Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 21 (32) z dnia 22 lipca 2002

RELIGIJNOŚĆ POTOCZNA.
Notatki na temat kiczu i religii


     1. Określenie „religijność potoczna” może charakteryzować standardy życia religijnego statystycznego Polaka. Religijność podlega mechanizmom myślenia potocznego, będąc jego specyficzną domeną, która dzieli z nim wszystkie podstawowe właściwości. Ramy myślenia potocznego są odniesieniem dla innych sposobów bycia, w tym również odmiennych typów religijności. Te są udziałem nielicznych, a ich świadectwa zawiera literatura, sztuka, filozofia.
     Religijność potoczna stanowi reprezentację mentalności człowieka, który poprzestaje na prostych, bezpiecznych rozwiązaniach. Zwłaszcza, gdy musi uporać się z problemami konceptualizowania świata, gdy zawodzą dawne wielkie narracje, gdy kryzys dotyka nie tylko wartości, lecz sięga do zasad ich legitymizacji, można uwolnić się od wątpliwości, polegając na automatyzmach, stereotypach i różnego autoramentu rzeczoznawcach. Gdy niepewna jest legitymizacja opinii, rośnie ranga perswazji. Trud, jakiego wymaga udział w porządku symbolicznym (Ricoeur), nie bywa przedmiotem namysłu konsumenta, który nie zuważa nawet - pomimo stałej obecności dawnych znaków zamienionych w atrakcyjne gadżety - głębokiej erozji symbolicznej interpretacji świata.
     Religijność współczesnego człowieka podgryzana jest przez kiczowate sposoby doświadczania i usensowniania rzeczywistości. Kiczowatość polega na skłonności do znoszenia różnic, niezbędnych do stanowienia taksonomicznego ładu. Zatarte zostają granice sacrum i codzienności, symbolicznego i znakowego. Miesza się interpretacje wywiedzione ze zdroworozsądkowej racjonalności i tego, co mirakularne, metafizyczne, metafizycznego i moralistycznego. Skrajna agresja i ckliwa czułostkowość bezkolizyjnie współegzystują w zachowaniach jednostki. W życiu użytkownik świata kieruje się stosowną instrukcją obsługi albo pozwala sobie na bezrefleksyjność wzruszeń. Opozycja między nimi nie jest jasna - udział rozumu w pierwszym przypadku nie musi być wszak przesadnie wielki.
     Świat staje się w szczególny sposób niedotykalny: myślenie potoczne podsuwa efektywne sposoby poruszania się po nim, ale odsuwa możliwości i potrzeby falsyfikowania sprzecznych o nim twierdzeń. Oto domena kiczu, w której wszystko daje się pomieścić bez ryzyka odmowy przyjęcia przekazu, bez sprzeciwu wobec kłamstwa materiału, zdrady medium i łączenia wykluczających się właściwości (Kicz [...] przepojony jest krwią i sacharyną, pisze Hermann Broch; kicz jest szczególna jakością, budzącą emocje pewnie i łatwo, występującą efektywnie w różnych dziełach człowieka, o cechach stereotypu, niekoniecznie w sztuce, także w przedmiotach użytkowych, może nawet i w przyrodzie, powiada Banach. Zasadami kiczu są m.in.: niedostosowanie: odchylenie w stosunku do nominalnego przeznaczenia, do funkcji, którą (przedmiot) powinien spełniać; kumulacja: forma zapożyczona jest z innego materiału, odlew z żeliwa przybiera omdlewające kształty roślinne, heroizm łączy się z dobrym smakiem, cierpienie zamienia się w skromność etc.; percepcja synestezyjna: chodzi o zaatakowanie jak największej liczby kanałów zmysłowych naraz lub obok siebie; zasada przeciętności: przeciętność przejawia się zarówno w braku umiaru, jak i w zachowaniu miary. Leży ona u podstaw heterogeniczności kiczu, ułatwiając odbiorcom akt przyswojenia go, i narzuca go we wszystkich dziedzinach; zasada komfortu: idea dobrego samopoczucia, małego dystansu, przeciętności wymagań prowadzi na ogół do postawy łatwej akceptacji i potrzeby komfortu, do Gemütlichkeit i całej gamy wrażeń, uczuć, stapiających się form, łagodnych kolorów, percepcyjnej spontaniczności i postawy zasadniczo akceptującej, czytamy u Abrahama Molesa.
     Zagrożenie kiczem wpisane jest w ramy współczesnego doświadczenia; to nie tylko kwestia smaku, o czym, zauważając obniżanie standardów sztuki religijnej, rozprawiano od dawna (Poprzęcka). Sprawa jest poważniejsza i symptomatyczna dla dzisiejszej kultury: nawet wielkie dzieła sztuki nie uczynią niczego z odbiorcą, który - jak turysta - patrzeć na nie będzie tak, jak uczy go bedeker. Mieszkaniec masowej wyobraźni, nawet gdy ulega wielkim emocjom, skutecznie rozbraja najbardziej dramatyczne sprzeczności. Znosząc je, likwiduje też szansę na wyjście poza naskórkowe, aintelektualne doświadczanie i rozumienie świata.
     Religijność bywała zagrożona kiczem; dziś, gdy trudniej o wartościujące porządkowanie doświadczeń, to kategoria kiczu może wyjaśniać więcej niż kiedykolwiek.
     
