Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 21 (32) z dnia 22 lipca 2002

Bigos „Kresowy”


     Każdy, kto choć trochę zna się na kucharzeniu, wie, że aby delektować się przepysznym bigosem, trzeba go długo gotować. Najnowszy numer „Kresów” powstawał bardzo długo, zawiera wiele rozmaitych ingrediencji, więc efekt końcowy jest bardzo interesujący. Ale na bok retoryka, w końcu kwartalnik literacki nie jest potrawą. Problem tkwi właśnie w owej długości powstawania, bo jeśli pierwszy tegoroczny numer pisma, które przecież sroce spod ogona nie wypadło, ma swoje miejsce i znaczenia w światku literackim, pokazuje się w księgarniach w lipcu, to coś ewidentnie musi być nie tak, jak powinno. Opóźnienie to wyniknęło – jak sądzę – z absurdalnej polityki Ministerstwa Kultury. Mamy kryzys, rząd tnie więc wydatki, zaczynając oczywiście od kultury. To jeszcze z bólem można zrozumieć i zaakceptować, wedle zasady: jest ciężko i każdy musi trochę pocierpieć (choć, nie czarujmy się, strategia likwidacyjna stosowana wobec kultury przyniesie nieodwracalne straty). Ale fakt, że Ministerstwo Kultury przez nieomal pół roku nie było w stanie określić jasnych zasada dofinansowywania czasopism literackich i podać kwot, jakie może na ten cel przeznaczyć – to już jest skandal. W tej sytuacji redakcje pism przeczekują, wstrzymują wydawanie kolejnych numerów, wypuszczają numery podwójne, obniżają honoraria autorów (i tak najczęściej symboliczne). Tyle tylko że część z nich doczeka się jedynie likwidacji…
     Dosyć jednak biadolenia. Mam przed sobą nowe „Kresy” i raduje to moje serce tekstożercy. W mieszance tekstów i tematów przygotowanej przez redaktorów pisma znaleźć można grupę artykułów poświęconych literaturze XIX wieku. Numer otwiera tłumaczenie fragmentu książki Meyera H. Abramsa Natural Supernaturalism. Tradition and Revolution in Romantic Literature (1973). Fragment ów zatytułowany jest Apokalipsa poprzez wyobraźnię. Abrams na przykładzie romantycznej poezji angielskiej i niemieckiej pokazuje, jak wielki wpływ na kształtowanie się „ducha” literatury tego okresu miała Rewolucja Francuska. Cały tekst stanowi wnikliwy interpretacyjnie przegląd wątków millenarystycznych i apokaliptycznych w twórczości – dla przykładu – Wordswortha, Blake’a czy Hölderlina.
     O Mickiewiczu można pisać bez końca, nic więc dziwnego, że w najnowszych „Kresach” znajduje się tekst Wojciecha Owczarskiego Metamorfozy Mickiewicza. Jednak o wiele ciekawsze wydają mi się miniszkice Jan Tomkowskiego, będące owocem przeszukiwania najbardziej zakurzonych półek bibliotecznych z piśmiennictwem dziewiętnastowiecznym. Tomkowski przypomina sylwetki i twórczość trzech „poetów przeklętych”, tworzących w drugiej połowie XIX wieku: Ludwika Brzozowskiego, Władysława Ordona (wł. Władysława Szansera/Szancera) oraz Mirona (wł. Aleksandara Michaux). Wszyscy mieli tragiczne biografie, które badacz w miarę możliwości stara się zrekonstruować. Brzozowski popełnił samobójstwo, Ordon spędził 35 lat w zakładzie psychiatrycznym, a Miron popadł w alkoholizm. Pozostawili po sobie niezbyt wiele tekstów (Brzozowski nie wydał choćby jednej książki), ich twórczość jest nierówna, ale – jak pokazuje Tomkowski – w wielu miejscach niezwykle interesująca, a nawet – nowatorska. Dla przykładu, badacz pisze, że „Jako twórca erotyków Ordon jest już właściwie prekursorem Tetmajera: opisuje mistykę pocałunku, ukazuje ’splątane ciała’ pośród białej pościeli, dostrzega erotyczne podteksty tańca”. Tomkowski w miniszkicach wskazuje nową ścieżkę poszukiwań dla historyków literatury XIX wieku. Jak dotąd tylko feministki dość gruntownie przekopały literaturę tego czasu, szukając nazwisk mniej znanych, niezbyt starannie opisanych tekstów, nowych chwytów interpretacyjnych. Ale feministki zajmowały się jedynie twórczością pisarek. Chyba więc jest już na najwyższa pora, żeby ktoś zajął się zagrzebanymi głęboko w niepamięci pisarzami.
