Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 32 (79) z dnia 22 listopada 2003

LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE


     Najnowszy numer „Ha!artu” (2/2003) to numer monograficzny, poświęcony zjawisku liberatury. Już w poprzedniej edycji krakowski kwartalnik zajął się po części ideą literatury totalnej, ale tym razem przedstawił na swych łamach małe kompendium wiedzy na jej temat. Co ciekawe, obraz liberatury wynikający z zaprezentowanych tekstów jawi się jako fascynująca przygoda życia, czytania i pisania. Gdyż fakt brania pod uwagę fizyczności książki, uwzględniania na równych prawach wyglądu, kształtu, formatu, to, zgodnie z definicją sformułowaną przez Katarzynę Bazarnik w Od Joyce’a do liberatury. Szkicach o architekturze słowa: „wolność, otwartość artystyczna, przekraczanie granic między gatunkami i sztukami, to literatura nie spętana ograniczeniami narzuconymi przez reguły, kanony, krytyków”. „Ha!art” oprócz prezentacji całego panelu tekstów o liberaturze (o czym za chwilę) wkomponował w numer 2/2003 cykl liberackich poematów-znaków Zenona Fajfera, które w graficznej formie dopowiadają i czynią liberaturę.
      Numer otwiera dział zatytułowany Od liberatury do liternetu (Twórczość Radosława Nowakowskiego), na początku którego można przeczytać ciekawy wywiad z Radosławem Nowakowskim. Okazuje się, że idea liberatury doskonale wkomponowuje się w literackie działania internetowe. Maszyna do pisania, komputer, drukarka, internet mogą stać się literackim tworzywem, ale też urosnąć do rangi podmiotu. Tym samym przedmiot służący pisaniu i tworzeniu niejako wychodzi poza siebie, bo litera czy forma wydruku staja się równie istotne jak znaczenie słowa. Pisarstwo Nowakowskiego nie tylko burzy więc nasze przyzwyczajenia, uczy innego spojrzenia na książkę, ale i wytrąca ze swego rodzaju marazmu czytelniczego. Pokazuje, że liberatura może być i staje się filozofią życia: „(...) piszę po to, żeby dowiedzieć się, jaki jest świat i dlaczego taki. Pisanie jest wspaniałym narzędziem poznawania. Ale jak już wspominaliśmy narzędzie też należy poznać. I tak dalej”. Tak więc poznaniu służy nie tylko treść, ale i forma. Jak pisze Tadeusz Sławek w Biorąc książkę do ręki...: „Książka ma (...) swoją cielesność, swoją (jakby powiedziała Jolanta Brach-Czaina) »mięsność«, która domaga się naszej dłoni”.
      Również bohaterowie rozmowy zatytułowanej Najlepsze rzeczy zawsze powstawały na styku różnych dziedzin – Jadwiga i Janusz Tryzno z zajmowania się książką artystyczną, książką liberacką uczynili swój sposób na życie. Książka staje się zjawiskiem wielowymiarowym, niejednoznacznym, niosącym wiele ukrytych znaczeń. Przestaje być tylko zadrukowanym plikiem papieru, lecz staje się na przykład dziełem sztuki, obrazem albo teatrem. Obecnie małżeństwo Tryznów interesuje się zagadnieniem przejścia od książki do biblioteki: „Nawiązując do Borgesa , który postrzegał świat jako bibliotekę, chcemy uczynić książkę, bibliotekę z otoczenia, w którym się znajdujemy”.
      Liberatura to wyzwanie, rodzaj prowokacji zmuszającej do przewartościowania znaczeń, reguł, założeń. Uderza bezpośrednio w przyzwyczajenia i podważa poczucie pewności, siejąc niepokój i zmuszając do specyficznej literackiej czujności. Alicja Słowikowska mówiąc o zjawisku książki artystycznej stwierdza: „Należy pamiętać, że krytyk literacki, obcujący z książką artystyczną, musi porzucić wszystkie stereotypy i wykorzystać nowe narzędzia”. Podobnie jest z liberaturą – ona nie tylko uwodzi czytelnika, może też zwodzić na manowce. Właśnie ten fakt stara się zasygnalizować dział: Książka jako obiekt.
      Ostatni dział numeru, ale i ostatni z działów poświęconych liberaturze, składa się z dwóch części. Pierwsza to fascynująca (nie waham się użyć tego słowa) rozmowa z Katarzyną Bazarnik i Zenonem Fajferem, liberackim małżeństwem, pionierami, prekursorami i popularyzatorami liberatury w Polsce. Druga to wielogłos na temat ich książki zatytułowanej Oka-leczenie (warto w tym miejscu wspomnieć, że inna liberacka książka Bazarnik i Fajfera – (O)patrzenie została dołączona do numeru pisma). Fajfera i Bazarnik łączy wspólna pasja do Joyce’a (żartobliwie stwierdzają, że kłócą się tylko o niego), do Teatru i do Liberatury. Są twórcami teatru Zenkasi, który swego czasu zasłynął przedstawieniem Finnegas Make, organizatorami Bloomsday, czyli Krakowskich Dni Blooma. Co ciekawe, zarówno teatr, w którym występowali niepełnosprawni, jak i propagowanie Joyce’a i liberatury – wszystko to ma swe korzenie w umiłowaniu wolności sztuki i łączeniu różnych sztuk. Cała ich opowieść (do której przeczytania bardzo zachęcam) to przykład liberażycia, liberatworzenia i liberatury, to pasja i odwaga robienia rzeczy nowych, przełamujących stereotypy, denuncjujących ograniczenia kultury. Zresztą sam Fajfer mówi: „(...) liberatura to nie tylko określony sposób tworzenia dzieł nowych, ale też projekt gruntownego przeobrażenia teorii czyli postrzegania istniejącej już literatury. To idea czwartego rodzaju literackiego albo wręcz nowego gatunku sztuki”. A opisując Oka-leczenie między innymi wspomina: „(...) wydaje mi się, że udało nam się oddać, a przynajmniej zbliżyć, do momentów granicznych – chwili śmierci, zapłodnienia i narodzin. Sytuacji, kiedy przenikają się światy, wymiary, czasy. Ale żeby dotknąć tych rzeczy trzeba było wynaleźć nową formę”.
      Liberacki numer „Ha!artu” wydaje się być bardzo ważnym w całej dyskusji o współczesnej rzeczywistości literackiej. Pokazuje bowiem, że rzeczy ważne dzieją się często bez wielkiej oprawy medialnej (dodatkowym argumentem na rzecz tego stwierdzenia może być wywiad z Robertem Ostaszewskim na temat „prozy Północy”), że rzeczy ważne to pasja i konsekwencja działania, to ciągła chęć poznania i tworzenia, chęć odkrywania tajemnicy, która nigdy tak naprawdę nie może zostać odkryta w pełni. I choć brzmi to być może patetycznie, powtórzę za Jakubem Momro: „Autorzy »Szkiców o architekturze słowa« [książka po redakcją Katarzyny Bazarnik, którą recenzuje Jakub Momro] proponują nam fascynujące, ponieważ bezustanne odnawianie klęski jako sposobu na istnienie poprzez literaturę, klęski fundamentalnej, rodzącej się z rozziewu między tym, co zapisane, a tym, co rzeczywiste, hermeneutycznej katastrofy, która stała się udziałem Mallarmego, Strindberga, Becketta, Butora i innych. Dodać wszak należy, iż drugą stroną liberackiego zawierzenia pismu jest czytanie zmysłowe, cielesne, u którego źródeł leży czysta rozkosz lektury”.
     

Bernadetta Darska





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 32 (79) z dnia 22 listopada 2003