Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 34 (45) z dnia 2 grudnia 2002

O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE

– „Foto Pozytyw” –

     Aktywnie fotografujący twierdzą, że jest to pismo dla tych, którzy nie mają czasu/pieniędzy/ochoty, by korzystać z szerokiej gamy prasy fachowej, a mimo to chcą wiedzieć/widzieć wszystko/o wszystkim. Podobno wystarczy uważnie przejrzeć „Pozytyw” i już można uzyskać taki efekt.
     
     ALE O CO CHODZI?
     Nawet niefotografujący po przejrzeniu „magazynu nie dla wszystkich fotografów” mogą poczuć się usatysfakcjonowani oraz dobrze poinformowani. W temacie zdjęć i nie tylko. Nich sobie dla przykładu sięgną po nr 10 (40) 2002. W kwestii zdjęć – na zachętę – obejrzeć można krótką relację z Les Recontres de la Photographie w Arles, spotkania wszystkich fotografujących, wielkich i nieco mniejszych. Impreza wydaje się być magicznie wręcz malownicza i inspirująca, a tekst ilustrowany jest adekwatnymi fotkami. Niefotografującym może być naprawdę szkoda, że jednak nie fotografują. Zaś w kwestii „nie tylko” – pismo śmiało dotyka wątków nieartystycznych i nie chodzi tu o opisy najnowszych osiągnięć w dziedzinie techniki fotografowania. Przeczytać bowiem tu można pouczającą rozmowę z Pawłem Żukowskim, fotoedytorem magazynu „CKM”. O co chodzi? W skrócie: o efekt. Nic dodać, nic ująć.
      Pomijając, chwilowo, tematy dotyczące „wielkiej” sztuki, zauważyć trzeba, że najważniejszy dla fotografa jest sprzęt: dlatego „Pozytyw” relacjonuje też targi Photokina. Aktywny fotograf się tu zatrzyma (słusznie!), a czytelnik fotografii przerzuci strony dalej (słusznie!). A dalej – rozmowa z Kayah, artystką która pomysłowo, z wyczuciem, profesjonalnie i od lat sama dba o swój image. Jako była modelka ma doświadczenie i co równie ważne, przyjaciół wśród znanych fotografików. Do tego – niebanalną urodę i coś do powiedzenia. Rozmowę mogą śmiało czytać nie tylko fani, ale też wszyscy ciekawi kulis skomplikowanych procesów, które współtworzą kolejne okładki płyt Kayah.
     Nie wiadomo czy Tomek Sikora jest przyjacielem Kayah, ale to o tyle nie ma znaczenia, o ile jest on bohaterem innej „pozytywnej” prezentacji. Osobisty dziennik w obrazkach zatytułowany Minął rok to fotograficzny zapis roku z życia Tomka Sikory. Na zdjęciach twórca uwiecznia sam siebie w różnych, zaskakujących często, sytuacjach. Wszystko z odautorskim komentarzem, pisanym odręcznie, dla większego autentyzmu. Tę krótką opowieść można naprawdę polubić, od pierwszego wejrzenia.
     Nie każdy za to potrafi polubić prace Nobuyoshi Arakiego. Izabela Jaroszewska, wykładowca i dyrektor Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie, nie przepada za tym sławnym artystą, ale docenia go i tłumacząc się z tego afektu przedstawia czytelnikowi szerszy aspekt egzotycznej twórczości. A warto uzmysłowić sobie istnienie archetypów i subtelnych nawiązań do sztuki japońskiej, zanim człowiek zetknie się z fotografiami Arakiego oko w oko. Najciekawsza jest jednak sama rozmowa z Izabelą Jaroszewską o Izabeli Jaroszewskiej. Artystka opowiada pięknie i malowniczo o swojej sztuce, o fotografii w ogóle, o koncepcjach artystycznych, co może brzmi nieco sucho, lecz w czytaniu jest fascynujące; opowiada też o zen i o tym, co najważniejsze. A w końcu zawsze najważniejsza jest miłość, bo: „Miłość jest zasadą budowy kosmosu”. Proste! Zatem szalenie trudno w kilku słowach podsumować pomysły i koncepcje Jaroszwskiej. Najlepiej wszystko odczytać samemu, a fotografie – samemu obejrzeć. Bo Jaroszewska to nie tylko ciekawa artystka, to ciekawy człowiek.
     
