Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 30 (41) z dnia 22 października 2002

SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI

– „Czas Kultury” –

     W swoim stałym dziale Wydarzenia „Czas Kultury” nr 2/2002 informuje o pięciu wydarzeniach – artystycznych. Tak się złożyło, że większość z nich jest dosyć kontrowersyjna albo za kontrowersyjne chce być uznana. Jakkolwiek by było, po lekturze „Czasu Kultury” nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ruch w ogólnie pojętej sztuce jest bardziej intensywny niż w literaturze.
     Po kolei zatem: Katarzyna Michalak w szkicu Krew – między biologią i metafizyką opowiada o frankfurckiej wystawie Krew: perspektywa na sztukę, władzę, politykę i patologię, której dosyć szokującym elementem są komercyjne fotografie Toscaniego reklamujące znak Benettona. Jedna z nich przedstawia mężczyznę umierającego na AIDS, inna – zakrwawioną koszulkę zabitego bośniackiego studenta. W Śmierci w estetyce pop także Katarzyna Michalak pisze o obwoźnym teatrze śmierci. Bo chyba tak można nazwać projekt, którego pomysłodawcą i realizatorem jest profesor Instytutu Plastynacji w Heidelbergu Gunther von Hagens. Wystawa, która po wywołaniu zamieszania wśród mieszkańców Wiednia, Kolonii, Tokio i Berlina, obecnie pojawiła się w Anglii, tym się wyróżnia, że prezentuje ludzkie, martwe, rzecz jasna, ciała zakonserwowane specjalną metodą plastynacji wynalezioną przez Profesora. Metoda ta polega na usunięciu z ciała płynów ustrojowych i wypełnieniu tychże ciał najpierw acetonem, a następnie plastikiem. Owe plastikowe twory ludzkiego pochodzenia prezentowane są na londyńskiej wystawie zatytułowanej Cielesne światy. Anna Maria Leśniewska w Rozświetlaniu ciemności zajmuje się wystawą polskiej artystki Małgorzaty Niedzielko, która swoimi pracami o związkach człowieka z naturą zbliża się, jak sądzę, do ekoestetyki. Relacje między sztuką a ciałem opisuje Agata Jakubowska, biorąc na warsztat wystawę Niebezpieczne związki, prezentowaną w poznańskiej Galerii Miejskiej „Arsenał”. Najkrótszy i najbardziej też sprawozdawczy jest w szkic Konfrontacje fotograficzne Krzysztofa Pijarskiego o wystawie fotografii w Gorzowie Wielkopolskim.
     Jeśli odrzucimy sztucznie wzbudzaną atmosferę skandalu i taniej prowokacji, jaka wokół wystawy Cielesne światy się kłębi, dowiemy się chyba wiele ciekawego o zachodniej kulturze, nigdy bodaj tak dobrze jak teraz nie radzącej sobie z trupami, zwłaszcza z wyobrażeniami gnijącego ciała. Zwykle to kościotrup, a więc same „czyste” kości, były nośnym obrazem martwego ciała i symbolem śmierci w sztuce. Teraz możemy zaobserwować, jak nauka oswaja i jednocześnie usuwa z pola widzenia nieczystość śmierci, a właściwie to, co dzieje się z ciałem po śmierci. Nietrudno zauważyć przecież, że – jak pisze Katarzyna Michalak – plastynaty (tak zostały nazwane zakonserwowane ciała), są estetyczne: „Nie ma w nich nic z makabrycznego wizerunku ciała poddanego sekcji zwłok, ani też monotonii widoku narządów ludzkich zakonserwowanych w formalinie, tak dobrze znanych nam z lekcji biologii”. Nic nie śmierdzi i nic nie gnije, ciało jest nad wyraz ładne i przyjemne, pewnie przyjemniejsze niż żywe. Na ten aspekt przyjemności zwraca też uwagę autorka: „po raz pierwszy spotykamy się z konserwacją zwłok przede wszystkim dla celów rozrywkowych” stwierdza, szukając uzasadnienia dla praktyk von Hagensa. Inaczej rzecz się przecież miała z konserwowaniem ciał w starożytnym Egipcie, gdzie wartością była przede wszystkim duchowość. U Hagensa – nie o niej mowa, ale to przecież nie powinno go z góry dyskwalifikować, skoro cała współczesna kultura, w znacznej mierze popularna, mało jest obeznana z tą zapomnianą sferą. Plastynaty dodatkowo upozowane, jeden na grającego w szachy, inny na jeźdźca na koniu, jeszcze inna na pływaczkę, każą o śmierci w ogóle zapomnieć. Obserwatorkę wystawy zastanawia sproblematyzowana przez Hagensa relacja między estetyką a etyką: „Paradoksalnie wystawa pokazuje, że to, co estetyczne, jest nieetyczne”. Na pewno warto nad tym podumać.
     Swoją działalność artysta-lekarz określił jako „anatomy art”, która penetrując pogranicza sztuki i nauki, podejrzliwie odnosi się do ich wzajemnych zależności i podobieństw. Z kolei ambicją Izabeli Kowalczyk, kuratorki wystawy w poznańskim „Arsenale”, było pokazanie jednego z nurtów współczesnej sztuki polskiej, jakim jest sztuka krytyczna. Głównym problemem prezentowanych na wystawie prac były niebezpieczne związki sztuki i ciała. Chodziło o pokazanie tych obszarów cielesności, które są przez oficjalną kulturę tłumione oraz o obnażenie mechanizmów manipulacji ciałem. Przedstawiane prace dziesięciorga artystów (Artur Żmijewski, Alicja Żebrowska, Dorota Nieznalska, Zbigniew Libera, Konrad Kuzyszyn, Zofia Kulik, Katarzyna Kozyra, Grzegorz Kowalski, Grzegorz Klaman, Anna Baumgart) miały ze sobą korespondować, ujawnić wzajemne inspiracje i fascynacje autorów. Jednak początkowy pomysł zestawienia w pary nie udał się i prace interpretowane są autonomicznie, co daje w efekcie więcej różnorodności i dynamiki. Autorka tekstu o tej wystawie zwraca uwagę zwłaszcza na film Libery Jak tresuje się dziewczynki, zajmujący się przyuczeniem do kobiecości, swoistą tresurą polegającą na wdrożeniu do umiejętnego eksponowania własnego ciała. Interesuje się także filmem Artura Żmijewskiego KR WP, który pokazuje maszerujących, nagich, a raczej sukcesywnie rozbierających się żołnierzy. Autorowi, jak sam mówił w tekstach towarzyszących wystawie, chodziło o przywrócenie mężczyznom prywatności, intymności i prawa do bezbronności.
     Agata Jakubowska ma poważne wątpliwości co do skuteczności strategii proponowanego odbioru przez sztukę krytyczną. Pożądaną reakcją staje się tu bowiem odrzucenie, wywołanie konsternacji i brak akceptacji. Jakubowska przywołuje słowa kuratorki wystawy: „to właśnie odbiór medialny tej sztuki, szum wokół niej, nieustanne ataki na nią ujawniły siłę krytyczną tego zjawiska”. Problem w tym, że rzecz jest mocno przesadzona, bo – jak twierdzi Jakubowska – wystawa nikogo nie zaszokowała i nie oburzyła, została przyjęta raczej z chłodną obojętnością. I tak już chyba będzie – strategia prowokacji, krytycznej alternatywy jest wpisana w system kultury, jest przez ten system wytwarzana i podtrzymywana, i jako taka właśnie, daje się świetnie wykorzystywać w komercji.
     
     
     

Anna Kałuża





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 30 (41) z dnia 22 października 2002