     2. Mieszanie porządków interpretacji symbolicznej. Z licheńskiego sanktuarium wrócić można nie tylko z mieszanymi wrażeniami. Oszołomienie gigantycznością przedsięwzięcia, którym obrósł skromny obraz Matki Boskiej, idzie w zawody ze zdumieniem: jesteśmy porażeni rozmachem i bogactwem, łatwością mieszania stylów, łączenia rzeczy oryginalnych z imitacjami, efektami działań specjalistów od tworzenia ogrodów i nonszalancją tych, którzy wśród roślin posadzą plastikową kaczkę... By zgadnąć jakiej wrażliwości pielgrzymów potrzebuje to miejsce, wystarczy popatrzeć na detal: wystający ze ściany kranik, który okazuje się źródełkiem z cudowną wodą. Ładu przy nabieraniu wody pilnuje mężczyzna w komży, liczne napisy wyjaśniają „użytkownikom” sens wykonywanych przez nich gestów: „Cudowną wodą obmyj swoje ciało, a żalem serdecznym obmyj swoją duszę, abyś śmiało i radośnie mógł stanąć przed obliczem Bożej Matki”. Nieco niżej zaczyna się seria instrukcji: „Cudowną wodę pobieramy z szacunkiem i oszczędnie, aby jej starczyło dla wszystkich”. Większymi literami: „Cudowną wodę pobieramy tylko do małych butelek”. „Pobieranie Cudownej Wody zimą w Kaplicy dolnej z lewej strony”. Cudowna woda, która jest po trosze bajkową żywą wodą, tłumaczy się religijnie, magicznie, ale też i przez odesłanie do pomysłów medycyny alternatywnej, wymaga reglamentacji, mówi się o niej jednocześnie zmetaforyzowanym językiem religijnego dyskursu i narzucającym dyscyplinę stylem urzędowym.
     
     3. Estetyka i sakrobiznes. Inskrypcje przy kranie z cudowną wodą nie zalecają specjalnych opakowań, ale z reguły stragany nieopodal sanktuariów oferują praktyczne naczynia, będące też pełną dodatkowych treści pamiątką. Można kupić lekkie, w bogatej ofercie kolorystycznej, butelki-figurki Matki Boskiej, z odkręcaną koroną-korkiem. Plastik, łatwy w obróbce i tani surowiec wykorzystuje się też do produkcji innych dewocjonaliów - krzyżyków, różańców, medalików...
     Interesy merkantylne w miejscach pielgrzymkowych od zawsze odgrywały istotną rolę w rozwoju gospodarczym okolic sanktuariów; współczesna sytuacja jest odmienna przez skalę „utowarowienia” przedmiotów, jakie wiążą się z sakrosferą. W dodatku łatwość produkcji zmienia status obiektów przedstawianych: plastikowe kopie znaków, ikon dawnej kultury, są przecież reprezentacjami nie tego, co niewyrażalne, lecz przedmiotów. Świętość kopii świętego obrazu tłumaczyła się w ramach pewnego modelu religijności, ale kopia musiała też posiadać pewne walory Czy da się je odnaleźć w plastikowym medaliku z sylwetką Madonny? Na jakie potrzeby odpowiada masowa produkcja: posiadania okruchu świętości czy pamiątki z podróży? Turystyka religijna jest taka, jak każda inna: zwiedzanie bywa formą zawłaszczania, w którym wszystko, dzieła sztuki, krajobrazy, ludzi zamienia się w obrazy, te zaś gromadzi się w kolekcje wrażeń i pocztówek. Nie doświadcza się świata, odwiedza tylko atrakcje wedle przewodnikowych scenariuszy, twierdzi Roland Barthes. Kim jest i czego doświadcza pielgrzym, przy okazji odwiedzający turystyczne atrakcje i oprowadzany przez specjalistę?
     Sukces sakrobiznesu ujawnia jeszcze jedną właściwość świadomości podgryzanej przez struktury kiczowatego doświadczania świata: srebrzyste baloniki w kształcie serduszek mogą być walentynkowym gadżetem, dekoracją w karnawałowej zabawie, znakiem fanklubu Myszki Miki, idoli sportu czy estrady Na takich samych balonikach nadrukowuje się portret Jana Pawła II, Matki Boskiej Częstochowskiej, wizerunki świętych... Rosyjskie baby, z których wydobywa się coraz mniejsze babuszki, mogą okazać się portretami polityków, ale równie dobrze będą się sprzedawać, gdy znajdą się na nich średnio gustownie odmalowane ikony. Nieodróżnialność zamienionych w gadżety przedmiotów związanych z religią i innych „atrakcyjnych” towarów pogłębia stan wykorzenienia, utraty symbolicznych znaczeń, do których droga wydaje się zamknięta dla kolekcjonerów pamiątek.
     
