Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 9 (56) z dnia 2 kwietnia 2003

BYĆ JAK IWASZKIEWICZ


     W filmie Być jak John Malkovich co bardziej ciekawscy wskakują w aktora aby nim pobyć troszeczkę. Potem zmieniają mu życiorys. A można mniej drastycznie przeżywać cudze sprawy, od czego są bowiem diariusze, blogi, zwykłe dzienniki powszednie? Można, na próbę,
     
     wpasować się w Jarosława Iwaszkiewicza.
     
     Są w numerze 2/3 „Twórczości” i wiersze Piotra Cielesza, i Mileny Wieczorek, i Leszek Bugajski pisze o Transformejszen Edwarda Redlińskiego i nie tylko. Lecz wszystko na bok! Warto z natężoną uwagą pochylić się nad Dziennikiem Jarosława Iwaszkiewicza.
     Jarosław I. Wielkim Twórcą był, kontrowersyjnym za życia, a i po śmierci trochę też. Dużo pisał, dużo przeżył (i mocno!), w końcu starość go opanowała, zatrzymała, zamyśliła. A że Dziennik jest szczery, zamyślenie owo objawia się równie koślawie, jak koślawy bywa wiek podeszły.
     W 1959 roku w Paryżu było dziwnie, szczególnie z Arturem Rubinsteinem: „Ciekawe jest, że nikt nigdy nie jest ciekaw moich przeżyć – i że ja tak rzadko mówię o sobie. Co prawda, moje przeżycia nie są ani w połowie tak ciekawe jak przeżycia takiego Artura.” – żali się Iwaszkiewicz i nie należy mu wierzyć. Mówi o sobie dużo, kiedy tyko nadarza się okazja, a i przeżycia ma ciekawe, chociaż sama ocena tegoż – rzecz gustu.
     Jeżeli czytelnik pragnie pozostać w punkcie widzenia osoby, która nie zna biografii pisarza nazbyt dokładnie i nie zamierza wczytywać w fakty, porównywać z fikcją literacką itp. – to bardzo dobrze. I tak w Dzienniku jest
     
     wiele do przeżycia.
     
     Przeżyć można, na przykład, wstyd: „Powiedziałem mu, że go przepraszam za mój odruch wtedy, kiedy nie podałem mu ręki” (...). I oto nieładne ludzkie ułomności odważnie patrzą na nas z wysokości panteonu wielkich słów, ważnej literatury. Czy Iwaszkiewicz naprawdę był szczery przepraszając za swoje co najmniej nieeleganckie zachowanie? Cóż tam, mógł być! Teraz to nie jest najważniejsze, teraz każdy czytający ma szansę zostać Iwaszkiewiczem nie podającym komuś tam ręki.
     Są w Dzienniku niewinne flirty pisarza z urodziwym sprzedawcą książek (wciąż Paryż), zatem opis i pauza: „(...) czy nie byłby to dobry początek opowiadania? Tylko, że nie bardzo prawdopodobny”. Chwalebny przykład autocenzury, patrzenie na świat poprzez słowa i przez nieprawdopodobne prawdopodobieństwa. Kokieteria i świadomość warsztatu pisarskiego. Oni tak mają, pisarze. Są też urywki rozmowy z Sartrem, w których filozof szybko ulega nudzie, jest niespokojny, zapala się do nieistotnej myśli i uważa literaturę polską za „najciekawszą w Europie”. Panowie wymieniają wirtualne ukłony. Ach!
     A w Monachium Iwaszkiewicz widział „wszystkie perspektywy (...) w niebieskim tumanie” – najprawdziwszy poeta. Potem Rzym i Moskwa, gdzie dopada go angina i panika, bo nie lubi chorować poza domem. A kto lubi? I wreszcie Stawisko. Rozpacz, samotność.
     
     „Stary jestem i bardzo zmęczony.”
     
