Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 30 (41) z dnia 22 października 2002

IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI

– „Kwartalnik Filmowy” –

     Maria Bojarska w książce Król Lear nie żyje pisząc o nieoficjalnej aktorskiej rywalizacji, jaką toczyli Gustaw Holoubek i Tadeusz Łomnicki, określa różnicę między nimi: gdy króla grał Holoubek, to ludzie szli oglądać Holoubka grającego króla, gdy grał Łomnicki – oglądać króla. Ta anegdota nie tylko wskazuje na różnorodność techniki aktorskiej, ale pokazuje też, jak trudne jest pisanie o aktorze. Aktorstwo na ekranie zmieniało się wraz z filmem – dziś śmieszy nas nadmierna gestykulacja i wytrzeszcz oczu aktorów kina niemego czy z patosem wygłaszane „kocham” w przedwojennych polskich melodramatach. A jak reagujemy na idoli naszych rodziców – Jamesa Deana, Jean-Paula Belmondo czy Zbyszka Cybulskiego? Identyfikujemy się z ich bohaterami czy raczej już za bardzo trącą naftaliną? Jeżeli zaś robią wrażenie, to co o tym decyduje – talent, charyzma, fotogeniczność? Na czym polega to „coś” przesądzające o wyjątkowości aktora, co zdecydowało o tym, że kamera pokochała Normę Jean Baker z ufarbowanymi włosami, a pozostała obojętna na wdzięki tłumu innych, skądinąd prawdziwych, blondynek?
     Pisanie o aktorze to analizowanie jego ról, określanie emploi, opowieść o postaci filmowej, jej roli w fabule, a przy tym wszystkim także – opowieść o biografii artysty. Problemy – ale i możliwości – stojące przed piszącymi o aktorach najlepiej pokazuje najnowszy (nr 37-38) numer „Kwartalnika Filmowego”, zatytułowany Aktor i postać filmowa. To doskonała lektura, zwłaszcza na jesienne wieczory, gdyż część tekstów nastraja nostalgicznie, jako że są wspomnieniami o nieżyjących już aktorach. Szczególnie cenne w tym kontekście są sylwetki polskich artystów, nieco zapomnianych – jak Aleksander Zelwerowicz – czy mało znanych, zwłaszcza młodym widzom, jak Ida Kamińska, gwiazda teatru żydowskiego, pamiętna pani Lautmanowa z nagrodzonego Oscarem czeskiego filmu Sklep przy głównej ulicy albo Władysław Sheybal, muzyk z Kanału, jeden z niewielu naszych aktorów, którym udało się autentycznie zaistnieć na światowym rynku. Wśród portretów aktorów zagranicznych wyróżniłabym dwa. Pierwszy to tekst Grażyny Stachówny o Gérardzie Philipe, który samym tytułem (Gérard Philipe – czyli klucz do wspomnień) wskazuje z jak dużym sentymentem traktujemy ulubionych artystów. Autorka kreśli sylwetkę odtwórcy roli Fanfan Tulipana pokazując, jak kształtowało się jego emploi romantycznego amanta i jak aktor powoli od niego odchodził. Wskazuje też na pewną symbolikę jego biografii: Philipe, aktor tak znienawidzonego przez krytyków z „Cahiers du Cinema” „kina papy”, zmarł w 1959 roku, roku premier sztandarowych filmów Nowej Fali jak Hiroszima, moja miłość i 400 batów. Paradoksalnie – to właśnie on, a nie jego młodsi koledzy, pozostawił po sobie legendę romantycznego kochanka, którą umocniła przedwczesna śmierć w wieku 37 lat.
      Nie tyle nostalgiczny, co odkrywczy i poniekąd rehabilitujący jest tekst Patrycji Bieszk o Rudolfie Valentino i Mae West. Mało znaną u nas postać Mae West, dowcipnej prowokatorki, która w latach 30. z Broadway’u trafiła do Hollywood, by go podbić i stać się celem ataku Legionu Przyzwoitości, autorka wpisuje w styl camp, pokazując m.in. elementy transgresji płci obecne w artystycznym wizerunku aktorki. Podobnie postępuje z Valentino, wcieleniem „latin lover”, oskarżanym przez wielu krytyków o brak talentu. Tekst ten jest o tyle pouczający, iż dziś oglądanie filmów Valentino bardzo śmieszy, zwłaszcza, gdy zapominając o obowiązujących wówczas konwencjach gry przyjmiemy współczesną perspektywę i może warto obejrzeć bez uprzedzeń chociażby Syna szejka, by dostrzec autoironię kreacji aktora, o której pisze Bieszk. I przekonać się, że stare kino jest młodsze, niż nam się wydaje.
      Spora grupa tekstów dotyczy układu reżyser – aktor, przywołując zarówno legendarne duety filmowe np. Michelangelo Antonioni – Monica Vitti czy John Cassavetes – Gina Rowlands, jak i te mniej znane, np. role Lona Chaney’a w filmach klasyka horroru Toda Browninga. Są też twórcy mniej monogamiczni, mający większą grupę ulubionych aktorów. Do nich należał Luchino Visconti, w którego filmach wielkie role stworzyli Burt Lancaster, Dirk Bogarde czy Helmut Berger. Alicja Helman, autorka najnowszej monografii reżysera, pisze o kobiecych gwiazdach, divach występujących u Viscontiego (Anna Magnani, Silvana Mangano, Romy Schneider, Claudia Cardinale), pokazując jak reżyser-Pigmalion wykorzystywał atrybuty swoich Galatei dla uzyskania pożądanej wizji kobiecości.
     Zastanawiające, iż w numerze stosunkowo mało miejsca poświęca się współczesnemu kinu – zaledwie dwa teksty dotyczą filmów ostatniej dekady. Pierwszy dotyczy słynnego obrazu Toma Tykwera Biegnij, Lola, biegnij, który według Marty Bartkowskiej skonstruowany jest na kształt gry komputerowej, zaś w drugim Kinga Gałuszka przywołuje trzy bardzo kontrowersyjne filmy, w których odtwórczynie głównych ról stworzyły naprawdę wybitne kreacje. Emily Watson w Przełamujac fale, Kerry Fox w Intymności i Isabelle Huppert w Pianistce – trzy różne aktorki, filmowe postaci i typy kobiece, ale ta sama zawodowa odwaga i doskonały warsztat, którego wyznacznikiem jest świadomość ciała jako elementu budującego rolę. Dwa teksty dotyczące współczesnego kina to jednak trochę mało. Z pewnością łatwiej pisze się o aktorkach w filmach Marcela Carné czy koncepcji modela w twórczości Roberta Bressona, bo to już zamknięte rozdziały historii kina, a dystans ułatwia analizę. I może dlatego w „Kwartalniku.Filmowym” zabrakło nazwisk współczesnych artystów, bo konkluzja, że prawdziwych aktorów już nie ma, byłaby z pewnością smutna i krzywdząca.
     

Katarzyna Wajda





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 30 (41) z dnia 22 października 2002