     4. Kłopoty z decorum i skutki dekontekstualizacji. Rozpoczęcie koncertu zespołu Bayer Full od pieśni maryjnej nie zaskoczyło jego fanów - przyjęli zmianę repertuarową ze zrozumieniem, zwłaszcza, że lider zespołu opowiadał o okolicznościach nawrócenia. Rozkołysany tłum przyłączył się rychło do śpiewu-modlitwy, wzbogacając gamę swoich muzycznych doznań. Później koncert potoczył się zgodnie ze stałym scenariuszem - ludyczne rozochocenie znajdowało spełnienie w tańcu i gremialnych śpiewach. Majteczki w kropeczki przyniosły wiele radości tym, którzy przed chwilą zdawali się być pogrążeni w modlitewnym nastroju. A może nie byli? A może przejście między pieśnią maryjną a frywolną piosneczką dokonuje się łagodnie, bez zdziwienia? Czy religijność rozpływa się w ludyczności, czy discopolo (nazywane wtedy przez złośliwych - katopolo) nasyca się nieoczekiwanymi walorami?
     Kiedy jeden z rockowych zespołów (Houk) na festiwalu w Jarocinie między piosenkami wykrzykiwał „Jezus Chrystus! On was kocha!”, skonsternowana publiczność uznała to za kolejny gest odrzucania wartości. Później rockowe konwersje (Armia, Acid Drinkers...) zdarzały się coraz częściej - i tak to muzyka, w której katoliccy publicyści (nie wspominając o katechetach przygotowujących listy proskrypcyjne zespołów zakazanych) widzieli wcielenie Szatana, przybierała postać misyjną, a muzycy niekiedy składali dewocyjne deklaracje. Czy agresja, seks i nietolerancja w jednych utworach, nie wyklucza przesłaniu Ewangelii, głoszonego z podobną ekspresją z tej samej estrady?
     Podobnie z innymi artystami: poeci-konwertyci we „Frondzie” (1996, nr 7) zafundowali czytelnikom serie religijnych prowokacji, które zbudowane były m.in. na łatwym ośmieszaniu dawnych, sentymentalnych kiczów, a więc i kryjącej się za nimi religijności, i skontrastowaniu z nimi ostrych tekstów i swoiście obrazoburczych fotografii. Trudno powiedzieć, czy miała to być propozycja nowego doświadczenia religijnego, wolnego od dawnej, ckliwej pobożności, czy estetyczna prowokacja. Zdjęcia rażą tandetną amatorszczyzną, być może tą ostentacją wymierzone są przeciw prowokacjom perfekcyjnie wykonanym, jak w obrazach Toscaniego robionych dla Benettona, czy plakacie reklamującym film Skandalista Larry Flynt. Czy niosą propozycję doświadczenia religijnego, czy też ujawniając osobliwość smaku autorów, wyczerpują się w manipulowaniu znakami odsyłającymi do religii?
     