     Rzeczywiście, nie przybywają tłumy gości, mieszkańcy powoli odchodzą, dzieci, wnuki rzadko się odzywają do nieco kłopotliwego przodka. „Co znaczy rodzina dla takich samotników? Życie się kończy – a tu nie ma odpowiedzi na najprostsze pytania. I tak już będzie do końca. Inny człowiek na zawsze zostaje istotą nieznaną.” Czytelnik, taki inny, taki anonimowy, może posądzić pisarza o uleganie banałom, może tę prawdę przyjąć, może, jeśli dotąd tego nie zrobił, szybko założyć własną rodzinę, by sprawdzić czy to prawda – do wyboru.
     Różne są w Dzienniku „(...) ciekawe rzeczy o Czesiu i Kaziu”, czyli plotki, wspomnienia uwagi o bliskich i dalekich, ech życie... I wreszcie stany „kiedy smutek upija jak brzozowy sok” – po stracie kochanka i przyjaciela. Widmowa galeria postaci i mądrości na użytek własny: „Tołstoj uczył „jak żyć”. Ja nie tylko nie uczę, ale nawet sam nie wiem „jak żyć”. Jakoś tam żyję, ale
     
     to przecie nie jest życie”.
     
     Do Dziennika powstał komentarz, Aneta Wiatr (Na marginesie. Glosy do Dziennika) trochę tłumaczy wybór zapisków. Szczególnie tego, w którym Iwaszkiewicz opowiada swoją przygodę z proszonym wieczorkiem, na którym zaproponowano mu „chłopca do konsumpcji na miejscu”. Wielki Literat – wielka wpadka. „Nowa topografia jego twórczości” rozpościera się przed badaczami, stara tragedia samotnego, zagubionego artysty – zatrzymuje w biegu.
     Dobrze, że te fragmenty pogmatwane nie zostały wycięte, odrzucone, przyczesane. Iwaszkiewicz nie został pozbawiony siebie, poprzez tamtą, utrwaloną chwilę widzimy go jako przerażonego, zniesmaczonego starca. Czytelnik może pochylić się nad tym człowiekiem, choć nie musi mu współczuć, bo Aneta Wiatr szybko przypomina za co nie był Iwaszkiewicz powszechnie lubiany. A kilka spraw by się znalazło. Źle traktowano go w najbliższej okolicy (bo niby bogaty, zaprzyjaźniony z władzą, no i dewiant). Teraz się go czci, bez wstydu. Ale wówczas nie było wesoło „(...) dużo w dzienniku zgryzoty, melancholii, bezbronności, apatii, poczucia zmarginalizowania, wyłącznia” – przyznaje badaczka. Uważny czytelnik zauważy również mnóstwo pięknego, iwaszkiewiczowskiego egoizmu i cudownej woli walki!
     
     * * *
     
     Są też w „Twórczości” listy do Jarosława Iwaszkiewicza od Józefa Czapskiego, ale one już niewiele więcej wnoszą ponad to, co wniesione zostało.
     Niemniej pismo i dla tych listów warto nabyć, by przed snem zerknąć na nie, spróbować obejrzeć Iwaszkiewicza z jeszcze innej perspektywy.
     Był taki film Być jak John Malkovich (Spike'a Jonze’a), w którym wskakują ludziska w aktora by nim pobyć. A potem zmieniają mu życiorys. A można przecież mniej drastycznie przeżywać cudze sprawy, od czego są bowiem diariusze, blogi, zwykłe dzienniki powszednie? I żeby nie trafić w byle kogo, warto dla wprawy wpasować się w Iwaszkiewicza. I nie wpasowywać się po przygodę, tylko po starość i nie po sukcesy tylko po równię pochyłą, zresztą Być jak John Malkovich nie jest filmem kasowym, lecz alternatywno-niekomercyjnym, dla wrażliwych.
     Dobranoc.
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 9 (56) z dnia 2 kwietnia 2003