Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 35 (82) z dnia 22 grudnia 2003

FOTOGRAF I FILOZOF


     Fotografia należy do dziedziny sztuki poważnej i jednocześnie jest obszarem rozmaitych prywatnych i mniej prywatnych poszukiwań. Gdyby się tak porządnie zastanawiać, to dysponujemy co najmniej dwoma przeciwstawnymi spojrzeniami na fotografię. Co je różni? Po pierwsze: teoria, a po drugie: wszystko inne. I teorię i wszystko inne serwuje najnowsza „FotoTAPETA” nr 2 (3) 2003, czyli trzeci numer drukowany, przedstawiając m.in. myśl jednego z najważniejszych filozofów fotografii, Vilema Flussera. Czytając pismo, proszę jednak pamiętać, że fotografia (z definicji) lubi wymykać się definicji.
     
     Na brak definicji
     skarży się Tomasz Konart w notatce Portrety utajone. Autor zastanawia się nad rozmaitymi punktami widzenia procesu fotografowania. Oto z punku widzenia psychologa aparat fotograficzny mógłby być narzędziem obrony przed rzeczywistością, dla artysty ważne może być autorstwo zdjęć, dla filozofa ważne jest, że aparat, niezależnie od powodu jego użycia robi zdjęcia: jest matką nowych bytów i impulsów poznawczych. Wciąż jednak autor odczuwa dotkliwy brak definicji fotografii. Lecz spokojnie, jeżeli Tomasz Konart uważnie przejrzy „FotoTAPETĘ” – już nie będzie się skarżył. Na pewno.
     
     Filozofia fotografii
     nie sięga wprawdzie starożytności, ale kształtuje się na bazie tradycji. Ma bardzo ważną funkcję do spełnienia, bowiem utrwalone na kliszy (i nie tylko) obrazy poddają się wszelkim prawom ludzkiego intelektu i regulacjom pojęć estetyki, są zatem zjawiskiem wytłumaczalnym poprzez filozofię (patrz królowa nauk).
     Fotografia stała się już istotną dziedziną należącą do skomplikowanego świata sztuki, ale bez filozofii nie jest uprawomocniona w tej przynależności. Mając do dyspozycji teorię, wreszcie może być tematem najpoważniejszych dyskusji najpoważniejszych z ludzi, może wyjść spoza szpalt gazet do galerii oraz przyczynić się do twórczych, filozoficznych refleksji (co za kariera!).
     Ten niewątpliwy potencjał fotografii trudno jest jednak wykorzystać i wielu uczonych łamało sobie nad teorią głowy. Na pewno zwycięsko z tych łamań wyszedł Vilem Flusser, Czech, który większą część życia spędził w Brazylii i Francji. Wiesław Michalak przedstawia jego myśl dosyć szczegółowo wraz z całym wachlarzem specjalistycznych pojęć, ale przypomina też jego sylwetkę, bo jak na prekursora przystało filozof ten
     
     nie zażył sławy za życia,
     zginął tragicznie, wyprawiając się po raz pierwszy po wielu latach do ojczyzny.
     Flusser pisał głównie w języku niemieckim, uważanym za język filozofii ze względu na precyzję. A precyzyjna, solidna, podbudowa teoretyczna potrzebna jest fotografii, w tym także fotografii cyfrowej, jak rybie woda. Nadszedł bowiem czas jej uprawomocnienia jako pełnoprawnej i autonomicznej dziedziny sztuki.
      Dla współczesnej myśli filozoficznej to niebagatelne i odpowiedzialne zadanie, którego z oczywistych przyczyn nie mogli się podjąć przodkowie. Oni jednak dali początek wielu flusserowskim wątkom. Na przykład metoda fenomenologiczna (patrz: branie rzeczywistości w nawias) doprowadziło Flusera do skonstruowania „kompleksu apparatus – operator” jako siły motywującej movens – wszelką zmianę w kulturze. Filozof podkreślał, iż zmiany technologii doprowadzają do powstania nowych form świadomości, doszedł do wniosku, że nade wszystko należy zwracać uwagę na relacje. To one są prawdziwe, a nie przedmioty. Poza tym istotne są dialogi, a nie ludzie (patrz Wittgenstein).
     Flusser zbudował oryginalną koncepcję posthistorycznej filozofii komunikacji poprzez połączenie swoich idei z pomysłami Husserla, Bubera, Wittgensteina. W końcu stwierdził, że ostatecznym celem ludzkiej egzystencji jest kontemplacyjna przyjemność i celebracja (tu autor artykułu powołuje się na antyk). W takim świetle fotografia i fotografowanie w pełni realizują jedno i drugie, co czytelnik może sprawdzić natychmiast, poprzez kontemplację lub celebrację.
     „Komunikowanie się z innym człowiekiem ma intencję zapominania o bezsensowności i samotności życia aż do śmierci i, w ten sposób, czyni życie znośnym” pisał Flusser. Dzięki temu funkcja sztuki wydaje się mieć wielce użytkowe konotacje. Ale komunikacja jest możliwa tylko wtedy, gdy dialog i dyskurs nawzajem się niwelują. Przy czym we współczesnym społeczeństwie dialog jest raczej utrudniony z powodu działania mediów i ze względu na „bizantyjską architekturę współczesnych instytucji, takich jak państwo, naród, partie polityczne”.
     
     Fotografia jako akt komunikacji
     pociąga za sobą nową systematyzację technik kulturowych. Można przyjąć za Flusserem, że fotografia służy za model wolności w społeczeństwie postindustrialnym. Badawcze rozróżnienie nauki, technologii i sztuki w kontekście fotografii przynosi mnóstwo interesujących wniosków. Zdaniem Flussera fotografia w sensie dosłownym zamraża wydarzenia w sceny i jest pierwszym obrazem posthistorycznym. Jej początku należy szukać nie w procesie abstrakcji, ale w procesie konkretyzacji (tu czytelnik może sobie zaszaleć interpretacyjnie, przechodząc od abstrahowania do rodzinnego albumu).
     Obrazy prehistoryczne (malarstwo, witraże, itp.) były mapami, które pozwalały ich twórcom na orientowanie się w otaczającym środowisku. Obecnie kultura została podzielona na sferę narratywną i wizualną; ta pierwsza napędzała postęp (w sensie linearnym), rewolucję przemysłową i erę informatyczną, gdy wizualna z wolna sobie dotąd zanikała. To fotografie, zdaniem Flussera, zwróciły doświadczeniu percepcję i sztuczny podział na naukę oraz sztukę został pokonany! (uff!)
     
     One nie są imaginacjami, lecz wizualizacjami
     upierał się Flusser i twierdził, że obrazy fotograficzne ułożone są z molekuł związków srebra, a obrazy syntetyczne zaś to oczka siatki, która definiuje strukturę danych. Zatem fotografie nie są narratywne, lecz magiczne (termin to bynajmniej nie czarodziejski, ale antropologiczny!).
     Flusser był również przeciwnikiem idei, że rzeczywistość i fikcja mogą być odróżnione od siebie za pomocą kryterium prawdy, proponował używanie kryterium prawdopodobieństwa. Kto lubi i ma do tego cierpliwość może zatem w kryteriach (względem fotografii) poszperać, a ćwicząc nowe, filozoficzne podejście do tematu proszę zwrócić uwagę w „FotoTAPECIE” na ciekawe prace Szymona Cegielskiego, temat: psy. Bardzo inspirujące jako zaczątek kontemplacji, celebracji oraz komunikacji w jednym.
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 35 (82) z dnia 22 grudnia 2003