wydanie wakacyjne
z dnia 30 czerwca 2001
powrót do wydania bieżącego
 
  wybrane artykuły       
   

Niemiecka promocja
     
   

     1. Rok 2000 był dla polskiej literatury rokiem szczególnym z tego choćby względu, że dobitnie uzasadnił twierdzenie mówiące, że język niemiecki jest jej pierwszym językiem obcym. Dzieje się tak co najmniej od XIX stulecia - to wówczas powstał zrąb niemieckich przekładów utworów romantycznych niezbędny dla zrozumienia polskiego pisarstwa. Zaś romantyczny paradygmat, który od tego czasu do przedostatniej dekady XX stulecia decydował o tożsamości polskiej sztuki słowa i właściwie całej polskiej kultury, trudny do pełnego zaakceptowania przez ukształtowaną w duchu oświeceniowego klasycyzmu kulturę Zachodu, znajdował swe uzasadnienie w skuteczności artystycznej tłumaczonych utworów: to przede wszystkim wymiar estetyczny ocalany w niemieckich tłumaczeniach sprawiał, że właśnie mowa Goethego i Heinego stała się dla polskiej literatury - w tym przede wszystkim poezji - wehikułem przenoszącym „polską specyfikę” w inne obszary językowe. Przy czym skoncentrowanie się na przekładzie poezji - uwieńczone takimi choćby sukcesami jak dokonania Karla Dedeciusa - nie było przypadkowe: swoistość dyskursu lirycznego pozwalająca na uniwersalizację osobliwych doświadczeń polskich i przekraczająca horyzont doraźnego historyzmu sprawiała, że pochwycone w liryczne struktury mesjanistyczne koncepcje filozoficzne i tyrtejskie wyzwania stawały się czytelne dla odbiorców dalekich od znajomości polskich realiów politycznych i dziejowych powikłań. Więcej nawet: właśnie szczególny wyraz, jaki historyzm znalazł w polskiej liryce, stanowił wedle Dedeciusa czynnik decydujący o jej oryginalności oraz atrakcyjności dla zachodniego czytelnika.
     Z prozą było i jest nieco inaczej. Mimo niewątpliwych sukcesów czytelniczych odnoszonych dawniej przez przekłady powieści Kraszewskiego czy Sienkiewicza, współcześnie zaś Lema i Gombrowicza bądź nawet Szczypiorskiego, mimo wysokiej oceny prozatorskiego kunsztu Bruno Schultza, krytyka niemiecka ze szczególnym upodobaniem zdaje się podtrzymywać przekonanie o tym, że polska proza nie ma nic interesującego do zaoferowania. Zdanie to uparcie powtarza „papież” niemieckiej krytyki, Marcel Reich-Ranicki, dowodząc iż współczesna powieść polska jest cywilizacyjnie spóźniona, daleka od podjęcia węzłowych problemów współczesności, odległa od intelektualnych niepokojów świata zachodniego, wreszcie niezdolna do sformułowania atrakcyjnych i nośnych idei. Panuje przekonanie o swoistej hermetyczności tej literatury, zamkniętej w świecie nieczytelnych dla zachodniej publiczności problemów i rozwiązującej osobliwe polskie dylematy, których zrozumienie jest dla czytelników nie znających polskiej historii niezwykle trudne. Pisząc o trudnościach pojawiających się w tłumaczeniach polskiego piśmiennictwa podkreśla Brigitte Schultze: Lektura - nie tylko literackich - tekstów polskich oraz ich przekładów na niemiecki, angielski i inne języki, prowadzi nieodmiennie do podobnych spostrzeżeń, gdyż zawierają one stosunkowo dużą liczbę stów i zwrotów, które można uznać za kluczowe pojęcia dla polskiej kultury. Każde z nich wpisuje się w różnorodne konteksty, a ich zestawienia umożliwiają tworzenie różnorodnych pól znaczeniowych. Z perspektywy historyczno-porównawczych analiz zaskakujący wydaje się fakt, że niektóre z tych pojęć, jak np. „wolność”, „sarmatyzm” czy „klęska”, nie przysparzają - co prawda - trudności tłumaczom, lecz mimo to często pozostają w języku obcym niezrozumiale. Natomiast wyrażenia takie, jak np. „sprawa polska", „kresy” czy „cham” stwarzają nieustanne problemy. [...] Pojęcia kluczowe, w których - jak w soczewce - skupiają się w Polsce szeroko rozumiane doświadczenia historyczne, pojawiają się we wszystkich ważniejszych epokach, we wszystkich rodzajach (nie tylko literackich) tekstów oraz pozaliterackich kontekstów.
