Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 32 (79) z dnia 22 listopada 2003

OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA


      Czy taka historia mogłaby się zdarzyć u nas? Oto aktywistka PZPR, w burzliwym 1989, wskutek szoku (widok nastoletniego syna rozlepiającego plakaty, na których Gary Cooper prezentuje plakietkę „Solidarności”?) zapada w śpiączkę. Gdy po kilku miesiącach budzi się, syn, mając na względzie przestrogi lekarzy, że matkę, z jej słabym sercem, każde wzruszenie może zabić – decyduje się odtworzyć dla niej PRL, w międzyczasie zastąpiony RP. Do czego podobna maskarada mogłaby się sprowadzać? Do niedoprawiania orzełkowi korony czy ustawienia na osiedlu tablic z hasłami w rodzaju „Program Partii – programem narodu” (dziecięca logika zawsze kazała pytać dorosłych, dlaczego nie odwrotnie)? Od pamiętnego 1989 – roku Okrągłego Stołu, rządu Mazowieckiego i zburzenia pomnika Krwawego Feliksa – minęło zaledwie/już 14 lat, a ja nie pamiętam, czy jakoś specjalnie odczułam wówczas różnicę między życiem w PRL-u a RP i czy rzeczywiście wyjście na ulicę, powiedzmy w początkach 1990, mogłoby przyprawić bohaterkę filmu o emocjonalny wstrząs ze skutkiem śmiertelnym.
      O wiele szybciej zmiany, będące efektem upadku demoludów, następowały w NRD, co nie dziwi: w końcu nasi sąsiedzi mieli ten inny świat dosłownie za ścianą – a raczej murem. Stąd też u bohaterki Good bye, Lenin wygląd berlińskich ulic kilka miesięcy po jego zburzeniu może wywołać szok, dlatego jej syn decyduje się na przedsięwzięcie godne sługi carycy Katarzyny. A widz dostaje zabawną i niegłupią komedię, prowokującą do odpowiedzenia na pytanie: skąd ta ostalgia u Ossi (tj. mieszkańców b. NRD) i nostalgia (a może raczej socnostalgia?) u dawnych obywateli krajów zza żelaznej kultury? Czy rzeczywiście jest za czym tęsknić?
      O symbolach NRD wywołujących ostalgię pisze w listopadowym „Filmie” Stach Szabłowski (ABC NRD), na wstępie podkreślając, że największym fenomenem był sam kraj – bardziej radziecki od samego ZSRR, taka europejska Nibylandia, z tą różnicą, że STASI chyba dosyć szybko potrafiła przekonać jej mieszkańców, iż to wszystko istnieje naprawdę.
     W tym enerdowskim alfabecie są przedmioty obce mojemu doświadczeniu, choćby z racji wieku – ominęły mnie przyjemności degustacji słynnego „Czerwonego Kapturka” czyli wschodnioniemieckiego szampana, choć ponoć dalej jest produkowany. Za to doskonale pamiętam inne rozkosze, związane z tamtejszymi cudami motoryzacji: wartburgiem i trabantem – ten drugi, niegdyś zwany „mydelniczką”, dziś ma status auta kultowego. Niestety, moje pokolenie raczej kojarzy Piaskowego Dziadka z piosenką Metalliki niż dobranocką, podobnie obce (a może jestem mało wyrobionym widzem i się mylę?) są mu wyprodukowane przez DEFĘ easterny, czyli westerny realizowane w jugosłowiańskich plenerach, w których Indianie, pokonując amerykańskich agresorów, krzyczą „Hände hoch!” Nigdy za to nie zapomnę emocji, jakich dostarczała mi łyżwiarska rywalizacja Katariny Witt i Debbie Thomas – zawsze życzyłam Amerykance upadku przy skoku, ale nie krył się za tym żaden rasistowski podtekst ani socjalistyczny sojusz, raczej sentyment dla wspólnych inicjałów. Dzisiaj piękna Kati, dla której szczytem umiejętności technicznych była kombinacja najprostszego skoku potrójnego z podwójnym, mogłaby mieć problemy z zakwalifikowaniem do finału mistrzostw, za to niektóre jej koleżanki, zwłaszcza lekkoatletki – jak biegaczka Marita Koch – pozostaną rekordzistkami, bo ich wyniki są zbyt wyśrubowane – chyba, że rzeczywiście zalegalizuje się doping. Ale nie zazdrościmy – medale nie zrekompensowały skutków ubocznych programu treningowego ministra Ewalda, które u kobiet objawiały się, w najlepszym przypadku, wąsami i basowym głosem.
      My, Polacy, nie gęsi i też swoją nostalgię/socnostalgię mamy, dlatego rozrzewnienie – w zależności od gustu – wywołują u nas bajki z Bolkiem i Lolkiem, oranżada w proszku, komiksy z kapitanem Żbikiem albo wyroby czekoladopodobne. Wspominamy czasy, w których marzyliśmy o adidasach, jaskrawozielonych sznurówkach (albo szelkach!) przywożonych z Węgier, prawdziwych dżinsach zamiast polskich „teksasów”, a rodzice dawali nam odrobinę luksusu w postaci paczki „donaldów” albo pudełka klocków „Lego” – oczywiście kupionych za bony towarowe w „Peweksie”...
      W gruncie rzeczy jest to tęsknota za młodością – tak reżyser filmu, Wolfgang Becker (sam jest Wessi) tłumaczy fenomen ostalgii. I to samo można powiedzieć o naszej socnostalgii – czy ktoś z mojego pokolenia tęskni za dawnym ustrojem? Nie, tęsknimy za dzieciństwem, wczesną młodością, które upłynęły nam w innej scenerii niż rówieśnikom na Zachodzie, ale w końcu mieszkaliśmy w najweselszym baraku z całego obozu, dlatego nasze wspomnienia, również z racji wieku, pozbawione są martyrologii. Dla nas PRL jest krajem lat dziecinnych, ale nie baśniową krainą, utraconym rajem – oczywiście, bardzo często jest nam trudniej wchodzić w dorosłe życie niż niegdyś naszym rodzicom, hołubionym przez opiekuńcze państwo. Z dyplomami w kieszeni wyjeżdżamy, by stać przy zmywaku w londyńskim pubie, ale czy zamienilibyśmy paszport – bez adnotacji „tylko kraje socjalistyczne” – na etat z przydziału? Rozumiemy jednak tych rozczarowanych, niedostosowanych do nowej rzeczywistości, chętnie mitologizujących przeszłość, w której wszyscy byli biedni, ale w tej biedzie równi, no i była praca, a w potrzebie można było poskarżyć się lokalnemu sekretarzowi. O tym, że byli równiejsi, a za zarobione pieniądze nie zawsze było co kupić – równie chętnie się zapomina, bo to burzy idylliczną wizję. Może pocieszające dla nas jest to, że nasi niegdysiejsi bracia w socjalizmie, Ossi, też nadal odczuwają negatywne skutki transformacji, pozostając niemiecką wersją Polski B. I być może w tym tkwi szansa na porozumienie dwóch, od wieków w różny sposób skonfliktowanych narodów, o której pisze w swojej recenzji Good bye, Lenin Tomasz Piątek: pewne doświadczenia mamy podobne. A co począć z nostalgią? Poddać się szlachetnej chorobie – z lampką „Czerwonego Kapturka” i komiksem o Klossie. Albo bajką o Misiu Uszatku.
     

Katarzyna Wajda





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 32 (79) z dnia 22 listopada 2003