Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 18 (29) z dnia 22 czerwca 2002

Patron – mistrz – nauczyciel?

– „Ha!art” –

     „Podajcie mi mistrza generacji, a powiem wam o niej więcej niż niejeden biograf” – tak można przewrotnie sparafrazować Peipera na użytek najnowszego, 9-10 (2002) numeru pisma „Ha!art”. Przewrotnie, gdyż samo pojęcie „generacji” jest wywołaniem ryzykownym i względnym, a i obwoływanie mistrzem obciążone wieloma wątpliwościami. Jednak fakt pozostaje faktem – Piotr Marecki i twórcy skupieni wokół „Ha!artu” corocznie organizują festiwal pod znamiennym tytułem „Czyczujemy”, zaś poetycki Festiwal „Zapowiadających Się…” miał za patrona właśnie autora Ajola. Przewijał się więc i przewija Stanisław Czycz w wielu działaniach krakowskiego środowiska młodoliterackiego, by znaleźć swe recepcyjne spełnienie w omawianym tu numerze monograficznym.
      Wymownymi klamrami spinającą blok „czyczowych” tekstów są fragmenty z Mistrza Cierpienia Bogdana Rudnickiego i rozmów Krzysztofa Lisowskiego ze Stanisławem Czyczem. Pierwsza podkreśla przedziwne koleje literackiego losu Czycza, gdy mówiono o genialności twórcy, jego randze i konieczności wnikliwej interpretacji, ale „jakoś” nigdy nie starczało czasu. Druga jest symboliczną wypowiedzią samego Czycza, który w pociągu natrafia na studentów rozprawiających o jego dziele. Młodzi nie rozpoznają krzeszowickiego pisarza, a i on sam zawstydzony sytuacją pragnie pozostać anonimowy. Pięć lat po jego śmierci to właśnie młode pokolenie nadrabia zaległości „literackiej starszyzny”…
      Wyłaniający się z „Ha!artu” obraz Czycza można potraktować instrumentalnie z pełną świadomością tego zabiegu. Nie o niego bowiem toczy się gra, a o ludzi o nim piszących i „wnioski” płynące z rozpoznania jego dzieła. Pod metodologicznie zdyscyplinowanymi wiwisekcjami, kryje się – jak zawsze chyba – własne widzenie literatury. Podskórnie i intuicyjnie są więc teksty młodych ludzi tekstami o „ich literaturze”. Pisząc o Czyczu ujawniają wspólną przestrzeń poszukiwań – a to może powiedzieć więcej o rocznikach ’70 (niech w końcu padnie to „wstydliwe” wyrażenie), niż niejeden tekst programowy. Wszakże afirmatywne analizy (a takie tylko występują w piśmie) mogą sugerować: „to jest nasz pisarz, jego literatura jest naszą literaturą!”.
      Co więc intryguje i fascynuje młodych w Czyczu?
      Przede wszystkim problem języka. W omówieniach Grzegorza Jankowicza, Agnieszki Skolasińskiej i Małgorzaty Olszewskiej podkreśla się wielokrotnie atrofię konwencjonalnych form literackich i świadomość niemożności opisu świata. Człowiek (bohater) pozbawiony jest tożsamości, co powoduje, iż rzeczywistość ma charakter widmowy, pozorny, będący sumą asocjacji poszczególnych ludzi (bohaterów). Jedyną szansą jest wiara w „uobecniającą moc języka”, który może stworzyć nową rzeczywistość na bazie, przywoływanej wielokrotnie u Skolasińskiej i Olszewskiej, gry językowej – w myśl założeń Wittgensteina. Jednak ten nowy świat jest przestrzenią „komunikacyjnej aberracji” — brak w niej miejsca dla odbiorcy, czytelnika. Tak rodzi się wedle Olszewskiej „ujemna jakość życia”, czyli „osobność” człowieka, twórcy, pojedynczej egzystencji. Strategia ta kładzie akcent na różnicę, na jednostkowość i idiomatyczność. Omawiając opowiadanie And Grzegorz Jankowicz bliski jest stwierdzeniu, iż człowiek i jego ekspresja to jedynie idiomy językowej materii.
