Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 16 (63) z dnia 12 czerwca 2003

TORUŃSCY IMIGRANCI


      Wiele już było pism literackich, które swoje numery poświęcały zbiorowym prezentacjom tzw. młodej literatury. Zazwyczaj owym czasopiśmienniczym antologiom towarzyszą szkice, usiłujące dokonać pewnego podsumowania, próbujące znaleźć punkty styczne, bądź odkryć jakiekolwiek płaszczyzny dialogu. Toruński „Undergrunt” - w swoim najnowszym numerze 2003 (9) - postanowił pójść owym szlakiem, choć nie do końca: zaprezentowano czytelnikom „Almanach młodej poezji toruńskiej”, jednak następującym kolejno po sobie wierszom torunian nie towarzyszy żaden komentarz, żadna refleksja uzasadniająca taki, a nie inny dobór autorów. Szkoda, gdyż podstawowe kryterium doboru, a więc „toruńskość”, jest, z jednej strony, sama w sobie dość wątpliwa, opiera się bodaj na fakcie studiowania lub ukończenia studiów w mieście Kopernika, trudno zatem się zorientować, na ile owi przypisani miejscu twórcy utożsamiają się z nim. Z drugiej strony jednak, właśnie studencka imigracyjność może przecież stanowić nową jakość łączącą i wyróżniającą toruńskich twórców. Jest tym, co pozwala na tymczasowe/stałe zakorzenienie bez automatycznego wykorzenienia z miejsca pochodzenia, a więc powoduje rodzaj rozdwojenia i pewnego poczucia „bycia stąd i stamtąd”. Ale, jak pisałam, z „Undergruntu” niczego się o tym nie dowiadujemy.
     Poeci prezentujący się w „Undergruntowym” almanachu to przedstawiciele roczników siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, których triumfalne nadejście od jakiegoś czasu usiłuje obwieścić krakowski „Ha!art.” Z większości wierszy emanuje klasyczne dla poezji w ogóle rozczarowanie światem i tym, co świat jest w stanie zaoferować. Ale, co ciekawe, w wielu tekstach odnaleźć można odwołanie do matki. Chociażby u Niny Rydel, gdzie zawołanie „bo to serce / wciąż dla Ciebie” („list miłosny do mamy”) brzmi trochę szkolnie. Ale także u Waldemara Ślefarskiego w wierszu „*** [Mama powoli staje się babcią]” czy u Grzegorza Giedrysa w „*** [Jestem już tak daleko od ciebie, matko]”, gdzie oddalenie od matki staje się konieczną ceną dorosłości. Dorosłości, która nie zawsze jawi się w różowych barwach i w chwilach trudnych wywołuje tęsknotę za bezpiecznym dzieciństwem, a wtedy – jak pisze Giedrys – „krzyczę przez sen”. Tematem ważnym jest także - oczywiście! - miłość. O ile jednak Marcin Jurzysta w wierszu Zakochani usiłuje sportretować współczesny model związku rodem z pisemek dla kobiet i kolorowych reklam („Ona z Cosmo/On z CKM-u”, „Płodzą Pokemona”), gdzie wszystko dzieje się szybko, łatwo, na chwilę, bez zastanowienia nad konsekwencjami i bez odpowiedzialności za nie; o tyle Miłka Malzahn - swoją drogą chyba jedna z najciekawszych prezentacji „Undergruntu” - opisuje model dojrzalszy, model dorastania do pewności, uczenia się drugiego człowieka, chronienia spraw ważnych, wreszcie lekko ironicznego dystansowania się do otoczenia złaknionego nowinek.
     „boli mnie/boli mnie/boli mnie/jestem jedno wielkie skaleczenie” pisze Maria Kika Znamierowska i bólu także dużo jest w wierszach młodych torunian. Pozostaje życzyć, by nie bolało banalnie i w wyświechtany poetycko sposób (co nie jest łatwe), a redakcji także tego, by kolejna prezentacja nie sprawiała wrażenia przypadkowego doboru. Na pewno jednak warto się almanachowi przyjrzeć – być może zaprezentowani twórcy stworzą z czasem silną i rozpoznawalną reprezentację poetyckiego Torunia, kto wie? Na pewno by się przydało.
