Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 6 (53) z dnia 22 lutego 2003

NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI

– „Foto Pozytyw” –

     „Pozytyw” przez tę zaskakującą akcję zyskał dodatkowy wymiar, do czego też bezpośrednio odnosi się kalendarz Pirelli. Bez prowokacji, lecz nieubłaganie względem zmysłów.
     
     O co chodzi?
     Kuszą i straszą gorącym kalendarzem Pirelli w zimowym numerze „Pozytywu” (nr 1/2003). Kalendarz, pod postacią zgrabnych fotosów z paniami (z dodatkiem panów), krąży już po całym kraju, wywołując wypieki na zziębniętych twarzach. Tym razem: sceneria włosko-beztroska, temat: grzeszne lato. Mdławka. Zdjęcia robił sam Bruce Weber, uznany fachowiec, a kalendarz ten „robił” nie po raz pierwszy. Pierwszy „zrobił” w 1998 r. Tegoroczny Pirelli to zwycięstwo banału nad czymś, co nazwać by można tajemnicą ciała i choć brzmi to ultra pretensjonalnie, to po prostu tak jest. Nic ciekawszego ponad właściwe proporcje ciał w nim nie ma. Może zresztą i o to chodzi? Jedynie słoneczność i młoda beztroska są bezapelacyjnie miłe. W sumie nastrój fotografii przypomina włoski romans, nadawany w wakacje w tv. I tyle.
     
     Zawodowcy mówią
     Kilka bardzo ciekawych rozmów równoważy ten numer. Są to uwagi o fotografii, o życiu, o wszystkim. Na przykład Michał Kaczkowski oprócz tego, że prezentuje portrety swojego autorstwa, o własnym sposobie na sztukę mówi dwa zdania. Proszę sobie wyobrazić – te dwa wystarczą w zupełności. Warto je odnaleźć w „Pozytywie”, bo trudno je zacytować bez obecności zdjęć.
     Za to Wojtek Wieteska nie ogranicza się do dwóch zdań. Mówi o sobie dużo, choć niechętnie. Na wstępie zaś zadaje widzom i czytelnikom ważne pytanie, które brzmi dokładnie tak: „Ciekawe dlaczego drugiemu człowiekowi nie wystarcza praca, którą wykonałem?”. No właśnie. Drugi człowiek chciałby wiedzieć o artyście wszystko, łącznie z tym, co jadł na obiad. Plaga, prawdziwa plaga dla małej i dużej sztuki. Na szczęście opowieść Wieteski nie dotyka sfer nie związanych z fotografowaniem. Jest więc trochę o sposobie na kadr, o stylu pracy, o poszukiwaniach w malarstwie i podziwie dla Hitchcocka . A na pytanie o bariery, jakie artysta odczuwa, ten odpowiada wprost, iż czuje barierę dźwięku „(...) gdy fotografuję wypadają z kadru słowa”. Z zamieszczonych przez „Pozytyw” zdjęć wypadają zatem słowa, warto się wsłuchać. Dla odmiany. Jeśli dysponuje się czasem. A jeśli już jesteśmy przy czasie to, aby było jasne: „(…) czas istnieje poza fotografią (bo czas płynie, a fotografia stoi w miejscu)”, wg Wieteski.
     Inny fotografik, Leszek Borkowski, zupełnie inaczej opowiada o fotografowaniu. Niesamowite jest zetknięcie się z tak różnymi punktami widzenia, zdaje się - na to samo. Borkowski fotografuje, bo fascynuje go sama możliwość kontaktu z drugą osobą, możliwość kreacji postaci. Dlatego fotografuje w studio, zamyka się w przestrzeni otwierając swój „teatr obrazu zatrzymanego”. Ciekawe jak wyglądałaby rozmowa obu wspomnianych zawodowców? Możliwe, że wcale by nie wyglądała, tacy są rozmaici.
     „Pozytyw” poleca uwadze zainteresowanych też mniej znanych fotografików. Dla przykładu kilka prac Michała Dąbrowskiego. Czarno-białe obrazy to nie tylko opowieść formalna, ale też ciekawa rozprawka o nastroju. Dla odbierających na tej fali to może być wielka radość. Warto również zatrzymać się przy smutnym cyklu fotografii Andrzeja Ślusarczyka: Wałbrzych – powidoki, tym bardziej, że ciekawy tekst do zdjęć napisała Olga Tokarczuk.
     Spoza naszego podwórka: na swój sposób zachwycające są fotografie Jima Vecchi – Pocztówka z Florydy. Barwne zdjęcia przedstawiają ludzi na tle morza, odwróconych do patrzącego tyłem, oglądających zachód słońca. Zwyczajnie. Na każdym zdjęciu – ktoś inny. Ile można sobie dopowiedzieć i dooglądać do tych widoków! Gratka dla tych, którzy w fotografii lubią dopatrzyć się wszystkiego.
     
     Amatorzy słuchają
     Amatorzy powinni najpierw zwrócić uwagę na felieton Ernesta Schultza o tym, że „wszyscy na zdjęciach się znają.” Perypetie fotografującego zawodowo, którego lubią pouczać laicy są godne uwagi, a przede wszystkim – zastanowienia. Szczególnie dla tych, którzy o fotografowaniu piszą, wcale się tym nie zajmując pozasłownie, no i dla tych, którzy mozolnie uczą się trzymania języka za zębami. Felieton pomoże!
     A teraz niespodzianka: do styczniowego numeru dołączona została specjalna książeczka dla młodych amatorów wąsko pojętej miłości. Konkretnie – dla młodych ludzi, którzy pierwszy raz. Nosi ona sensacyjny i adekwatny tytuł Zanim powiesz tak. „Pozytyw” włączył się zatem do akcji uświadamiającej i zrobił to w doskonałym stylu. Książeczkę (mały format) napisali wspólnie: Zbigniew Izdebski i Andrzej Jaczewski. Ładnym językiem ojczystym wytłumaczyli, tak po prostu, co i jak. Bez zadęć, domysłów i bez tego wszystkiego, co seks może uczynić niezdrowym. Opowiadając o potrzebach ciała starali się nie pominąć kwestii ducha oraz różnic psychicznych istniejących niewątpliwie między dziewczynkami i chłopcami. Konkrety, np. „wizyta u ginekologa” i jak myśleć o konsekwencjach, przeplatane są ilustracjami. A ponieważ to taka książeczka, którą warto wręczyć dorastającym pociechom, zilustrowana jest mądrze przez Jacka Kurzątkowskiego. Zdjęcia wprawdzie wstępnie uznano za cokolwiek wyzywające i poddano je obróbce komputerowej, ale rzeczywiście – w takiej postaci są delikatne, ulotne i na temat. Ich oryginały obejrzeć możne w samym piśmie. Widać, że autor zdjęć bardzo starał się być subtelny. I był. Ale ostrożności nigdy dość, jeśli chodzi o te rzeczy.
     Taka to niespodzianka. „Pozytyw” przez to zyskał dodatkowy wymiar, do czego również bezpośrednio odnosi się kalendarz Pirelli.

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 6 (53) z dnia 22 lutego 2003