     Wyróżnienie owych pojęć kluczowych, których zrozumienie otwiera możliwość „wejścia” w przestrzeń polskich doświadczeń, jest jednym z tych rozwiązań, które we współczesnej humanistyce zmierzają do stworzenia w zglobalizowanym świecie możliwości współbrzmienia i dialogu odmiennych, czasem drastycznie od siebie odległych kultur. W tym też świecie zadanie, przed jakim stają tłumacze, od których sukcesu zależy zdolność porozumienia z innymi, wydaje się szczególnie trudne i odpowiedzialne z tego choćby względu, iż w praktyce translatorskiej nastąpiło w ciągu ostatnich dziesięcioleci znaczące przesunięcie - tłumacz współczesny musi, by sprostać wymaganiom stawianym przed nim przez czytelników, rozpoznać nie tylko językowe struktury tłumaczonego utworu, lecz także jego uwikłania intenekstualne, jego kulturowe konteksty, wreszcie, nie na końcu, musi też brać pod uwagę nowe narzędzia analizy i interpretacji przekładanego dzieła. Dobrym przykładem owej przemiany perspektywy translatorskiej jest nowy przekład znanej i wielokrotnie przywoływanej opowieści Fryderyka Nietzschego To rzeki Zaratustra, dokonany przez Zdzisława Jaskułę i Sławę Lisiecką - tłumacze tej wersji zwrócili przede wszystkim uwagę na sieć gier językowych tłumaczonego utworu, odsłaniając tym samym przed polskim czytelnikiem ukrytą w dawnym przekładzie Leopolda Staffa (Tako rzecze Zaratustra) strukturę narracyjną, przez co, znajdując w polszczyźnie „lingwistyczne lustro" niemieckiego oryginału, zwrócili uwagę na nieczytelne dotąd dla Polaków aspekty dyskursu niemieckiego filozofa.
     Pojęcia kluczowe możliwe są do wyjaśnienia dopiero w szerszych kontekstach - tych wszakże w przekładach niemieckich polskiej literatury jest dość, by ukazać całą sieć polskich osobliwości. Nie bez znaczenia wydaje się pytanie o jakość tych tłumaczeń. Jak się zdaje, w większości przypadków, w których celem translatorskim było po prostu „uprzystępnienie” utworu, a zatem wprowadzenie jego „zawartości” - czyli głównie: przedstawienie jego najważniejszych problemów, fabuły i treści społecznych - mamy do czynienia z przekładami biologicznie poprawnymi. Zważywszy zaś, że podstawowy korpus polskiego pisarstwa ostatnich dwóch stuleci jest na rynku niemieckim obecny, każdy, kto zainteresowany jest „wejściem” w świat polskiej kultury za pośrednictwem niemczyzny, nie powinien mieć większych kłopotów z opanowaniem zasadniczych jej osobliwości.
