wydanie przedpremierowe
z dnia 10 czerwca 2001
powrót do wydania bieżącego
 
  teraz o…       
   

O staruchu
     
   

     W umyśle Starucha aparat nostalgii toczy nieustanną walkę z monstrum wiedzy intelektualnej. Wzloty uczuć jednostkowych: tęsknota za miejscami dorastania stają wobec sumarycznej filozofii, która tworzy ekwiwalent nowej mitologii, wypełnionej marzeniami o niewinnej krainie wiecznego ładu. Uliczki urastają do rozmiarów raju utraconego, a opatulające spływ rzeki tereny - upragnionej arkadii. Tezy Starucha na początku miały jednak charakter sądów prostych, wyrazistych. Ich ostrze było skierowane wprost w serce nawałnicy makro historii wkraczającej do rzeczywistości szarych ulic. Staruch dopiero zaczynał swą wędrówkę: młody i niedoświadczony okazywał strach niewłaściwy staruchom, strach apokaliptyczny, ale naiwny. Z czasem zamienił konkret emocji na abstrakt rozumu. Sukcesywnie powiększał zasób lektur i doświadczeń, z nadzieją odnalezienia formuły opisu rzeczywistości. Poszukiwania te zwieńczyła asocjacja paralelnych konserwatyzmów ubranych w prostotę słów klasycznie poprawnych, tak by stanowiła formę doskonałą, bliską aktom kreacyjnym Stwórcy. Doskonałą wbrew niedoskonałej rzeczywistości, poprawną wbrew niepoprawnej sztuce i grzeczną wbrew niegrzecznym twórcom.
     Istnienie Starucha warunkuje egzystencję sztuki słowa. Tony makulatury tego, co napisał, pisze i napisze wystarcza z powodzeniem na zaspokojenie ostygłych oczekiwań biorców. Szkoda, iż tak rzadko użycza promyków własnej estymy innym rzemieślnikom języka. Wyhodował wszak godnych następców swego fachu, poszukiwaczy starości w młodości i na odwrót. Tych cyzelujących gesty, akty twórcze z siłą zażywającego kąpiel błotną hipopotama, a także i tych lepiących myśli plasteliną mimetyzmu: adeptów czystości rozumu, języka z wyprostowanym kręgosłupem lirycznym. Nie należy zapominać o innych staruchach (znajdzie się i Starucha), popularyzujących (po)wolność twórczą w podobny sposób, chociaż za pomocą odmiennych środków wyrazu. Tłem dla ich ekshumacyjnej tradycji jest natomiast działalność zwykłych starców, ze zrezygnowaniem oczekujących kieszonkowej hekatomby.
     Dzieło Starucha bez wątpienia przetrwa. Nawet, gdy Starucha nie będzie już z nami, a nas nie będzie w ogóle, pozostanie starcza spuścizna; synteza rozwijania i zwijania intelektu, bogactwo formowania moralnych ładów, dyskursu refleksji dziejowej. Mądrzejsze o dorobek Starucha społeczeństwo uniknie pułapki drapieżnych umysłów, a kontynuatorzy zadbają o kultywację piękna jako dojrzałości we wszystkich jej aspektach. Szczeniakom, mylącym grafomanię intuicji ze sztuką pozwoli się głodować, aby poznali bliskość śmierci. A gdy ich nachalne ujadanie umilknie niebo zasłoni ogromny cień - widmo końca i sądu ostatecznego; wyczekiwane przez starców podsumowanie, wprowadzenie ładu, ustalenie harmonii. Zapowiedź raju. Tylko co staruchom po raju…
     





wersja do wydrukowania