicystyki naukowej. Mając świadomość ograniczeń, jakie towarzyszą dziennikarzom rzadko kiedy posiadającym rozległą wiedzę o nauce, pyta, czy wolno publicystom przekazywać poprzez media informacje o tym, co w nauce wciąż jest przedmiotem debat, a nawet sporów. I powołuje się na przyzwolenie, jakiego udzielił prof. Henryk Samsonowicz, który „Powiedział dobitnie: popularyzować warto wyłącznie to, co nie gotowe! Uświadamianie o tym społeczeństwa jest niezbywalnym obowiązkiem pośredników między nim a nauką”. Z całego komentarza Magdaleny Bajer, a także cytowanej opinii znanego historyka wynika postulat, by to, co media robią dla nauki, bardziej było przekazem niż masażem.
     Andrzej Mencwel tytułem swojego tekstu Magia i nauka zdaje się sugerować, że nauka i magia łączą się i dopełniają, ale już w rozpoczynających esej konstatacjach buduje z magii i nauki opozycję, zaznaczając wyraźnie, że chodzi mu o przeciwstawienie kultury medialnej i naukowej. W żadnym zaś wypadku nie o to, czego jesteśmy dzisiaj świadkami: pomieszania nauki z magią, zatracania się kultury naukowej w medialnej.
     Twierdzi przy tym, że media audiowizualne jako matecznik magii mają i tę zdolność, że wszystko, za co się wezmą, przeobrażają w pewien rodzaj magii. Ilustruje ten pogląd przykładem wziętym z obszaru najnowszych odkryć biologii. Co prawda słowo „najnowszych” jest w związku z szybkim postępem w nauce ryzykowne, ale przyjmijmy, że analizowanie odkrycia z 2001 roku nie jest aż takim anachronizmem. Mencwel przypomina wydarzenie, jakim było „odczytanie” czy też „rozszyfrowanie” ludzkiego genomu. Przedstawia cały jego kontekst i mówi wprost, że oto biologia stała się medialną gwiazdą, łatwo poddającą się medialnej obróbce. Wrzawa, jaka towarzyszyła temu odkryciu, w zasadzie nadal jest podtrzymywana, biologia bowiem polubiła blask jupiterów i tak łatwo nie chce zejść ani ze szklanego ekranu, ani z pierwszych stron gazet. Media co i rusz atakują nas nowymi rewelacjami o postępach w genetyce czy biotechnologii. Analizując sam język komunikatów medialnych, Mencwel pokazuje, jak przez odpowiedni dobór słów kształtuje się rzeczywistość, jakie potrzeby się zaspokaja, komu się sprzyja. Oczywiście w pierwszym rzędzie samym mediom (Medium is the massage), w dalszej kolejności komuś, kto chciał zawiłe zagadnienia współczesnej biologii zgłębić, a przynajmniej w stopniu elementarnym przyswoić. Okazuje się, że wysiłek mediów, by popularyzować odkrycia i badania, przynosi odwrotny skutek; generuje chaos, pogłębia dwuznaczność, zaciemnia, a nie rozjaśnia. Doniesienia mediów Mencwel zestawia z wypowiedziami naukowców na ten sam temat, co skłania go do sformułowania wniosku, że przynajmniej ci posługują się zdrowym rozsądkiem i nie dają się wciągnąć w manipulacje medialnej obróbki. Co jednak w sytuacji, kiedy sami naukowcy, zwiedzeni łatwym sukcesem i obietnicą wybicia się dzięki mediom, zaczynają przemawiać ich językiem? Takiej ewentualności Mencwel nie bierze pod uwagę. Podkreśla zaś kwestię odpowiedzialności popularyzatorów, czyli dziennikarzy. To oni jako przedstawiciele mediów mają dbać o zachowanie elementarnej kultury naukowej w medializacji nauki. Powinni wykazywać się przynajmniej podstawową wiedzą, a już na pewno odpowiednim stosunkiem do wiedzy naukowej.
     Wtedy jednak, gdy w grę wchodzi masaż, nietrudno o konflikty interesów. Tym bardziej gdy zainteresowanych jest wielu – odbiorcy, dziennikarze – a i uczonym przychodzi na niego chętka.

Agnieszka Kozłowska





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 7 (89) z dnia 2 marca 2004