     5. Sensacje pro- i antyreligijne. Prowokacje tego rodzaju mają także inny kontekst: protesty przeciw naruszaniu uczuć religijnych przez producentów filmu, przybierając spektakularne formy, wyzwalają często gwałtowne uczucia. W zdarzeniach takich trzeba zobaczyć kolejny symptom skuteczności myślenia kiczowatego, którego cechą charakterystyczną jest znoszenie sprzeczności. Jeden z najtrwalszych stereotypów kultury nowożytnej: opozycja, której jednym biegunem jest uczuciowość, przeżyciowość, wykluczenie rozumu i racjonalności życia praktycznego, drugim zaś poznanie naukowe, traci swoją ostrość w ramach myślenia potocznego: jest nią spiskowa teoria dziejów.
     Wyjaśnianie w jej kategoriach pozwala zachować potrzebę tajemnicy, aurę niezwykłości i jednocześnie odwołuje się do wiary w ostateczną poznawalność świata. Poeci z „Frondy” prowokują, by wyzwolić nową wrażliwość religijną, sugerują, że za realizatorami filmu kryją się „określone” siły, wiadome wartości (a właściwie - antywartości) i machiaweliczne zamysły deprawowania widzów, czytelników, słuchaczy... Kamerdynerska wizja historii wciąż ma się dobrze, nie tylko wśród ginącej już grupy kamerdynerów i pomocy domowych, ale także i działaczy politycznych różnych orientacji. Agresywnym, „spiskowym” publikacjom narodowo-chrześcijańskim, sekundują pisane w podobnej poetyce dziełka „sensacji religijnych” (celuje w nich np. wydawnictwo Uraeus), epatujące swoich czytelników śledztwami w sprawie stosunku Chrystusa i kobiet, snujące podejrzenia, iż Jezus nie zginął, lecz umknął do Indii...
     Szerokość odbioru sensacyjnych dzieł pro- i antyreligijnych świadczy o tym, iż poszukiwanie atrakcji, szukanie ukrytych mocodawców, niejawnych sensów, jest ważnym elementem współkonstytuującym obraz religijności potocznej.
     
     6. Dosłowność lektury tekstów religijnych. Czytanie dzieł religijnych powinno uwzględniać wiele różnych poziomów kompetencyjnych. Hermeneutyka symboli może okazać się nieosiągalna w potocznym doświadczeniu, m.in. dlatego, że w adresowanych do odbiorcy masowego (telewizyjnego, kinowego) wypowiedziach, reklamuje się - często zgodnie z intencjami producentów -pewne przekazy przez wskazanie na rzetelność ich realizacji. Filmy o tematyce religijnej, „wierne ekranizacje Ewangelii”, włączone do programów katechetycznych przekonują, iż przekład Biblii na film fabularny jest tak dobry, iż może nawet zastąpić lekturę oryginału. O co chodzi w tych „przeniesieniach na ekran”, trudno czasem zgadnąć: telewizja Arkę Noego (1999) zapowiada jako film przygodowy.
     Potoczna religijność, żywiąca się obrazami z wiernych ekranizacji Ewangelii, otrzymuje jeszcze potężną dawkę innych filmów, które wprawdzie nie są już adaptacjami Biblii, ale mogą liczyć na podobnie życzliwe przyjęcie jako pełne zamierzonej dosłowności obrazy tego, co niewyrażalne. Ostatnie lata przyniosły prawie epidemiczny wysyp filmów o duchach i zaświatach; tylko niektóre z nich bywają komediami, częściej oferują ckliwe, w landrynkowych kolorach wizje raju (Miedzy piekłem a niebem, 1998), potęgi miłości, która skłania anioła do stania się ziemianinem (Miasto aniołów), albo pozwala na powroty duchów do bliskich im ludzi (Uwierz w ducha, 1990; Anioł na ziemi, 1991) czy serialowe opowiastki o boskich posłańcach przewracających ład (Dotyk anioła, Autostrada do nieba). Do tego dodać jeszcze trzeba osobliwą religijność z filmów grających nastrojami new age’owymi. Jeden z nich zrobił szczególną karierę: to Boschowski motyw świetlistego tunelu, w który zagłębiają się dusze umarłych. Quasi-religijne skojarzenie może posłużyć do zbanalizowanych, „metafizycznych” sugestii, że chodzi tu o drogę do wyzwolenia, wyjścia poza ograniczenia ludzkiej kondycji, odmienne stany świadomości, moment erotycznego i śmiertelnego spełnienia (Przepiórki w płatkach róży, 1991).
     Filmy o religijnych walorach nie mogą liczyć na podobne sukcesy kinowe, bo wymagają innego odbioru, a ich religijność jest zadaniem dla widza, a nie ilustracją i anegdotą. Tak trzeba obejrzeć Piknik pod wiszącą skałą Petera Weira, Stalkera i Andrieja Rublowa Tarkowskiego; produkcje Rosselliniego czy Rohmera, Olmiego, Brassonsa, które w kinach grywane bywają rzadko, a w telewizji wyświetla się je raczej w porze nietoperzy.
     