     
     2. Szczególnym osiągnięciem translatorskim wydaje się opublikowany w latach 1998-2000 siedmiotomowy przewodnik po literaturze polskiej XX stulecia, którego twórcą i - w części poetyckiej - tłumaczem jest Karl Dedecius. W jego skład wchodzą dwa tomy poetyckiej antologii, tom utworów aforystycznych oraz antologia prozy, uzupełnione przez dwa tomy dodatkowe - pierwszy, na który składają się biogramy prezentowanych pisarzy oraz drugi, który przynosi rzeczową i zarazem obszerną historię tego pisarstwa, napisaną przez Dedeciusa. Ten olbrzymi projekt, będący bez wątpienia pomnikowym dziełem tak samego Dedeciusa, jak powołanego przezeń do życia w 1979 roku Deutsches Polen-Institut w Darmstadt, wart jest szczególnej uwagi, gdyż trudno znaleźć na świecie jego odpowiednik. A także dlatego, że w wypadku antologii poetyckiej, która zawiera utwory 100 polskich autorów ubiegłego wieku, w dość krótkim czasie doczekaliśmy się jej odpowiednika francuskiego. Byłoby oczywiście niezwykle interesujące - wykracza to jednak poza ramy niniejszego szkicu - skonfrontowanie dzieła Dedeciusa z antologią XX-wiecznej poezji polskiej, wydaną w roku 2000 w Petersburgu, a będącą dziełem Natalii Astafiewej i Włodzimierza Britaniszskiego, tłumaczy, którzy, w odróżnieniu od swego niemieckiego kolegi, przez dziesięciolecia ograniczani byli w swym dążeniu do ukazania panoramy naszej liryki przez system cenzorskich zakazów. Taka konfrontacja byłaby o tyle ważna, że pozwoliłaby ukazać odmienne podejście zarówno do samej polskiej liryki, jak i do funkcji przekładu przyjętej przez twórców owych wyborów, co zapewne w dużym stopniu warunkowane było wyborem odmiennego adresata.
     Jedno zdaje się nie ulegać wątpliwości: Dedecius w swej pracy translatorskiej przyjął określone kryteria nie tylko artystyczne, lecz także ideowe. Projekt antologii współczesnej literatury polskiej powstał zapewne jeszcze przed powołaniem do życia instytutu w Darmstadt - przygotowywały go kolejne wybory polskiego pisarstwa wydawane przez Dedeciusa przez całe dziesięciolecia: zarówno wybory poszczególnych pisarzy, jak tomy zbiorowe. Osobny rozdział tej pracy to redagowanie przez autora Notatnika tłumacza i wydawana dzięki finansowemu wsparciu Fundacji Boscha „Biblioteka Polska”, której nakładem ukazało się 50 tomów stanowiących wgląd w dorobek polskiego piśmiennictwa na przestrzeni wieków, od Kochanowskiego poczynając.
     Nie ulega wątpliwości, że podejmując trud prezentacji naszej literatury w Niemczech, założył sobie Dedecius pewien model odbiorcy tego piśmiennictwa. Kierował się też określonym celem - wielokrotnie powtarzał, że długo przed tym, zanim politycy podjęli dialog polsko-niemiecki, był on zainicjowany właśnie przez literaturę. Nie sposób zaprzeczyć, że właśnie Dedecius był jednym z tych, którzy do tej wymiany myśli najbardziej się przyczynili. I nie powinno dziwić, że za podstawę owego dyskursu uznał polską poezję, w której zapis doświadczeń - przede wszystkim historycznych, ważnych szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątach - zyskał wyraz najbardziej czytelny. Prezentując niemieckiemu czytelnikowi przede wszystkim utwory swych rówieśników - Różewicza, Herberta czy Szymborskiej - utworzył Dedecius swoisty „obszar wspólny” dla literackiego dialogu. Słuszność tego wyboru potwierdza popularność wymienionych autorów, w szczególności Różewicza i Herberta, wśród pisarzy niemieckich, zwłaszcza należących do tej samej generacji. Historiozoficzny wymiar polskiej liryki i jej wymowa etyczna okazały się dla niemieckiego odbiorcy - oczywiście: odbiorcy na swój sposób „elitarnego”, „wyspecjalizowanego” - propozycją atrakcyjną, co potwierdziła seria literackich nagród przyznawanych w Niemczech polskim poetom.
     Wybór dyskursu poetyckiego nie jest wszakże sam przez się zrozumiały: tłumaczenie poezji stwarza szczególne trudności. Marcel Reich-Ranicki, w istocie odbierając trudowi Dedeciusa wszelkie znaczenie, podkreśla w kolejnych wypowiedziach, że co prawda siłą polskiej literatury jest właśnie poezja, ta wszakże, nie tłumaczona - jak to się najczęściej dzieje w Polsce - przez samych poetów, lecz przez „zawodowych tłumaczy”, w swej wersji niemieckiej traci jakoby swą nośność. Trudno z tym stanowiskiem dyskutować - jest tyleż prawdziwe, co zwodne. Jedno zdaje się nie ulegać wątpliwości: mimo podporządkowania wielogłosowości polskiej liryki swoistej „własnej poetyce”, którą bez wątpienia naznaczona jest większość tłumaczeń Dedeciusa, udało się mu przekonać odbiorców o tym, że mają do czynienia ze zjawiskiem wysokiej rangi.
