Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 15 (62) z dnia 2 czerwca 2003

WIEKI ALTERNATYWNE


     Krok po kroku przytacza się rozmaite poszlaki, punkty wspólne biografii Marii Curie-Skłodowskiej i Alberta Einsteina. Doprawdy, już by mogli mieć ten romans! Bo rzeczywistość alternatywna żyje razem z nami, tuż, tuż na wyciągnięcie ręki (uprzejmie się prosi o niedokarmianie biografów!), bo alternatywny może być nawet magazyn historyczny, takie czasy!
     
     Konsekwencje Listu Kwintusa
     Należy sięgnąć po Magazyn Historyczny „Mówią Wieki” z maja 2003 i przeżyć kilka ekscytujących chwil w dekoracjach historycznych, wyraziście nawiązujących do współczesności. Człowiek przez takie obcowanie nabiera nie tylko ogłady i szacunku dla starszych, ale też i wiedzy przydatnej podczas prób zrozumienia ludzkiej egzystencji, jednostkowo i ogólnie rzecz ujmując.
     Są tu poważne, niealternatywne rozważania o Europie, czyli „Od wspólnoty zakonnej do społeczeństwa – rozmowa z prof. Jerzym Kłoczkowskim”; jest pokaz realiów podróży w 80 dni dookoła świata z ery rasowych angielskich gentelmenów, jest też istotny bardzo, z punktu widzenia naszej sceny politycznej, poradnik „jak wygrać wybory z Rzymie”.
     Otóż w 64 roku p.n.e. Marek Tuliusz Cyceron ubiegał się o konsulat – najwyższy urząd w Rzymie, a czasy były niewesołe. W polityce dominowała przemoc oraz coś w rodzaju dzisiejszego „nie ma zmiłuj”. W tym to okresie brat Marka, Kwintus, opisał alternatywne do aktualnie panujących metody walki przedwyborczej, pokojowe i takie „na zmiłuj”. Rzecz napisana została w formie listu i wydaje się być adresowana nie tylko do brata, ale do wszystkich żywo sprawą zainteresowanych. Czerpać z tego źródła mogą przyszłe pokolenia, bo zawarte w piśmie Kwintusa prawdy są aktualne do dziś, co może napawać optymizmem, jeżeli ktoś lubi hołubić przekonanie, iż wszystko może się zmienić - tylko nie natura ludzka. Ad rem: okazuje się np. że kandydowanie bez przyjaciół nie ma sensu, a najlepiej jeżeli przyjaciele zdążą się przed wyborami stowarzyszyć, co Rzymianie robić lubili i „chętnie się stowarzyszali w klubach o charakterze religijnym lub zawodowym, nie pozbawionych wpływów politycznych”, do tego jeszcze szczypta rzymskiej socjotechniki: „Trzy są drogi szczególnie prowadzące do pozyskania ludzkiej przychylności i głosów w wyborach: świadczenie przysług, budzenie nadziei oraz samorzutne i szczere przywiązanie”.
     Mając to na uwadze kandydat do urzędu odbywał mile pogawędki z elektoratem, w miejscach publicznych, otoczony gronem oddanych „przyjaciół” i był to rodzaj handlu: przysługa za przysługę. Popularnego także dziś. Poza tym, na wyborach jak to na wyborach: chleb, igrzyska oraz obietnice w ilościach hurtowych. Tłum przed kompletnym ogłupieniem mógł bronić się za pomocą famy (wieści, plotki), jeżeli już wcześniej nie zaczął jej używać wprawny kontrkandydat lub jego przyjaciele.
     Wiele jest w liście Kwintusa celnych spostrzeżeń i życiowych porad świadczących o znajomości natury ludzkiej, w końcu Marek Cyceron wygrał owe wybory, co o wspomnianym liście nieźle świadczy. Może dobrze by było, gdyby nasi politycy byli odpytywani z klasyków? – jako alternatywa dla innych politycznych odpytywań.
     