     7. Dosłowność i moralistyka. Wdrażanie do powierzchniowej, „faktograficznej” czy anegdotycznej lektury tekstów religijnych i ich wykładu dydaktycznego odbywa się też na lekcjach religii. Materiały dydaktyczne, konspekty lekcji, materiały ilustracyjne (np. serie fotogramów mieszczących się między mieszczańskimi ilustracjami z dziewiętnastowiecznych czytanek i katechizmów, a wątpliwą poetycznością i ślicznością kartek tzw. edycji paulińskiej) zasługują na osobne analizy: są zapewne ważnym źródłem stereotypów i wyobrażeń, ale Przede wszystkim - dostarczają wzorców obcowania z księgami religijnymi. Oto konspekt lekcji w klasach IV-VI: „Niebo - celem podróży w Królestwie Bożym”, zamyka go „Rozkład jazdy dla podróżujących w stronę Nieba”. „Przed odjazdem ’kąpiel’ w wodach chrztu; Przyjazd -zależy od nas samych. Cena biletu - przestrzeganie przykazania miłości Boga i człowieka. Dla spóźnialskich - (specjalny pociąg ratunkowy) - pojednanie w godzinie śmierci”. W ramce poniżej: „Królestwo Boże. Pociąg osobowy: Stacja ’Ziemia’ - Stacja ’Czyściec’ - Stacja ’Niebo’”. Pociąg pośpieszny: Stacja ’Ziemia’ - Stacja ’Niebo’. Wśród adnotacji umieszczono informację: „Bilet bez pieczątki łaski uświęcającej nie jest ważny” (przypomina to doświadczenie z życia: nowożeńcom nakazuje się posiadać opieczętowane zaświadczenia o odbytej spowiedzi) i cytat z poezji Jana Twardowskiego: „Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”, dodrukowano też dziesięć biletów, które po wycięciu wystarczy tylko ostemplować... („Katecheta” 2001, nr 6-8)
     Symbolika służy wykładowi na temat sposobów zasłużenia na pośmiertną drogę, w tym instrumentalizmie nie ma nawet łatwej moralistyki popularnego przed laty amerykańskiego serialu Autostrada do nieba
     Katecheza w szkole może też w innych sposób wdrażać do kiczowej wrażliwości: dzieci w szkole uczą się osobliwych poetyckich dziełek, by zaprezentować je później przed szerszą publicznością. Pisane przez pełne najlepszej woli siostry-katechetki piosenki religijne, według sprawdzonych, XIX-wiecznych wzorców, łączą sentymentalną aurę, zbanalizowane formuły poetyckie, pensjonarską wrażliwość i moralistykę godną takich koncepcji wychowania, w których anioł stróż czuwa nad dzieciątkami nieostrożnie wkraczającymi na dziurawą, przerzuconą nad rwącym strumieniem kładkę.
     Z wiekiem wzorce wpojone w dzieciństwie wracają w odpowiednich chwilach (poezja konkursowa pokazuje siłę nabytych wyobrażeń o tym, co poetyckie, i co ważne - miłość i religia należy do tematów o najwyższej frekwencji). Nie trzeba zaraz poetycznie opowiadać o tym, co widywane na szybach, ścianach, drzewach itd., można też wziąć udział w renomowanych konkursach poetyckich na sakrosongi. Szlachetne intencje katechezy nie obronią wtedy tekstów i wykonawców przez literacką oceną dokonań, które najczęściej zrobione są z odprysków dziewiętnastowiecznej poezji katechizmowej, połączonych tak, by ilustrować wzruszenia, sentymenty, ckliwość i znajomość katechizmowych czytanek. Oryginalność i artystyczna samoświadomość nie są walorami szczególnie poszukiwanymi.
     