      Zatem, w planie filozoficznym, zaczyna doskwierać „fikcja egzystencji”. Nie ma sensu spierać się o ontologiczny status świata. Jakub Momro zaznacza, iż dyskusja (prowokowana, rzecz jasna, przez autora Pawany) powinna wrócić na tory epistemologicznych pytań. A skoro mamy do dyspozycji jedynie fragmentaryczność, wielorakość i różnorodność, świat ma charakter fantazmatyczny – jest wykwitem „nadmiernej pracy wyobraźni” oraz niespełnionego „głodu” rzeczywistości.
      Cóż więc pozostaje człowiekowi w tak „marnej przestrzeni”? Justyna Sobolewska określa Czycza mianem melancholika (za Julią Kristevą), odczuwającego „nieświadomą tęsknotę za jednością z Rzeczą”, pragnącego powrotu do czasu preedypalnego. Jednak powrót jest niemożliwy. Rzeczywistość osacza seksualnie i instytucjonalnie, gdyż erotyzm i społeczeństwo działają wspólnie na prawach przemocy. Czycz odmawiając uczestnictwa w takim świecie skazuje się ma status outsidera. Potwierdza to również Marcin Wilk. Analiza psychoanalityczna Sobolewskiej pokrywa się z jego spojrzeniem genderowym. Mężczyzna chce pozostać chłopcem, a to osiąga albo poprzez tęsknotę za dzieciństwem, albo poprzez eskapizm i próbę ustanowienia własnego porządku – porządku „osobnego”, hermetycznego, szczelnie odgradzającego się poprzez język od innych.
      Na ową inność zwraca uwagę Radosław Kobierski. Nie jest tak, jak chciałby Thomas Merton — niestety, jesteśmy „samotną wyspą”. A świadoma separacja (alienacja) daje podstawę do jedynego dostępnego „buntu przeciwko totalizacji”. Gest negacji i odrzucenia wykonywany jest w imię zachowania niezależności.
      Podsumujmy. Wspólna przestrzeń poszukiwań młodej generacji, widoczna w ich sposobie czytania Czycza, ma następujące parametry:
     1. Rzeczywistości nie da się opisać.
     2. Egzystencja ma charakter fikcyjny.
     3. Jej miejsce zajęła widmowość i fantazmatyczność doświadczeń.
     4. Nastąpiła całkowita destrukcja językowych konwencji.
     5. Ich miejsce zajął język gry i aberracyjnej komunikacji.
     6. Melancholia i eskapizm są jakością dominującą wywołaną życiem w świecie „braku i utraty”.
     7. Świat to mechanizm przemocy.
     8. Alienacja i „wycofanie” jest jedynym buntem wobec degradującej rzeczywistości.
     W takim kierunku biegnie refleksja literacka młodego pokolenia. Czy są to również wyznaczniki młodej literatury, czy tylko krakowskich twórców? Na ile Sławomir Shuty czuje „czyczową” melancholię? W jakim stopniu Jerzy Franczak uprawia grę językową i komunikacyjną aberrację? Czy Piotr Cegiełka zaświadcza o widmowości i fikcyjności egzystencji?
     Nie wiem. Jednak „czyczowy” numer „Ha!artu” jest pod tym względem ważny i znamienny. Może być punktem wyjścia do dyskusji nad rozumieniem literatury przez młodych twórców, jak i odpowiedzią: na ile projekt literacki Czycza pokrywa się z ich preferencjami światopoglądowymi i estetycznymi. Moje uproszczenia są może nadmierne, ale… ale… Wszak nie bez przyczyny monograficzny hołd zamyka stwierdzenie Marka Tobolewskiego: „Autor Anda pod strzechy wprawdzie nie trafił i pewnie nie trafi tam nigdy, ale w ciągu kilku lat wokół jego osoby i jego tekstów zrobiło się naprawdę sporo szumu (…), a u licznych pisarzy młodego pokolenia Czycz zyskał sobie miano twórcy kultowego.”

Mariusz Sieniewicz





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 18 (29) z dnia 22 czerwca 2002