     Rola romansu niefaktycznego
     „Mówią wieki” opowiadają też inną historią z morałem, która bezpośrednio dotyczy życiorysów dwóch przesławnych naukowców płci przeciwnej!
     Dla porządku: historia alternatywna to historia ukryta, tzn. realna, lecz niedostępna, m.in. dlatego, że nie zachowały się żadne świadectwa. W tej tajemniczej przestrzeni mieści się wiele czekających na swe odkrycie wątków, oraz romans Marii Curie-Skłodowskiej i Alberta Einsteina. Z materią faktograficzną zmagał się Konrad T. Lewandowski, zaś przy pomocy tekstu jego autorstwa można przypomnieć sobie nieoficjalne sylwetki obu postaci, jakże ważnych dla światowej nauki! Można też je sobie przy okazji odbrązowić, uczłowieczyć wręcz, zdjąć z pomników do których przyzwyczajono nas w czasach szkolnych.
     W tych rozważaniach istotny jest przede wszystkim stopień prawdopodobieństwa zaistnienia wspomnianego wyżej romansu, a wg Lewandowskiego, jest on rzecz jasna bardzo wysoki. Na łamach magazynu obejrzeć można np. wspólne zdjęcie domniemanych kochanków, zrobione podczas wyprawy w Alpy, na którą wybrała się Maria z córkami i Albert (Einstein). Oboje są w długich, dopiętych płaszczach, zwróceni do siebie profilami. Maria patrzy przed siebie, Albert – przed siebie, ich spojrzenia się nie krzyżują, ach ta ostrożność. On pali fajkę, a jej jest wyraźnie zimno. Sielanka!
     Lecz kąśliwe uwagi na bok! Założenie jest takie, że Maria była wprawdzie o 12 lat starsza od Alberta, ale istniał dla obojga taki czas, w którym różnica wieku nie przeszkadzała rozkwitać miłości. W tym to czasie oboje spotykali się na różnych naukowych sympozjach i w ogóle byli w dobrej życiowej formie. Poza tym według autora tekstu Maria miała ciekawą fryzurę i była piękna, co może jest nazbyt odważnym stwierdzeniem, lecz interesująca była z pewnością, no i po pierwszym Noblu, co też mogło mieć znaczenie. Swoją drogą, powszechnie znane smutne zdjęcia naszej uczonej zamieszczane w podręcznikach oraz opowieści jej córek w których Maria jest uosobieniem powagi i pracowitości, niekoniecznie muszą być jedyną prawdą o niej. Emanacją życzeń być mogą, o czym należy pamiętać, rozważając koleje ewentualnej miłości Curie-Skłodowskiej i Einsteina.
     Bo są różne poszlaki świadczące o tym, że Maria bywała wesoła i dowcipna, a Albert lubił kobiety, nawet bardzo. I naprawdę mogli się mieć ku sobie, a przy okazji mieli się też na baczności, by romans ich nie został odkryty przez szacownych a szkodliwych mieszczan.
     Lewandowski wysnuwa nieco karkołomne hipotezy jak to kochankowie stworzyli zasłonę dymną, Albert ze swej „byłej”, a Maria z Paula Langevina, co a jej przypadku doprowadziło zresztą do nie lada skandalu. Oburzenie towarzystwa było tak wielkie, prasa ówczesna tak bardzo przypominała współczesną, że napiętnowana Maria odchorowała przyjaźń z Paulem. Albert taktowanie milczał.
     I tak krok po kroku przytaczane są rozmaite poszlaki, podejrzenia, punkty wspólne obu biografii. I doprawdy już mogliby mieć ten romans! Aż strach pomyśleć ilu osobom można by domalować takie „biograficzne wąsy”. Wystarczyłoby, by dość popularny np. poeta wszedł do sklepu po dość popularne bułki, a dociekliwy biograf dopisałby do tego krew w żyłach burzącą historię, polegając na urodzie poety, sprzedawczyni i bułek.
     Tymczasem związek Marii z Albertem nie był bynajmniej tak trywialny i zakończył się nie awanturą, zazdrością itp., ale zgodnym oddaleniem. Maria z powodu choroby straciła urodę (acz zachowała fryzurę) , zaś Albert, być może stresując się rosnącą sławą, potrzebował nowych podniet. I tak oto pozostali w przyjaźni.
     
     W tym miejscu dodać można, że Konrad T. Lewandowski jest m.in. autorem książek science fiction i fantasy, a jego przyjaciel, Andrzej Pilipiuk, niedługo (jako Tomasz Olszewski) uwikła Pana Samochodzika z tajemnicę manuskryptu Alberta Einsteina, powierzonego na przechowanie Marii Curie-Skłodowskiej.
     Normalnie, żadnych świętości, bo żyjemy w wielce intrygującym świecie, w dodatku najlepszym z możliwych. A rzeczywistość alternatywna żyje razem z nami, jednocześnie, na wyciągnięcie ręki. Proszę sięgać! (uprzejmie prosi się o niedokarmianie biografów!)
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 15 (62) z dnia 2 czerwca 2003