     Panorama literatury polskiej XX wieku - w szczególności zaś tomy poświęcone poezji i aforystyce - skonstruowana jest przede wszystkim jako rozbudowany kontekst dla liryki „pokolenia wojennego”: ukazuje jej historyczne zaplecze oraz następstwa w twórczości kolejnych generacji. Układ generacyjny jest tu niezwykle wyrazisty i narzuca taki styl odbioru, który doświadczenie - zarówno egzystencjalne, jak pisarskie - rówieśników Dedeciusa czyni podstawowym punktem odniesienia. Uważna analiza z pewnością może wykazać, że zarówno w wierszach poprzedników, jak w utworach następców, dominują motywy i tropy tworzące podstawowy zrąb poetyckiego dyskursu poezji wyrosłej z doświadczeń wojennych.
     Oczywiście - z całą pewnością nie mamy tu do czynienia z zabiegami redukującymi. Po prostu ten właśnie zespół przeżyć wyznacza ów „obszar porozumienia” w dialogu polsko-niemieckim, co odgrywało rolę szczególnie istotną w okresie, w którym powstawały zręby pomnikowego projektu Dedeciusa. Z tego punktu widzenia jego antologia - z pewnością mająca swój walor poznawczy także w odniesieniu do innych doświadczeń polskiej literatury - wydaje się szczególnie interesująca, zwłaszcza w zestawieniu z „polskimi” tropami wypowiedzi większości niemieckich pisarzy skupionych w kręgu „Grupy 47”, przede wszystkim zaś Bolla, Grassa czy Enzensbergera. Wspólne przeżycie pokoleniowe - choć doświadczane inaczej - wyznacza tu pole porozumienia i nic dziwnego, że autorzy ci dość szybko odnajdywali wspólny język ze swoimi polskimi rówieśnikami.
     Rzecz jasna, Panorama… Dedeciusa zasługuje na bardziej wnikliwą analizę - tu pragnąłem jedynie wskazać na te jej wyróżniki, które wyznaczają strategię przekładową tego wybitnego tłumacza, widoczną może jeszcze wyraźniej w jego wcześniejszych publikacjach.
     
     3. Bez wątpienia też wskazane wyżej czynniki przyczyniły się do wyjątkowego sukcesu Początku Andrzeja Szczypiorskiego, powieści, która pod niemieckim tytułem Piękna pani Seidemann została wylansowana w Kwartecie Literackim Marcela Reicha-Ranickiego, zdobywając sobie wielotysięczną publiczność. Zakorzeniając doświadczenia bohaterów w doświadczeniu wojennym, zawiązując przy tym szereg węzłów zaplatających losy polskie z niemieckimi i żydowskimi, odnalazł Szczypiorski w czytelniku niemieckim odbiorcę bodaj bardziej jeszcze na tę problematykę wyczulonego niż odbiorcy w Polsce, co zaświadcza dobitnie wcześniejszy, jeszcze w latach siedemdziesiątych, sukces Rozmów z katem Kazimierza Moczarskiego, książki poprzedzonej zresztą świetnym wstępem Szczypiorskiego, co wywołało histeryczną reakcję polskich władz komunistycznych.
     Podobne są też powody wyjątkowej popularności w Niemczech pisarstwa Hanny Krall, a także - dzięki debiutowi na rynku niemieckim powieścią Post scriptum, która przyciągnęła uwagę zarówno krytyki, jak i szerokiej publiczności - Marii Nurowskiej. Doświadczenie wojny - w szczególności zaś doświadczenie Zagłady - jako wydarzenia zwrotnego w historii, wciąż jest w Niemczech żywo obecne, powraca w szeregu dyskusji dotyczących niemieckiej tożsamości i odpowiedzialności za bieg dziejów nie tylko własnych, lecz także europejskich.