     8. Ryzykowne zabawy językiem.
     Sentymentalne toposy popularnej, katechetycznej poezji religijnej apelują do specyficznej wrażliwości, w której obrazowanie - zgodnie z podstawową zasadą kiczu, czyli znoszenia wszelkich napięć semantycznych, retorycznych (Molesa: „zasada komfortu”) - musi ułatwiać bez-wysiłkowe przyjęcie treści przez odbiorcę (tak jak w pocztówkach paulińskich, w których cukierkowa uroda krajobrazu pozostaje idealnie zharmonizowana z ogólnie „mądrą” sentencją: kwitnące drzewo pośrodku pola żółtego rzepaku, opatrzone zdaniem- „Ziemia jest poczekalnią na drodze ku wieczności’….). Może się zdarzyć odwołanie do innych gier językowych - wykorzystanie figur dyskursu współczesnego wydaje się niezbędne ze względu na efektywność przekazu, ale prowadzić może do zatarcia różnic przedmiotowych; to, co religijne i to, co merkantylne niebezpiecznie się do siebie zbliży, aż wreszcie - po raz kolejny - wymiesza się w potocznym odbiorze.
     Telewizja PULS w czasie Wielkiego Postu, w porach spodziewanych reklam, emitowała osobliwy quasi-reklamowy spot. Montaż oparty na ostrych cięciach dominował w pierwszej części, na ekranie pojawiały się obrazy towarów. Później pojawia się przebitka na krzyż, dłuższe zatrzymanie, a głos z offu zachęca do pewnych działań. Zgodnie z poetyką reklamy zamienia on określenie post, na bardziej ’zrozumiałe’, ’podkręcające’ konsumpcjonistyczne potrzeby zdanie, że od sześciu tygodni trwa wielka promocja, której „oferta dostępna jest blisko Twojego domu”: „Wielka promocja miłości. Sakrament pojednania codziennie w Twoim kościele. Instrukcja obsługi w książeczce do nabożeństwa”.
     
     
* * *

     
     Postawa wobec świata, sposoby jego percepcji, porządkowania, konceptualizowania, które znajdują swój wyraz w różnych postaciach kiczu, od dawna zawłaszczają życie religijne. Być może teraz jest trudniej niż kiedyś, bo dzisiejszy przeciętny użytkownik świata, z łatwością znajdując dostęp do każdego jego zakątka i elementu, z coraz większą łatwością rezygnuje z tego, co wymaga interpretacyjnego wysiłku czy egzystencjalnej niewygody. Wszystko się miesza, nieodróżnialność paraliżuje wysiłki porządkowania świata. Świąteczny bywa świat hipermarketu, w którym na sprzedaż wystawić można także i przedmioty odsyłające do doświadczenia religijnego (Ritzer). Produkty te, zamienione w gadżety, zdekontekstualizowane nawet wtedy, gdy zdają się być w zasięgu wzroku pielgrzyma-turysty, wymykają mu się, zamienione w turystyczne, muzealne atrakcji opatrzone odpowiednią ilością bedekerowych gwiazdek…
     Kiczowata postawa wobec świata wydaje się szczególnie niebezpieczna w odniesieniu do doświadczenia religijnego. Nie można jednak sprawy oswoić, przypisując ją statystycznemu mieszkańcowi masowej wyobraźni. Czy i intelektualiści nie wpadają w pułapki fałszującego prawdę kiczu, o czym wspomina Broch? To temat na inne opowiadanie:
     jakie są konsekwencje nadmiernie spopularyzowanej refleksji mito- i religioznawstwa? Co pozostaje z lektury uczonych tej klasy, co Jung czy Eliade? Co zrobić z poszukiwaczami ukrytych głębi, którzy „pisząc” Eliadem czy Campbellem, trafiają na mityczne, religijne podłoże gier komputerowych, fantasy, pokemonów, Potterów, Conanów, a nawet poczciwych westernów i krwawych horrorów?
     

Piotr Kowalski


Kilka lektur:
1. A. Banach, O kiczu, Kraków 1968.
2. R. Barthes, Mitologie, Warszawa 2000.
3. H. Broch, Kilka uwag o kiczu i inne eseje, Warszawa 1998.
4. A. Moles, Kicz, czyli sztuka szczęścia. Warszawa 1978.
5. M. Poprzęcka, O złej sztuce, Kraków 1998.
6. P. Ricoeur, Egzystencja i hermeneutyka. Warszawa 1975.
7. B. Ritzer, Magiczny świat konsumpcji, Warszawa 2001.


Artykuł pochodzi z miesięcznika „Dekada Literacka” nr 3-4/2002.


Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 21 (32) z dnia 22 lipca 2002