Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 16 (27) z dnia 2 czerwca 2002

Popkultura, ta chimeryczna pani

„Dlaczego” – „Tylko Rock”

     Odsłona pępka
     Przerażająca jest okładka majowego studenckiego pisma „Dlaczego”. Dlaczego? Otóż na wstępie w pozycjach okołoseksualnych, z odsłoniętymi pępkami gną się tu i mizdrzą bohaterowie programu „Bar”. Najwyraźniej - ulubieńcy masowej, studenckiej wyobraźni. Brrr. Na szczęście można ich pominąć, jednym sprawnym ruchem przerzucając barwne kartki i dotrzeć do tego, co „Dlaczego” ma o muzyce.
     „Cooltura do słuchania” to: najpierw reklama TV ViVapolska. Tu zaś kilkuzdaniowe wspomnienie o imprezie „Mayday” w Dortmundzie (było cool) i upomnienie, by to koniecznie obejrzeć w TV, rzecz jasna. Następnie: „w skrócie”, tam zaś o tym, że Pearl Jam jest na fali, że Hendrix jest jeszcze bardziej nieśmiertelny, że metalowy Jerry Cantrelli - czołowy rewolucjonista lat 90-tych powraca. W takim skrócie, iście telegraficznym, choć telegrafy odeszły w przeszłość, tak jak i telegramy zresztą.
     Do rzeczy w zestawie muzycznych wiadomości jest dobrze oceniana przez pismo składanka Radiostacji. Nie dość, że to „Radio Leniwa Niedziela”, nie dość, że serwowana przez samą Radiostację, pasmo znane z nie zawsze znanej acz chwalebnej muzyki oraz program pod tym samym tytułem Kasi Nowickiej z Futra, to jeszcze składanka owa składa się w utworów tylko polskich twórców. Tak samo dobrych jak nie polscy. W tej leniwej dziedzinie.
     Jest również w 39 nr „Dlaczego” wspomnienie o Stinie Nordenstam, która trochę śpiewa jak Bjork, a trochę nie. Jej najnowsza płyta This is Stina Nordenstam jest podobno ze wszech miar warta uwagi, w co można uwierzyć, jeśli pamięta się Stinę z czasów zamierzchłej Trójki, puszczaną przez Marka Niedźwiedzkiego.
     Podobno też Norwegowie z Royksopp są warci uwagi, bo choć grają z komputera, to jednak - z duszą. Studenccy recenzenci przypominają też o Sophie Ellis Bexton, której słuchać należy bez specjalnego skupienia i najlepiej w dobrym towarzystwie, i o Tymonie wspominają, który nie jest Tymańskim, lecz zdolnym hip hopowcem, u progu kariery zresztą.
     A w skromnym rozdziale „sylwetka muzyczna” gości sam Path Metheny, niestety w opracowaniu. Z tekstu jasno wynika, że to gitarzysta, że to przedstawiciel tzw. melodyjnego jazz rocka i że to muzyk z charyzmą, co jest trudne do wytłumaczenia w zapisie innym niż muzyczny.
     Nie o charyzmie, lecz o studiowaniu, o robieniu wiochy, o tym, że lepiej mieć menadżera i prawnika, gdy się wchodzi na rynek muzyczny, o najnowszej płycie, rozmawiają z Piotrem Wróblewskim muzycy Myslowitz. Rozmowa jest rozwojowa i nie tylko dla fanów smutnej muzyki. Nade wszystko zaś, Myslowitz narzeka, że choć czują się alternatywni, to postrzegani są jako pop, nie mówiąc już o tym, że „rockiem w tym kraju może by tylko coś mocnego”. Uwaga godna przemyślenia.
     
     Znaczy rock
     Magazyn popkulturalny „Tylko Rock” przestał się ukazywać regularnie. Niemniej, od połowy maja dostępny był już numer 4 (128), w którym Sheryl Crow zastanawia się, czy nauczyć się tańczyć, a Motorhead i Slipknot gadają nie tylko o dziewczynach z rozkładówek i zmianie cmentarnej w porno shopie. Ale od początku (z pominięciem pomniejszych spraw).
     Sheryl Crow stworzyła nową płytę. I opowiada, jak oraz z czego powstawały najnowsze nagrania, jak wygląda jej życie i życie jej płyty, o country i o siostrze, która komponuje, o tym, kiedy jej się dobrze tworzy, a kiedy wręcz przeciwnie. Z rozmowy z wysłannikiem „Tylko Rocka” wyłania się wiarygodny portret artystki, tłumaczący album C’mon C’mon i powodujący lekki apetyt na muzykę z tego krążka. Do tego są zdjęcia aktualnej Sheryl, które dobrze świadczą o jej wizerunku jako kobiety i jako artystki.
     W numerze tym też trafić można na opis zestawu płyt preferowanych przez perkusistę Perfecktu, Piotra Szkudelskiego. Wyłania się w tego ciekawy muzyczny krajobrazik, z perkusją w tle. Niektórzy mogą sobie przetestować punkt widzenia doświadczonego muzyka. Może to być intrygujące doświadczenie.
     Ponadto Robert Brylewski, który właśnie kończy miksowanie najnowszej płyty Tiltu, pozwala obfotografować swoje ulubione przedmioty. Czego tu nie ma! Jest czarna płyta Jane Birkin, jest figurka Don Kichota, jest deska do krojenia z malunkiem, jest bębenek i futerał na gitarę obklejony tak, że wygląda jak nieco nietypowa, wiekowa walizka. I w ten sposób można dowiedzieć się wiele o Brylewskim, jeśli ktoś ma taką fantazję.
     A kto nie przepada za zespołem Slipknot i wydaje mu się, że ich maskarada sceniczna jest lekko niesmaczna, powinien przeczytać rozmowę z Coreyem Taylorem. Jest to ckliwa, lecz chyba prawdziwa historia o chłopcu z nerwicą natręctw, który najpierw próbował popełnić samobójstwo, a potem próbował grać i to drugie było skuteczniejsze.
     W samym środku „Tylko Rocka” - dokładne przypomnienie postaci Kurta Cobaina, obszerne i profesjonalnie potraktowane. Lektura obowiązkowa, wiadomo dla kogo.
     Tak czy inaczej Cobain nie żyje, a sama legenda nie wystarczy, by rock miał się naprawdę dobrze. Czas na nowe. Skąd takie podejrzenie? A stąd, że „Machina” właśnie upada, „Tylko Rock” też podobno „cienko przędzie”, do głosu powoli dochodzą takie pisma jak np. „Kaktus”, czyli hołdujące ultra-nowym trendom, polegające na szeroko pojmowanej elektronice. Ciekawe, jaki los szykuje nam popkultura, ta chimeryczna pani (nie dama)?
     

Miłka O. Malzahn





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 16 (27) z dnia 2 czerwca 2002