     NA CO PATRZEĆ, NA CO NIE
     Pozytyw rekomenduje też ukazujące się na rynku wydawniczym albumy. Zauważa ich sens lub bezsens, odniesienia oraz skutki. A tak się rzecz ma z Cyfrowym pamiętnikiem Natachy Merritt: są to erotyczne autoportrety, zdjęcia kochanków i kochanek robione „w trakcie” i bez żadnych niedomówień tytułową cyfrówką, album zaś wyjaśnia Tomek Ferenc. Znacząco pomijając wartość artystyczną dzieła, zwraca uwagę na kilka istotnych, uniwersalnych wręcz faktów: 1. na to, że „od lat jesteśmy systematycznie przeorientowywani na obraz, na jego wytwarzanie i konsumowanie”, 2. na trudną relację między sztuką i pornografią i 3. na nieubłagane nadejście cyfrowej ery obrazowania. Wprawdzie Pamiętnik Natachy nie zdobywa uznania w oczach recenzenta, ale zwiastuje „cyfrowy potop”. Czytelnik powinien poczuć się ostrzeżony.
     Za to album Wiliama A. Ewinga Ciało po prostu nie mógł leżeć niezauważony na księgarskich półkach. I nie dlatego, że jest zbiorem fotografii różnych autorów, dotykających prawdy o miłości oraz pożądaniu, i że na 400 stronach prezentuje dzieje tych afektów zaklętych w kliszy. Już sama praca redaktorska jest godna podziwu, a i zdjęcia układają się w niebanalną opowieść o człowieku. Przy okazji Magdalena Kwiatkowska, opisująca album, formułuje warte zapamiętania rozróżnienie między malarstwem a fotografią: „(..)obraz powstaje w wyobraźni malarza, a zdjęcie jest głęboko zakorzenione z realnym świecie.” Niby oczywiste, a jakie konsekwencje dla sztuki! Tak czy inaczej, jeżeli ktoś posiada odpowiednie zasoby finansowe, może album ów zakupić bez obawy o jakość wartości artystycznych. Wysoka!
     Oczywiście „Pozytyw” serwuje foto-konkurs, przy czym obejrzeć można niewątpliwie podnoszące poziom nadsyłanych prac, ładnie wyeksponowane, prezentacje fotograficzne. Młodzi adepci tej sztuki pokazują po kilka zdjęć różnych stylistycznie, kilka mikro-opowieści, obserwacji, wrażeń. A do tego – notka od twórcy. Dzięki kompleksowemu działaniu na zmysł wzroku oraz zmysł odpowiedzialny za kojarzenie, czytelnik może mieć świadomość, że z grubsza „czai” co w trawie piszczy, na co patrzeć i mniej więcej jak.
     „Pozytyw” powielany jest na papierze wysokiej jakości, fotografie zatem nie są przekłamane. I tak, otwierając gazetę, można np. gładko przefrunąć wprost w tajemnicę Indii (Anita Andrzejewska) lub przeżyć refleksję nad śmiercią (rzeźnia, 4 rano, Małgorzata Kudzio). Wszystkie prezentowane zdjęcia są profesjonalne, „rozmawiają” z widzem językiem, którego zapis jest jednak całkiem twórczą pogawędką.
     
     INSPIRACJE I MANIFESTY
     Dzięki „magazynu nie dla wszystkich fotografów” laik możne np. odkryć istnienie Portalu Internetowego Latarnik (www.latarnik.pl). Warto tam zajrzeć, naprawdę, lecz co dużo ważniejsze – czytelnik ma okazję do zapoznania się z 6 regułami „Latarnika”. Nie dość, że ujęte są ładnie, nawiązują do trendu wytyczania pewnych granic w sztuce wizualnej (patrz Dogma), to mogą być nie lada inspiracją. Dla każdego. Gwoli wyjaśnienia: dobrze jest wiedzieć, że „Latarnik” jest koalicją fotografów, antropologów, polonistów i zbieraczy starych zdjęć, a celem owej koalicji jest m.in. zatrzymanie czasu i mądre pochylenie się nad dobrymi fotografiami. Sześć przejrzystych reguł dotyczy zaś głównie uczciwych relacji z tym, kogo/co się fotografuje oraz ogólnych uwag technicznych (np. tylko czerń i biel).
      Bywalcy „Pozytywu” pamiętają, że do niedawna wyglądał inaczej, asortyment niedawno został poszerzony, głównie o „gadżety”. Niemniej fotografujący twierdzą, iż rzeczywiście jest to pismo dla nich, czyli tych którzy fotografują, a nie mają czasu, ochoty lub zaplecza finansowego, by korzystać z szerokiej gamy prasy fachowej. Podobno wystarczy zajrzeć do magazynu i ma się jakieś pojęcie. A dla niefotografujących dobra wiadomość to nade wszystko ta, że „Pozytyw” nadaje się i do oglądania, i do czytania. Co nie jest znowu takie częste w przypadku wąsko wyspecjalizowanych pism.
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 34 (45) z dnia 2 grudnia 2002