Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
wydanie przedpremierowe z dnia 30 maja 2001
Rutynowe działania pism fotograficznych
„Foto-Kurier” – „Fotografia” – „Format”
Z czasopismami poświęconymi fotografii nigdy nie było u nas zbyt dobrze. W czasach real-socjalizmu ukazywało się tylko kilka tytułów, zazwyczaj na fatalnym poziomie edytorskim. Kiedy, na przykład, weźmiemy do ręki któreś z wydań kwartalnika „Fotografia” z lat 70, redagowanego przez (nieżyjącą już niestety) Urszulę Czartoryską, często tylko nasze opatrzenie w światowej sztuce fotograficznej pozwoli nam „rozpoznać” autora zdjęcia reprodukowanego techniką „grubego rastra”. Na całe szczęście, publikowane na przykład właśnie w „Fotografii” teksty prezentowały bardzo wysoki poziom merytoryczny. Kwartalnik ten, funkcjonujący wówczas w centralnie sterowanym systemie przydziałów papieru, ustalania nakładu, określania dystrybucji i prewencyjnej cenzury, nie bardzo musiał się przejmować „trudnością” zamieszczanych w nim artykułów, a co za tym idzie mniejszą lub większą liczbą potencjalnych odbiorców pisma.
Po ustrojowej zmianie jaka zaszła w 1989 roku, to właśnie liczba czytelników decyduje o kształcie każdego periodyku. Koszty wydawania pisma ilustrowanego są ogromne. Aby takie przedsięwzięcie było opłacalne a cena jednego egzemplarza dostępna kieszeni przeciętnego nabywcy, nakład fotograficznego czasopisma musi być spory, spora też powinna być liczba drukowanych reklam. Ponieważ niejako z góry odpadają najbardziej intratne reklamy papierosów, alkoholi, ciuchów i samochodów (z których zalewem spotkać się możemy w kolorowych magazynach), pismo musi oprzeć się na branży fotograficznej, czyli głównie na importerach materiałów i sprzętu oraz właścicielach foto-laboratoriów. Opisana powyżej specyfika ogłoszeniodawców w znacznej mierze ukształtowała ukazujący się nieprzerwanie od 10 lat miesięcznik „Foto-Kurier”.
Pismo to, startujące od dwudziestoczterostronicowej, czarno-białej broszury, w ciągu minionego dziesięciolecia niemal pięciokrotnie powiększyło swą objętość stając się wydawanym na kredzie w pełni kolorowym, profesjonalnym magazynem. „Foto-Kurier” zgodnie z podtytułem jest głównie „pismem użytkowników sprzętu fotograficznego”. Faktycznie, w każdej jego edycji możemy znaleźć sporo omówień najnowszych aparatów, filmów i chemicznych odczynników. Wzorem zagranicznych magazynów fotograficznych od kilku lat prezentowane są także dość rzetelnie przeprowadzane testy sprzętu i materiałów. Majowy, „jubileuszowy” numer „Foto-Kuriera” pozwala nam zaznajomić się z najnowszym dzieckiem koncernu Yashica-Kyocera, kompaktem dla zawodowców – Contaxem T3, w jakościowym teście możemy prześledzić rywalizację tele-zoomów produkcji Sigmy i Tokiny, sprawdzić możliwości najnowszej cyfrowej lustrzanki Olympusa E-10 oraz poznać produkowany w Rosji aparat do zdjęć panoramicznych Horizon 202.
I właśnie w tym ostatnim przypadku, pewnemu nadwerężeniu ulega wiarygodność „Foto-Kuriera” jako pisma „fachowego”. Entuzjastyczny opis Horizona 202 pozostaje, niestety, w jaskrawej sprzeczności z jakością tej kamery, produkowanej przez Krasnogorskij Zawod imieni Zwieriewa. Należałoby chyba wspomnieć o częstych awariach tego aparatu (zjawisko to dotyczy całego sprzętu produkowanego w krajach byłego ZSRR), wynikających z niedbalstwa produkcji i nienajlepszej jakości materiałów, ponieważ bez takiej informacji zamieszczony w piśmie tekst zaczyna ocierać się o… kryptoreklamę. Poza tą, zapewne niezamierzoną, wpadką w majowym „Foto-Kurierze” znajdziemy też omówienia sprzętowych nowinek, sporo informacji na temat rozwijającego się gwałtownie rynku aparatów cyfrowych, a także krótkie recenzje z fotograficznych ekspozycji. Ten dość sprawnie reagujący na większość krajowych wystaw dział, na który składają się kilku-, maksymalnie kilkunastozdaniowe recenzje, pokazuje jednak dość symptomatycznie stan i miejsce „refleksji nad fotografią” w większości polskich pism.
