Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 6 (17) z dnia 22 lutego 2002

Spodziewane niespodzianki

– „Studium” –

     Najpierw na jedną nogę: dobra poezja w tym numerze „Studium” (1/2002). A teraz na drugą: i całkiem niezła proza. I żeby nie zapeszyć: taki sobie blok recenzji. O reszcie, w której m.in. bohaterzy działu „Osoby i Maski” Dariusz Sośnicki i Tadeusz Dąbrowski pokazują mimiczne zmarszczki swoich poetyckich twarzy oraz prezentuje się poezję słoweńską, też warto wspomnieć. „Studium” więc z numeru na numer coraz lepsze i solidniejsze, choć konsekwentnie (prawie od początku istnienia pisma) komponowane w stałych tematycznie działach. W najnowszym numerze formuła pisma również nie uległa zmianie: zajmuje się literaturą i tylko literaturą, nie wkraczając na teren między- lub okołoliterackich dyskusji. Jedyną skrzynką kontaktową z innymi czasopismami jest dział Wśród pism, a i ten pojawia się nie zawsze. Tym razem jednak jest.
     Poetycki miszmasz jest zdominowany przez roczniki siedemdziesiąte (raczej męskie), chociaż miło jest zobaczyć – czytając zobaczyć, bo tak się widzi najlepiej – w tym gronie także Marcina Sendeckiego, Jerzego Jarniewicza i wspomnianego już Sośnickiego. Zadanie promowania debiutantów także zostało spełnione, gdyż nazwiskiem mało znanym mogą poszczycić się w tym gronie Justyna Bargielska i Joanna Mueller. Pozostali nasi Drodzy Poeci mają na swoim koncie niejedną już, albo i jedną na razie, książkę poetycką. Domyślam się zresztą, że zbyt duża liczba debiutów w jednym numerze mogłaby oszołomić. Ilością cudownych i utalentowanych poetycko małolatów oczywiście.
     W dziale osób „zamaskowanych” poeci mówią, jak to zwykle bywa, o sobie. Porcja egotyzmu w chrześcijańsko-mitotwórczej pokorze, jaką serwuje Tadeusz Dąbrowski (Wypełnianie bolesnych luk – z Tadeuszem Dąbrowskim rozmawia Michał Piotrowski) wydała mi się odrobinę zwietrzała i nadpsuta, więc w obawie o swoje zdrowie pozostawię ten kawałek pisma nietknięty. Nic nie grozi za to przy podsłuchiwaniu rozmowy z Sośnickim, tym bardziej że pojawia się tam ciekawy temat związków poezji i rzeczywistości. Ciekawy, bo aktualny, z czego zdałam sobie sprawę po przejrzeniu kilkunastu wydanych właśnie tomików poetyckich, których autorzy korzystają cokolwiek bezmyślnie z konwencji, nazwijmy ją oględnie, obiektywnego relacjonowania otaczającej nas rzeczywistości. Przeczytanie paru sceptycznych uwag Sośnickiego o tej naiwnej metodzie, zawartych w wywiadzie Nie piszę esejów wierszem (rozmawiali: Edward Pasewicz i Maciej Gierszewski), może się przydać i może trochę ostudzi zapędy niektórych piszących: „Wierzę, że jakieś struktury rzeczywistości, tzn. świata, w którym żyję, świata moich przeżyć, które też są jakąś rzeczywistością, czy tego co się dzieje na styku tych światów, udaje się przełożyć na tekst, jakoś odwzorować. Ale to nie jest odwzorowanie, z jakim mamy do czynienia przy pisaniu przez kalkę. Często w tym, co zostało zapisane, dość trudno rozpoznać rzeczywistość”.
     Proza w „Studium” jest pisana mniej serio, jest – pewnie tylko na pozór, gdy ją czytać zaraz po wierszach – weselsza. Zwłaszcza zaś tekst Błażeja Dzikowskiego Niebyt wkracza do akcji, najlepszy chyba z opublikowanych, w którym autor pozwala sobie na wprowadzenie do literatury genetycznych zagadek o niedowcielonych istotach, materializujących się jednak ostatecznie z powodzeniem, ale i z pewną szkodą dla ludzkości. Opowiastki niepedagogiczne układa Bartosz Balcerzak, świetnie wpisując się we wszystkie nasze koszmarne wyobrażenia o dzieciach. Tę fantastykę żonglującą nieprawdopodobieństwami (zdaję się na intuicję, osądzając, co jest prawdopodobne, a co nie) zamieścili redaktorzy „Studium” obok wyraźnie deklaratywnego (parodiującego deklaratywność?) głosu Vargi w sprawie realizmu (materiał z powieści Zła książka) i obok prawdopodobnych wydarzeń zaprezentowanych w pozostałych fragmentach prozatorskich. Pewne elementy nowej powieści Krzysztofa Vargi zatytułowanej (nomen omen) Zła książka stają się przy tym – w moim przekonaniu – lustrzanym odbiciem refleksji Sośnickiego. W takim sensie, że obydwaj autorzy snują sieć intryg wokół słów i rzeczy, starając się dać wyraz swoim przekonaniom i wątpliwościom. Pisze Varga, gdy już narratorem uczyni recenzenta (po kolejno odgrywanych rolach: niespełnionej pisarki, poetki i zakochanego cienia): „Literatura, którą tworzą wyłącznie słowa, nie przybiera żadnego kształtu, jest nudnym fantomem, sennym koszmarem, niewyraźną ektoplazmą (...)”. Rozumiem, że takich wyznań nie należy traktować jak głosu autora: co innego zamaskowany wywiad, co innego maska narratora w powieści (chociaż...). Jednak problem tzw. realizmu czy mimetyzmu, do podjęcia którego zachęcają zgromadzone teksty – także Gierlińskiego Potrafisz posłać na dno i Krasnowolskiego Chinese Rock, także wiersze Macierzyńskiego, Sośnickiego i niektóre Wabika – jak widać ciągle żywy. Czyta się więc na jedną nogę w konwencji realistycznej, na drugą w nierealistycznej. Chęć opowiedzenia o rzeczywistości na sposób pozornie obiektywny (są takie sposoby, są) w prezentowanych tekstach przeważa. I można ją chyba uznać za wyraźnie przeważającą także w innych gazetach niż „Studium”, co w sumie świadczy o pewnej reprezentatywności drukowanych tekstów. Reprezentatywność jest jednak zasługą redaktorów gazety. Podkreślam to, bo dobrze wiem, że żaden autor nie lubi być pokazywany jako przykład czegoś innego niż on sam.
     

Anna Kałuża





Witryna Czasopism.pl (http://witryna.czasopism.pl/)
Nr 6 (17) z dnia 22 lutego 2002