     Wszakże nie tylko ten zespół zagadnień zdaje się dla czytelnika niemieckiego pociągający. W ostatnim dziesięcioleciu literatura polska - nie tylko polska poezja - zdaje się powoli przyciągać uwagę zarówno krytyki, jak i szerszej, choć elitarnej publiczności - zdolnością przetworzenia dramatycznych doświadczeń całego XX stulecia, w szczególności zaś tych problemów, które związane są z inwazją totalizmów. Ta poważnie opóźniona reakcja jest wynikiem splotu szeregu dość skomplikowanych i pozornie od siebie niezależnych okoliczności, z których najważniejszą bodaj jest zdominowanie „rynku intelektualnego” Zachodu przez pierwsze dziesięciolecia powojenne przez opcję lewicową. Najdobitniejszym przykładem tego zjawiska jest opóźniony o lata sukces twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, którego utwory dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych utorowały sobie drogę do niemieckiej publiczności. Dotyczy to także polskiego eseju, zwłaszcza kręgu autorów związanych z paryską „Kulturą” - ostatnio wydane zbiory Andrzeja Bobkowskiego i Jerzego Stempowskiego, wysoko ocenione w najbardziej wpływowych pismach niemieckojęzycznych, takich jak „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Neue Zurcher Zeitung” czy „Die Zeit”, zwracają uwagę na specyfikę tego pisarstwa, jego rozległe zaplecze intelektualne, połączone ze spokojną, rozległą, swoiście „gawędziarską” narracją, dzięki której opisywane zjawiska i problemy osadzane są w szerokim kontekście współczesności, przy jednoczesnym mocnym zakorzenieniu w historii.
      Sondą wprowadzającą ten rodzaj piśmiennictwa był wydany w 1995 roku jako jeden z tomów „Biblioteki Polskiej” zbiór zredagowany przez Marka Klecela Polen zwischen Ost und West prezentujący polską eseistykę ubiegłego stulecia, przede wszystkim jednak powojenną: z dawniejszych autorów pojawiają się tu jedynie Stanisław Brzozowski i Witkacy -tom, mimo pewnych niedostatków, należy uznać za reprezentatywny, choć może należałoby go już wówczas uzupełnić o autorów młodszych generacji, jak choćby Adama Zagajewskiego, który wszak jest już pisarzem w Niemczech znanym. Warto też wspomnieć w tym kontekście o najnowszych publikacjach z tej dziedziny - przede wszystkim zbiorach szkiców Krzysztofa Rutkowskiego i Pawła Huelle. Można przypuszczać, sądząc po reakcji krytyki, że tego rodzaju publikacje przestaną być dla wydawców niemieckich „ryzykowne”, choć trudno też przypuszczać, by literatura ta zdobyła sobie tzw. „szeroką publiczność”, dla której zresztą nie jest przeznaczona. Jedno zdaje się nie ulegać wątpliwości - polski dyskurs eseistyczny zdaje się w ostatnich latach wchodzić właśnie za pośrednictwem języka niemieckiego w swobodny i godny uwagi dialog z eseistyką zachodnioeuropejską, wnosząc do tego dialogu istotne wartości, dostrzegane przez komentatorów jako odrębne zjawisko.
     To, co wydaje się w owym dyskursie najbardziej dziś interesujące, to zdolność połączenia - jak choćby w szkicach Stempowskiego - perspektywy europejskiej, głęboko zakorzenionej w tradycji, ze spojrzeniem lokalnym. Ocalanie lokalnej tożsamości przy jednoczesnym manifestowaniu przynależności do wielokulturowej wspólnoty narodów kontynentu, znajdujące wyraz w nawiązywaniu do antyku i dziedzictwa chrześcijańskiego, tak doskonale widoczne czy to w twórczości Stanisława Vincenza, czy - by sięgnąć do pism współczesnych - w eseistyce Zygmunta Kubiaka, zdaje się zwolna przyciągać uwagę zachodniego czytelnika. Połączenie „tradycjonalizmu” z dyskursem współczesnej humanistyki, której jednym z centralnych problemów jest dialog międzykulturowy, stanowi, sądząc z reakcji krytyki, propozycję poznawczo atrakcyjną. Kwestia napięć powstających między tym, co „własne” i tym, co pospólne, jest jednym z zasadniczych tematów tej eseistyki, która odwołuje się do polskich doświadczeń kresowych czy mitu Międzymorza i zarazem zdaje się być jedną z ciekawszych wypowiedzi na temat perspektyw, jakie otwiera przed światem współczesnym proces globalizacji.