I chyba właśnie o inne – „należne” miejsce fotograficznego medium we współczesnym obiegu informacyjnym zamierza walczyć powołany rok temu do życia przez Zbigniewa Tomaszczuka kwartalnik „Fotografia”. Świadomie piszę „powołany”, a nie „reaktywowany” bowiem, mimo zbieżności nazwy, są to jednak dwa bardzo różne pisma. „Fotografia” Tomaszczuka jest typowym periodykiem artystycznym. Lwią część każdego, w tym i ostatniego (nr 1/2001) numeru zajmują omówienia wystaw lub fotograficznych imprez oraz prezentacje polskich i zagranicznych fotografów. Tak więc w najnowszej edycji pisma znajdziemy interesujące omówienie zeszłorocznego Miesiąca Fotografii w Bratysławie, podczas którego doszło do dość obszernej prezentacji współczesnej fotografii polskiej (czy rzeczywiście była ona reprezentatywna – to już inna kwestia). Oprócz tego, w kwartalniku będziemy mogli zaznajomić się z opisem wystaw towarzyszących „Photokinie” 2001' – największych w Europie targów sprzętu fotograficznego w Kolonii, poznać relację z Paryskiego Miesiąca Fotografii lub z unikatowej ekspozycji kilkudziesięciu polaroidów Andy Warhola z lat 70. i 80. w krakowskiej Starmach Gallery.
Redagowany przez Tomaszczuka kwartalnik interesuje się fotografią szerzej rozumianą, także tą zmierzającą w rejony artystycznego eksperymentu. Dzięki zamieszczaniu odautorskich komentarzy (w omawianym numerze są to wypowiedzi Magdaleny Poprawskiej i Jerzego Olka) mocno konceptualne działania niektórych artystów mogą stać się bardziej jasne i zrozumiałe dla szerszego kręgu odbiorców. Przedstawianie twórców zza granicy, tych których artystyczny sukces niekoniecznie ma też wymiar komercyjny, może dać nam dużo do myślenia na temat właściwych proporcji pomiędzy sztuką a popularnością. Czemuś takiemu właśnie służą prezentacje brytyjskiego fotografa Johna Kippina, pochodzącego z Ukrainy – Aleksandra Gladiełowa (jego cykl poświęcony bezdomnym dzieciom można było oglądać w lutym zeszłego roku w Galerii pf w Poznaniu) lub mieszkającego w Nowym Jorku (i fotografującego to miasto) – Andreasa Hilty'ego. Poza tym jak zawsze „Fotografia” drukuje obszerne kalendarium odbywających się w Polsce wystaw oraz omówienia wydawanych albumów.
Poważną, choć jednocześnie – by tak to określić – „sporadyczną” konkurencją dla pisma Zbigniewa Tomaszczuka może być wrocławski „Format”, także kwartalnik, redagowany przez Andrzeja Saja. Chociaż „Format” jest w zasadzie periodykiem, który zajmuje się szeroko rozumianymi sztukami plastycznymi (aż po post-awangardowe instalacje i „działania konceptualne”), fotografia ma w nim zawsze swe stałe miejsce. Co pewien czas też wydawane są numery monograficzne, poświęcone w całości fotograficznemu medium. Najnowszy (tj. wydany w kwietniu br. nr 37, czyli 4/2000) „Format” może dosłownie przytłoczyć swą interesującą zawartością i stać się zajmującą lekturą na długie wieczory. W edycji tej znajdziemy nie tylko liczne artykuły próbujące uporać się z niezbyt w Polsce popularnymi zagadnieniami teoretycznymi fotografii, nie tylko bogato ilustrowane relacje z wystaw, jakie miały miejsce w naszym kraju (akurat rok 2000 obfitował w takie wydarzenia), ale także prezentacje sylwetek polskich fotografów średniego i starszego pokolenia, opatrzone wyważonymi komentarzami (tu m.in. Wojciech Prażmowski, Waldemar Jama, Marian Shmidt, Andrzej Jerzy Lech, Ewa Andrzejewska i Janusz Leśniak).
W tym, liczącym 114 stron w formacie A4 tomie, najbardziej zaciekawił mnie artykuł pióra Marka Śniecińskiego, dotyczący słynnej agencji fotograficznej Magnum oraz wywiad z obecnym jej szefem – Rene Burrim, a szczególnie jego wypowiedź na temat obecnej kondycji tej firmy oraz ambitnej fotografii reportażowej. Zbyt długo tkwiliśmy w rutynowych czynnościach, które właściwie w ogóle nie mieściły się w obszarze dokumentu fotograficznego, gdzie trzeba być drapieżnym i wychodzić naprzeciw wydarzeniom. Usprawiedliwialiśmy się, że nie ma dla nich miejsca w gazetach, nie ma pieniędzy ani czasu. (…) W tej sytuacji pojawia się pytanie, jak dalej możemy fotografować, bo w końcu wciąż będą się pojawiać ludzie mający w sobie tę ciekawość, którą i ja miałem na początku (teraz nie mam już czasu ani ochoty, a być może i tej energii). A więc jak możemy stworzyć dla tych nowych, młodych fotografów możliwości pracy, takie jakie myśmy mieli kiedyś, gdy naprawdę z wielkim przekonaniem współpracowaliśmy z najważniejszymi czasopismami. To bardzo dobre i istotne pytanie, nietrudno jednak zauważyć, że nawet tak ambitne przedsięwzięcia jak „Fotografia” Zbigniewa Tomaszczuka lub fotograficzne numery „Formatu” Andrzeja Saja są na nie tylko połowiczną odpowiedzią.
Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
wydanie przedpremierowe z dnia 30 maja 2001