Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 34 (81) z dnia 12 grudnia 2003

DEKALOG NA BIS


      „W każdej z tych dziesięciu historii można odnaleźć całe swoje życie” – tak niegdyś o Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego powiedział Peter Weir, podkreślając swoją fascynację twórczością polskiego reżysera. Australijski twórca niedawno odwiedził Polskę, jego najnowszy film Pan i władca. Na końcu świata otworzył tegoroczny Camerimage. Weir od pewnego czasu robi dłuższe przerwy między kolejnymi filmami, stąd premiera nowego obrazu – 5 lat po Truman Show – to okazja do przypomnienia sylwetki twórcy. W grudniowym „Filmie” zrobiła to Elżbieta Ciapara, która w swoim tekście (Peter Weir mag ekranu) opowiada o poszczególnych etapach kariery reżysera i odsłania kulisy ostatniej produkcji, do której zresztą zaangażowano kilkunastu Polaków. Moją uwagę najbardziej przyciągnęło właśnie przywołanie w artykule – obok nazwisk innych mistrzów Weira jak Kubrick – postaci Kieślowskiego. Tych dwóch reżyserów sporo łączy – niemal rówieśnicy (Australijczyk jest młodszy od Polaka o zaledwie 3 lata), w swojej twórczości dotykają metafizyki i dla obu najważniejszy jest człowiek z jego tajemnicami i dramatami. I obaj jako twórcy byli skromni – Kieślowski, konstatujący, że uprawia dosyć dziwaczny zawód, z pewnością podpisałby się pod stwierdzeniem Weira, że kino tylko czasami bywa sztuką, czego świadomy powinien być reżyser.
      Porównanie twórczości obu artystów pozostawiam zapalonym komparatystom, zestawienie przeze mnie tych dwóch nazwisk było poniekąd konsekwencją innego tekstu z ostatniego numeru „Filmu”: Dziesięć razy dekalog Krzysztofa Demidowicza. Przyczyną jego powstania jest wydanie – na DVD i kasetach video – właśnie Dekalogu. Cykl raz po raz powtarza telewizja (kilka lat temu emisjom towarzyszyła dyskusja z udziałem twórców, etyków, etc. – oczywiście wszystko odbywało się, dla lepszego odbioru, późną nocą), jednak pojawienie się go na nowych nośnikach jest dobrym pretekstem do ponownego przyjrzenia się jego fenomenowi, próby wyjaśnienia, dlaczego odniósł taki sukces poza Polską i stał się ważny dla chociażby Petera Weira. Tekst Demidowicza to kompilacja wypowiedzi i refleksji współtwórców, krytyków, reżyserów – tych, dla których Dekalog jest ważny.
      Krzysztof Piesiewicz, współscenarzysta, wspomina, że pomysł narodził się jeszcze w 1983 roku, przed powstaniem Bez końca, ale do realizacji doszło dopiero w 1988. Kieślowski, jako zastępca Zanussiego w „Torze”, opiekował się debiutantami, dlatego początkowo myślał o Dekalogu jako cyklu, którego poszczególne części zrealizuje dziesięciu młodych twórców, później jednak – jak sam przyznał – polubił scenariusz i postanowił sam stanąć za kamerą. Za to do każdego odcinka zaangażował innego operatora – wyjątkiem był Piotr Sobociński, który zrealizował dwa. Piesiewicz mówi, że trzeba było stworzyć dziesięć anegdot łączących Bergmana z Hitchcockiem, właściwie autonomicznych, ale jednak powiązanych. Kieślowski, doskonały przecież dokumentalista, twierdził, że życie każdego człowieka warte jest uwagi, dlatego chciał, żeby każdy odcinek zaczynał się od sugestii przypadkowego wyboru bohatera – jako jednego z wielu. Zrezygnował z początkowych pomysłów ze stadionem wypełnionym tysiącami ludzi, z których kamera łowi jakąś twarz albo tłumem przechodniów, na rzecz osiedla z identycznymi blokami – bohaterami są ich mieszkańcy, często sąsiedzi. Łącznikiem jest też postać „anioła”, tajemniczej postaci granej przez Artura Barcisia, której jednak brak w dwóch odcinkach – siódmym i dziesiątym. W pierwszym przypadku powodem nieobecności była wpadka techniczna, w drugim – nieprzystawalność bohatera do humorystycznej w zasadzie opowieści. Jak bowiem wspomina Jerzy Stuhr, Kieślowski zawsze chciał zrobić komedię i historia dwóch braci, którzy stają przed szansą zbicia fortuny na kolekcji znaczków, była jakąś namiastką spełnienia tego marzenia.
      Pierwsze filmy postpeerelowskie – tak Tadeusz Sobolewski określa najlepsze części Dekalogu, w których nieważny był kontekst historyczny, bo liczyło się to, co dzieje się między ludźmi. Rezygnacja z aluzji politycznych, niepokazywanie kolejek po towary na kartki – to świadomy wybór reżysera, dzięki czemu film zyskał na uniwersalności. Zaskakujące zresztą, że generalnie cykl był bardziej popularny zagranicą niż u nas.
      Najlepsza część? Filip Bajon, Piotr Trzaskalski, Łukasz Barczyk wymieniają piątą i szóstą, w wersji kinowej Krótki film o zabijaniu i Krótki film o miłości. Krzysztof Globisz, który zagrał adwokata, przyznaje, że przez ten film i rozmowy z Kieślowskim stał się przeciwnikiem kary śmierci – podobnie jak tamten. W swojej autobiografii reżyser pisze, że zrobił ów film jako sprzeciw wobec wykonywania wyroków w jego, obywatela, imieniu i zabijania w ogóle, oskarżenie przemocy. Wspomina, że scena egzekucji była trudna w realizacji, bo robiona w jednym ujęciu, dlatego dokładnie wszystko rozrysował, ale kiedy przyszło do próby, to całej ekipie, łącznie z nim, zmiękły kolana – nawet inscenizowany wyrok trudno było wykonać. Ponoć scena zabójstwa taksówkarza, trwająca 7 minut (wyrok – 5 minut), jest najdłuższą w historii kina, na pewno jest najtrudniejszą do obejrzenia, bo daleką od współczesnych tendencji do estetyzacji i banalizacji przemocy. Ciekawe, że – jak wynika z relacji Stuhra – Tarantino, specjalista od pokazywania przemocy na wesoło, podczas spotkania w Cannes nazwał Kieślowskiego swoim mistrzem i przyznał, że na tym filmie uczył się kina...
      Chaos i niepewność lat 80. były jednym z powodów, dla których powstał Dekalog. Po kilkunastu latach, zmianach, jakie dokonały się w różnych dziedzinach naszego życia, okazuje się, że ludzie są jeszcze bardziej zagubieni, egoistyczni i samotni. I może dlatego warto raz jeszcze wrócić do cyklu Kieślowskiego – nawet nie po to, by otrzymać gotowe odpowiedzi „jak żyć”, bo tych raczej nie ma, ale żeby pytać. Jesteśmy mali i niedoskonali – jak twierdził Kieślowski – ale czy świadomość tego nie jest pierwszym krokiem do tego, by stać się, jeśli nie dobrymi, to przynajmniej trochę lepszymi?

Katarzyna Wajda





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 34 (81) z dnia 12 grudnia 2003