     Gdyż „Undergrunt” wyraźnie próbuje wypromować grupę twórców, których nazwiska będą kojarzone z pismem. Bardzo dobrze. Najwyższy czas, chciałoby się powiedzieć. Czas powoli odejść od opierania się na tekstach osób „znanych i lubianych”, od nie przynoszących konkretnych wniosków ankiet, od stawiania na sprawdzone, ale w efekcie nijakie tematy. Almanach poezji jest takiego odejścia próbą. Także w prozie widać starania o „wytypowanie swoich”. Na plan pierwszy wysuwają się tu dwa „Undergruntowe” nazwiska – Filip Onichimowski (ciągle wierny Olsztynowi, choć redaktor pisma) i Jacek Żebrowski. Reszta prezentowanych opowiadań to raczej mało ciekawe wprawki – Maciek Saturnin Duszyński z niby-parodią młodzieżową pt. Beverly Kills 87100, MelØ opowiadający o miłości nekrofilskiej (hmm) w Nekromeo, Tomasz Piskal Piskalski z ckliwą historyjką o wrobionym w ciążę wiejskim Romku (Przełam się Romek), Piotr Ka opowiadający o rozejściu się jej – buntowniczki uczestniczącej w antyglobalistycznych protestach i jego – faceta robiącego karierę w reklamie (Che Guevara w graniturze), no i Wstęga Möbiusa próbująca zaintrygować nieszczególnie interesującym spacerem. Na tym tle Onichimowski i Żebrowski niewątpliwie zwracają na siebie uwagę. Swołocz, mimo że opiera się na typowym motywie młodego mężczyzny zaliczającego wszystkie napotykane kobiety, dzięki sprawnemu i wyrazistemu sposobowi opowiadania staje się historią nasączoną emocjami, ocierającą się o kicz, ale próbującą zobrazować moc chwili, która może wszystko odmienić i wszystko zniszczyć. Z kolei Żebrowski w opowiadaniu Olsztyn-Toruń 17.47 usiłuje opowieść o rozstaniu, rodzeniu się końca i początku czegoś nowego, zamknąć w opisie krótkiego momentu – jak sugeruje tytuł – czasu oczekiwaniu na przyjazd pociągu (albo czasu jazdy owym pociągiem?)
     Równie dużo miejsca, co toruńskim poetom, poświęca „Undergrunt” omówieniu debiutów. W tym numerze jest to zbiór opowiadań Tomasza Białkowskiego pt. Leze oraz dwie książki poetyckie – Pawła Sarny Biały Ojcze Nasz i Piotra Czerskiego pospieszne, osobowe. Najdorzalej i najciekawiej, jak wynika z recenzji zamieszczonych w piśmie, prezentuje się proza olsztynianina – Tomasza Białkowskiego. I tak naprawdę tylko on – taki nasuwa się wniosek - z trójki przedstawionych twórców może swobodnie nosić etykietkę debiutanta, bowiem w jego przypadku określenie to oznacza jedynie fakt, że Leze to pierwsza książka. Opisywani obok młodzi poeci okazują się debiutować w mniej fortunny sposób. Paweł Sarna zostaje opisany z jednej strony jako ten, który „pociąga za sznurki, uwodzi, śpiewa”, z drugiej jednak, jako ktoś, kogo wiersze „wydają się być o niczym”, a tomik „zieje pustką gładkich słów”. Z kolei tomik Piotra Czerskiego zderza się z opinią „odkrywcza ta poezja być nie może, bo jest typowo młodzieńcza”, z podejrzeniem o epigonizm, choć wywodzący się z autentycznego uczucia oraz z zarzutem ubóstwa tematyki. Mocno powiedziane. Ale bardzo dobrze, że „Undergrunt” zdecydował się stworzyć oddzielny dział recenzji poświęcony debiutom - to pozwala na ich szersze omówienie. Młodej literaturze brakuje miejsc, gdzie by poddawano ją krytycznoliterackiej wiwisekcji, więc każde nowe ku temu stworzone godne jest uwagi.
     

Bernadetta Darska





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 16 (63) z dnia 12 czerwca 2003