     „Kresowy” bigos zawiera nie tylko łakome kąski dla literaturoznawców. Zaraz po przejrzeniu spisu treści numeru przeczytałem opowiadanie Ingi Iwasiów Dziewictwo utracone z Małgorzatą. Tytuł jest nieco „drętwy”, chociaż – przyznać trzeba – chwytliwy. Nie tutaj jednak tkwi haczyk przygotowany na czytelnika. W zeszłym roku Iwasiów opublikowała tom wierszy Miłość; ciekawy, choć może nazbyt papierowy, za bardzo pisany głową (chociaż z drugiej strony, czy można pisać poezję miłosną jedynie emocjami, ciałem?). Teksty z tego tomu układały się w opowieść o miłości dojrzałej kobiety do… No właśnie, nie było wiadomo, czy obiektem miłości jest kobieta czy mężczyzna, ponieważ autorka starannie pozacierała gramatyczne wskaźniki rodzaju. Inna sprawa, że umieszczone w tym tomie fotki atrakcyjnej niewiasty sugerowały, że chodzi o związek lesbijski. W Dziewictwie utraconym z Małgorzatą autorka nie pozostawia czytelnikowi żadnych już wątpliwości. Iwasiów przedstawia historię dwóch kobiet: mającej za sobą nieudane związki z mężczyznami (to z jej punktu widzenia przedstawiane są wydarzenia) i lesbijki Małgorzaty. Przy czym tytułowe pozbawienie dziewictwa nie jest najważniejsze w tym tekście. Istotne jest to, co było tuż przed. Pierwsza z nich odkrywa, że jest zdolna pożądać i kochać kobietę. Zaczyna się jej gorączkowy pęd do spełnienia, które nie jest wcale łatwe. Musi przecież odkryć nowe formy dyskursu miłosnego, oswoić nieznane wcześniej przejawy seksualności, przełamać bariery. Nie tyle obyczajowe czy społeczne, ale raczej te, tkwiące w niej samej. Opowiadanie jest rozedrganym od emocji, ale przy tym bardzo wnikliwym, zapisem seksualnej inicjacji, a zarazem poszukiwań idealnego zespolenia miłości i seksu.
     Również o „związkach” traktują opowiadania Cezarego Domarusa Fragmenty filmowe – wyznania Q i W Redłowie, ale tutaj mamy już do czynienia ze układami damsko-męskimi. I jeszcze jedna różnica pomiędzy historiami Iwasiów i Domarusa – bohaterowie w prozie pisarza reagują zdecydowanie mniej emocjonalnie niż bohaterki tekstu Iwasiów. Ich związki funkcjonują na zasadzie układu, pewnej umowy, dzięki której każda ze stron zaspokaja jakieś swoje potrzeby. Nie ma w nich namiętności, jest chłodna kalkulacja strat i zysków. Nawet zdrada nie wywołuje emocjonalnego wybuchu. Bohater W Redłowie tak komentuje własne zachowania po tym, jak dowiedział się, że Teresa ma przygody z innymi mężczyznami: „Nie dałem po sobie poznać, bo to nie przyniosłoby nic dobrego. Nie próbowaliśmy jeszcze kłótni, więc nie wiedziałem, czym to się może skończyć. Nie byłem ciekaw”. Dlaczego tak obszernie piszę o wątkach „romansowych” obecnych w prozie drukowanej w nowych „Kresach”? W ostatnich lata za tego rodzaju tematy raczej niechętnie brali się pisarze młodsi (czy – wieku średniego). Specjalistami od opisywania damsko-męskich (i nie tylko) powikłań stali się „starcy” naszej prozy. Czy drukowane w „Kresach” teksty świadczą, iż w tej kwestii coś zaczyna się zmieniać?
     Warto jeszcze zwrócić uwagę w ostatnich „Kresach” na rozbudowany dział przekładów, w którym tłumaczka Katarina Šalamun-Biedrzycka prezentuje literaturę słoweńską. Znaleźć w nim można wiersze tamtejszych poetów młodego i średniego pokolenia (Primoža Čučnika, Barbary Korun, Taii Kramberger, Gorazda Kocijančiča) oraz próbki prozy starszych już pisarzy (Lojze Kovačiča, Rudiego Šeligo).
     Na koniec tylko tyle: mam nadzieję, że na kolejny bigos „Kresowy” nie będę musiał czekać znowu pół roku.

Robert Ostaszewski





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 21 (32) z dnia 22 lipca 2002