Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 11 (22) z dnia 12 kwietnia 2002

Rokendrol w państwie pop

– „Lampa i Iskra Boża” –

     Wallenrodyzm ogarnia kulturę „rokendrolową”. Takie odniosłem wrażenie po przeczytaniu najnowszego numeru „Lampy i Iskry Bożej”. Kto krzywi się na Wallenroda może zastąpić go o wiele modniejszym „avant-popem”.
     Państwo pop anektuje kolejne ziemie i jesteśmy chyba u kresu wiary w komunikatywną i pozbawioną hermetyzmu aksjologicznego literaturę offową, „undergroundową”. Aby przeżyć, rozwija ona nową strategię – ujawnianie owej aksjologii poprzez przejęcie ikonografii i chwytów charakterystycznych dla tego, co masowe i masowej rozrywce przynależne. Bowiem:
     Najnowsza „Lampa” nie „Lampą, tylko „Mega wypasem” się zwie. Zwrot modny, potoczny i obiegowy w słowniku młodego odbiorcy. Podtytuł: „almanach ciągów dalszych”. Kolor okładki – wściekły pomarańcz i zieleń, obie fluoroscencyjnie wzmocnione. Do pisma prezent – „wypasiona” kaseta gratis, na której czytelnik znajdzie swe ulubione zespoły. A numer otwiera tekst z repertuaru zespołu Meble – Ballada o 11 września. Temat na czasie, zrymowany, w „poprawności” przejaskrawiony i tendencyjny wielce.
     A na poważnie – „Mega wypas” jest zbiorem kontynuacji wcześniejszych tekstów, owych „ciągów dalszych” chociażby takich autorów jak Krzysztof Varga i Marek Karcerowicz. Jest jednocześnie prezentacją autorów, których stylistyka i klimat przez wiele lat współtworzyły specyfikę literatury „lampowej” – z ducha zinowej, anarchistycznej i silnie akcentującej niechęć do kodyfikacji i oficjalnych obiegów literackich. Jednak czytany „między wierszami” artykułuje przede wszystkim wciąż problematyczne pojęcie literatury „realistycznej”. (Dowodem na „kłopotliwość” realizmu może być niedawny spór między Pawłem Duninem-Wąsowiczem, wydawcą „Lampy” a Kingą Dunin i Piotrem Śliwińskim na łamach „FA-artu”.) Jak bowiem rozumieć „realizm” – socjologiczne, psychologiczne, historyczne, czy politycznie? Jakim językiem opisać? W jakiej, najbardziej charakterystycznej scenerii zatrzymać odbicie teraźniejszości? Uciec w mitografię?, w inicjację?, pastisz tradycji?, eksperyment?
     Poezja w „Mega wypasie” orbituje wokół socjologicznych obserwacji oraz parodii kultury masowej. Uwidacznia się to w wierszach Waldemara Ślefarskiego, wykorzystującego matryce popu i mediów, w utworach Wojtka Wilczyka, oglądającego ze wstrętem telewizję z Różewiczem, który „gada i gada o poezji / tworzonej tak obficie / po Oświęcimiu. Można się porzygać”. Nawet Tadeusz Dąbrowski, chyba najbardziej kontemplacyjny i „wyciszony” poeta tego numeru, nie obywa się bez nowoczesnej technologii, by w wierszu Samotność miasto seks poświadczyć: „całym swoim ciałem wysyłasz mi esemesa / wykorzystałaś już wszystkie znaki”. Kwintesencją tej avant-popowej, wallenrodycznej postawy jest ironiczny tekst Wojtka Staszewskiego: „W samochodzie za sześć tysięcy dolców / Słucham starego kompaktu Pistolsów / Pracuję w wielkiej korporacji / Czytam fanziny w ubikacji.” Jeśli jednak odrzeć te teksty z karykaturalnej maski, z demonstracyjnej zgrywy, to objawia się przed czytelnikiem świat outsiderów, mentalnych odszczepieńców, którzy nie potrafią zakorzenić się w teraźniejszości. Pozostaje negacja rozpisana na wiele wariantów, zapis obyczajowych i egzystencjalnych absurdów, jakie pomnaża zmedializowana rzeczywistość.
     Podobne zjawisko zachodzi w utworach prozatorskich. Nijaka, powtarzalna i banalna często fabuła, przypominająca scenariusz telenoweli lub opowiastki o życiu rozrywkowo-towarzyskim, w pewnym momencie ulega pęknięciu, zostaje zdynamizowana surrealnym skokiem w groteskę. Bohater Cezarego Domarusa ze Snu z gamma pewnego poranka wychodzi po prostu na ulicę. Grupa przyjaciół z Tajemnicy Szumina Pawła Soszyńskiego budzi się po alkoholowej imprezie, Robert z Przekładańca Piotra Cegiełki łazi po mieście, odwiedza księgarnię. Niby nic szczególnego, lecz w pewnej chwili te zwyczajne i powtarzalne światy codziennej wegetacji, obudowane potoczną frazeologią, przechodzą w omam, wystrzał wyobraźni. To już nie jest banalizm, ani zapis powierzchownej magmy życia młodych ludzi. To nie wystarcza. Sen z gamma staje się oniryczną wariacją na temat czasu, kultury i tożsamości bohatera. Soszyński wpędza swych bohaterów w mistyczne doświadczenie alkoholowego fantazmatu, a bohater Przekładańca w zamkniętej księgarni kopuluje z martwą dziewczyną, po czym buduje jej grobowiec z książek. Punkty kulminacyjne sugerują zwrot akcji, brzemienną puentę. Jednak w każdym z tych opowiadań nic takiego nie następuje. Bohaterowie wracają do punktu wyjścia, do świata „zwyczajnej” realności, ogarnięci amnezją niedawnych zdarzeń. Wallenrodowie boją się dekonspiracji, jakby nie nadszedł jeszcze (może w ogóle nie nadejdzie?) czas decydującej walki o sens realizmu w wymiarze metafizycznym. Tym samym „Mega wypas” ukazuje tendencję, którą Michał Witkowski nazwał „pop-frakcją” w literaturze najnowszej.
     Na uwagę zasługuje tekst Soszyńskiego, szczególnie niesamowity – aż do zmęczenia oczu – gąszcz zmetaforyzowanej materii języka, przedziwna mozaika barokowo-peiperowskich konstrukcji. Na przykład: „Wiatr słoneczny jonizował powietrze w złociste piramidy, masy atomów rozpalały najdalsze rejony stratosfery uginając przestrzeń w jęczące elipsy. Hemofilia gruczołów stawała się nie do zniesienia – wszystko rozpływało się w dusznej woni bzu i kwiatu lipy.” Autor ma obsesję rozwidlania znaczeniowych konstrukcji, co daje zaskakujące i ciekawe efekty.
     Wspomnieć należy również o prezentacji w numerze sylwetki Jana Riesenkampfa. Składają się na nią wiersze poety oraz rozmowa przeprowadzona przez Pawła Dunina-Wąsowicza. Wypowiedzi Riesenkampfa urastają do autobiograficznej spowiedzi z poetyckiego życia – dają klarowny obraz poety poza salonem literackim. Za naturalne i ostateczne środowisko dla swych utworów uważa Riesenkampf świat… internetu.
     Polecam zarówno początkującym, jak i gasnącym twórcom.
     

Mariusz Sieniewicz





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 11 (22) z dnia 12 kwietnia 2002