     W tym kontekście zarzuty stawiane polskiej literaturze przez Reicha-Ranickiego wydają się chybione. Niemiecki krytyk, poszukujący „nowych idei”, najwyraźniej nie jest w stanie pojąć wagi problemów związanych z określeniem własnej tożsamości w świecie „ponowoczesnym”, pozostaje więc w przestrzeni uładzonego przez dziewiętnastowieczną narrację świata, którego struktury nie tyle się rozpadły, co uległy przebudowie. Ten właśnie zespół doświadczeń znajduje odbicie zarówno w polskim eseju, jak w prozie, szczególnie prozie autorów debiutujących po roku 1989, ale przecież nie tylko u nich, także w utworach autorów starszych generacji, jak choćby w Bohini czy Czytadle Tadeusza Konwickiego, powieściach zaświadczających wyczulenie na rytm przemian, także przemian świadomości.
     Poddawana od czasu do czasu ironicznej krytyce polska proza „korzenna”, ta zatem, która - jak „gdańskie” powieści Pawia Huelle czy Stefana Chwina lub jak „szczecińskie” książki Artura D. Liskowackiego, by tylko przy tych przykładach pozostać - poprzez rozpoznanie przeszłości miejsc stanowiących życiową przestrzeń bohaterów, prowadzi nie tylko do zaświadczenia własnej tożsamości, lecz także, a może przede wszystkim, do uwolnienia spod presji historii. Ta właśnie proza budzi zainteresowanie niemieckich wydawców, krytyków, a także, o czym ostatnio świadczy choćby sukces Dukli Andrzeja Stasiuka, czytelników. Nie przypadkiem też, omawiając tę książkę, Katharina Döbler stwierdza na łamach „Die Zeit”, że Dukla jest częścią wspólnej biografii europejskiej. Podobnie można określić wymowę takich utworów, jak Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk czy W czerwieni Magdaleny Tulli, książki, w której recenzentka miesięcznika „Literaturen” odczytała zaplot tradycyjnej narracji powieściowej i filozoficznego eseju.
     
     4. Warto też - gdy mowa o powolnej zmianie sposobu odbioru literatury polskiej - zwrócić uwagę na istotną w tym kontekście odmienność perspektywy translatorskiej. Dotyczy to w szczególności poezji, ale także i prozy. Do głosu dochodzą obecnie tłumacze młodszych generacji, inaczej czytający, inaczej też nastawieni do kwestii stosunków polsko-niemieckich, nie obciążeni doświadczeniem wojennym, wyczuleni więc w dialogu literackim na inne tony i problemy niż Karl Dedecius, Henryk Bereska, Karin Wolff czy Klaus Staemmler, bądź nawet młodsi od nich: Roswitha Matwin-Buschmann (która, o czym może warto wspomnieć, polskiego nauczyła się w szkole w NRD - język polski był bowiem jednym z obcych języków objętych programem nauczania) czy Peter Lachmann, współautor znakomitej antologii poezji polskiej wydanej w serii „Poezja świata”. Zmiana pokoleniowa, poniekąd naturalna, nie oznacza jednak diametralnej zmiany od-bioru. Tacy tłumacze jak Renatę Schmidgall, Olaf Kiihl, Hans-Peter Hoelscher-Obermeier (tłumacz Beniowskiego Juliusza Słowackiego) bądź Ursula Kiermeier (autorka przekładu Trenów Jana Kochanowskiego) są na ogół związani z autorami urodzonymi w dziesięcioleciach powojennych, odnajdują więc z nimi wspólny język. Nie znaczy to, że w swych wyborach tracą z pola widzenia perspektywę historycznoliteracką, wybierają jednak inne nurty tradycji polskiego pisarstwa niż ich starsi koledzy i koleżanki.
     Jest rzeczą oczywistą, że tłumacze (podobnie jak wydawcy) w swych wyborach - niezależnie od przynależności generacyjnej - muszą przede wszystkim uwzględniać zainteresowania czytelnika niemieckiego, co jednak nie znaczy, że rezygnują z ich kształtowania. Takim rodzajem sondy mają-cej zwrócić uwagę na nowe tematy i problemy młodej polskiej prozy jest przygotowana przez Aleksandrę Markiewicz antologia Landschaften und Luftinsein, w której skład weszły opowiadanie 20 autorów, z których najstarszy jest Roman Gren (rocznik 1951), najmłodszym zaś Wojciech Kuczok (rocznik 1972), większość zaś stanowią pisarze urodzeni w latach sześćdziesiątach. Jest to z pewnością tom reprezentatywny, dający wgląd zarówno w przedmiot, jak i zakres artystycznych poszukiwań nie tylko prezentowanych twórców, lecz całej współczesnej literatury polskiej. Jest też rzeczą ważną, że czytelnik tego zbioru w każdej chwili może sięgnąć do stosunkowo bogatego wyboru książek autorskich, które zostały wydane w Niemczech w ostatnich latach i może błędem autorki było pominięcie tych informacji w posłowiu - nie zawsze wystarczy bowiem sama prezentacja wybranych tekstów, czasami warto podjąć próbę skierowania uwagi odbiorcy na książki już na rynku osiągalne, a nie dość spopularyzowane. Tym bardziej, że do tych właśnie tekstów odsyła autorka wyboru w zakończeniu swego posłowia: Niniejsza antologia jest próbą przedstawienia niemieckojęzycznemu czytelnikowi palety głosów i tematów współczesnej literatury polskiej z nadzieją, że obudzi chęć dalszej lektury. A że wybór jest rzeczywiście interesujący, warto temu czytelnikowi polecić także inne pozycje, których w chwili publikacji na rynku nie brakowało.
     Dotykam tu kwestii dość istotnej - sprawy promocji polskiej książki. Nie ulega wątpliwości, że nawet krytyczny głos Reicha-Ranickiego - przez sam fakt przywołania w programie nazwisk autorów i tytułów ich utworów - zwraca uwagę publiczności na omawianą twórczość. Nie ulega też wątpliwości, że w okresie targów frakfurckich cała niemieckojęzyczna prasa pełna była omówień i informacji o polskim pisarstwie. By jednak zdobyć pozycję na rynku, konieczna jest stała popularyzacja tej literatury. Sukcesy poszczególnych autorów - czy to Marii Nurowskiej (z pewnością dość głośnej, lecz jeszcze nie tak, by jej książki sprzedawano w księgarniach dworcowych), czy Andrzeja Stasiuka - kierują też uwagę na innych pisarzy Jednocześnie jednak nie ma w prasie niemieckiej jakiejś ogólnej wizji polskiej literatury, takiego jej obrazu, który - co mimo wszystko ma swoje znaczenie - potrafiłby ukazać całość, odtworzyć czy tylko zarysować obszar poszukiwań i wskazać owe główne idee, których niedostatek wytyka „papież” niemieckiej krytyki.
     Na taki obraz jednak trzeba będzie poczekać, gdyż znajdujemy się w okresie przemiany, której charakteru do końca określić się nie da. Bez wątpienia też nie tak prędko da się naszkicować nową - po tej, jaką dla całego ubiegłego stulecia nakreślił Dedecius - panoramę. Powoli wydaje się ona wyłaniać z takich książek, jak antologia prozy ułożona przez Aleksandrę Markiewicz czy antologia poezji autorstwa Doroty Danielewicz-Kerski, która w dwujęzycznej wersji ukazała się w roku 1999 pod tytułem Das Unsichtbare lieben - Kochać to, co niewidzialne. Już te dwie książki wskazują, że w obszar niemczyzny wkracza grupa autorów dotąd tu nieobecnych - nie tylko najmłodszych, choć niedawni debiutanci tu bez wątpienia dominują, lecz także pisarzy - jak Bohdan Zadura, Adriana Szymańska czy Piotr Sommer - pomijanych przedtem przede wszystkim dlatego, że ich utwory wpisywały się w inne niż utrwalona wizja „literatury walczącej” konteksty.





Artykuł ukazał się w kwartalniku „Przegląd Polityczny” nr 49 (2001).

wersja do wydrukowania